Kolejne zebranie w chacie Sky'a upływało w wesołej,
przyjaznej atmosferze. Pojawił się na nim nawet James, czujący się troszkę
nieswojo w towarzystwie wilkołaków, ale skoro David zaprosił go na pokera..
Nie był jedyny; Silver piła drinka (chyba już trzeciego, ale
kto by tam liczył) i obserwowała ich. To, że James się zaprzyjaźnił z nimi, nie
znaczyło, że ona też tu musiała siedzieć. Ale chciała być miła, więc...
Ukradkiem patrzyła na Jamesa. Matko. Naprawę to on ukradł zimne, zlodowaciałe i
lisie serduszko jej brata? Znaczy David tego głośno nie powiedział. Jeszcze.
Ale po raz pierwszy zaprosił kogoś tutaj. TUTAJ.
James przyglądał się wilkom z miłym uśmiechem. Dobrze
wiedział, ze nie ma szans wygrać w karty z nimi, ale planował dobrze się bawić.
-Twoja siostra się nudzi, Davidzie.
-Twoja siostra się nudzi, Davidzie.
- Aha, ale nowość.
Z wilkołakami? Proszę, królem pokera to był tutaj David. Który właśnie zgarniał kolejne zapałki do siebie.
Z wilkołakami? Proszę, królem pokera to był tutaj David. Który właśnie zgarniał kolejne zapałki do siebie.
-A gdzie Jace?
- Nie wiem, może poszedł do
łazienki - wzruszył ramionami.
-Mhm.
Grali sobie dalej, a Jamesik zerkał na Davida. Był boski. No i pamiętał ich seks. Aż zadrżał na samą myśl.
Grali sobie dalej, a Jamesik zerkał na Davida. Był boski. No i pamiętał ich seks. Aż zadrżał na samą myśl.
- Chwila - powiedział Sky,
podnosząc się z miejsca.
- Ej, to, że przegrywasz, nie znaczy, że możesz tak po prostu odejść od stołu! - zawołał za nim David.
Ale Sky go zignorował i podszedł do okna przy drzwiach. Coś wyczuł. Coś nie grało, jak powinno.
- Ej, to, że przegrywasz, nie znaczy, że możesz tak po prostu odejść od stołu! - zawołał za nim David.
Ale Sky go zignorował i podszedł do okna przy drzwiach. Coś wyczuł. Coś nie grało, jak powinno.
-Sky? - Yumi stanęła obok, kładąc mu dłoń na ramieniu.
- Coś jest nie tak. Zaczekaj tutaj
- wyszedł z chatki i zamknął za sobą drzwi. Coś zapiździło.
Jace tymczasem nie był w łazience. Polował, ale nie szło mu
dobrze. Grupa goblinów właśnie zmierzała w stronę chatki Sky'a.
A Alfa zmienił swoje dłonie w
wilkołacze łapy i ruszył w ich stronę po zapachu.
Tuż obok niego wylądował Jace. Miał obdrapane ręce, a z ran
leciała krew i brzydka, zielona maź. Zatrute szpony gopblinów nie były
przyjemne.
-Ostrzeż stado - mruknął.
-Ostrzeż stado - mruknął.
Nie trzeba mu było dwa razy
powtarzać.
- Zaraz wrócę.
Pobiegł do chatki.
- Mamy problem - zaczął i zawiesił głos. - David, mógłbyś gdzieś zabrać Jamesa?
- Zaraz wrócę.
Pobiegł do chatki.
- Mamy problem - zaczął i zawiesił głos. - David, mógłbyś gdzieś zabrać Jamesa?
-Co się stało? - zapytała Yumi.
- Jeszcze nic. Chłopaki, za mną -
rozkazał Sky, lekko warcząc, jego oczy zaświeciły się na kolor czerwony.
Odwrócił się i z powrotem ruszył w stronę niebezpieczeństwa.
James tymczasem wstał.
-David, coś jest nie tak?
-David, coś jest nie tak?
- Zapytaj się Sky'owi - złapał go
za łokieć i pociągnął w stronę tylnego wyjścia.
-Czekaj, co ty ro isz? - nie pozwolił się ciągnąc. -Musimy
im pomóc.
- Nie, nie musimy - przyciągnął go
do siebie, używając przy tym siły.
James oparł się na jego ramieniu.
-A Silver? O nią się nie martwisz?
-A Silver? O nią się nie martwisz?
- Silver wyszła, kiedy byłeś
zainteresowany moimi spodniami. Chodź już, nie ma czasu.
Nagle goblin wpadł do domu. James chwycił mocno Davida i
pchnął za siebie. Po chwili w jego dłoni pojawiła się kula ognia, która w
błyskawicznym tempie rosła. James obrócił parę razy dłonią dookoła niej,
nadając jej więcej mocy, po czym cisnął nią w stwora, który zajął się ogniem.
Are
you fucking kidding me?!
- Czarodziej?! Serio?! - trudno było stwierdzić, czy David jest bardziej w szoku pozytywnym, czy negatywnym.
- Czarodziej?! Serio?! - trudno było stwierdzić, czy David jest bardziej w szoku pozytywnym, czy negatywnym.
-Jakoś tak wyszło - powiedział James, łapiąc go za rękę.
-Chodź, musimy znaleźć Silver. Jace pewnie pomaga Sky'owi. Gobliny to małe
skurwysyny.
- Czarodziej? - powtórzył idąc za
nim. - Silver! - krzyknął. Potem puścił się Jamesa i zmienił się w lisa. Potem
uniósł łepek i zaczął wyłapywać jej zapach. Potem ruszył biegiem przed siebie.
James biegł za nim, dotrzymując mu kroku. Widział, jak
kawałek dalej goblin powala na ziemię Jace'a i drapie go swoimi szponami, więc
szybko rzucił kolejną kulę ognia. Jace spojrzał się na niego szoknięty, ale nie
miał czasu zadawać pytań.
Z Silver spotkali się po chwili,
które wracała w stronę chatki.
- Co się dzieje?! - zaczęła od razu patrząc na lisa, a potem na Jamesa.
- Gobliny zaatakowały - powiedział David, z powrotem zmieniając się w człowieka. - Musisz wiać.
- Co się dzieje?! - zaczęła od razu patrząc na lisa, a potem na Jamesa.
- Gobliny zaatakowały - powiedział David, z powrotem zmieniając się w człowieka. - Musisz wiać.
-Teraz może być ciężko, bo gobliny atakują stadami -
powiedział James. -Jace jest ranny - dodał cicho.
David spojrzał na niego z takim
"ty debilu". W tym samym momencie Silver rzuciła się w stronę swojego
faceta.
-Spokojnie - powiedział cicho James. -Spójrz.
I pokazał mu palcem Nefila, który właśnie zerwał się na równe nogi i zaczął walczyć z jeszcze większym zapałem.
-Idę im pomóc - powiedział James i pocałował Davida krótko. -Uważaj na siebie, lisie.
I pokazał mu palcem Nefila, który właśnie zerwał się na równe nogi i zaczął walczyć z jeszcze większym zapałem.
-Idę im pomóc - powiedział James i pocałował Davida krótko. -Uważaj na siebie, lisie.
- Żartujesz? Idę tam chronić moją
siostrzyczkę - pobiegł z nim.
Tymczasem wilkołaki jakoś sobie radziły, próbując zignorować fakt, iż James Matthews okazał się drugim Harry'm Potterem. Tylko przystojniejszym.
Tymczasem wilkołaki jakoś sobie radziły, próbując zignorować fakt, iż James Matthews okazał się drugim Harry'm Potterem. Tylko przystojniejszym.
Zdecydowanie przystojniejszym.
James wczuł się w walkę. Od dawna nie miał okazji tego robić. Teraz rzucał zaklęciami na prawo i lewo. Wkrótce goblinów zostało kilka, a już po chwili wszystkie padły.
James wczuł się w walkę. Od dawna nie miał okazji tego robić. Teraz rzucał zaklęciami na prawo i lewo. Wkrótce goblinów zostało kilka, a już po chwili wszystkie padły.
Sky schował kły, uszy i pazury i
rozejrzał się, sprawdzając, czy jego stado jest całe i zdrowe. Na szczęście ze
wszystkimi było okej. Może tylko jeden oberwał i krew mu leciała, ale to nic,
zaraz mu przejdzie.
Podszedł więc do Jamesa.
- Jestem pod wrażeniem.
Podszedł więc do Jamesa.
- Jestem pod wrażeniem.
-Okej. Sa ranni? - zapytał, zerkając na Jace'a. Zacmokał z
niezadowoleniem. -Bo tego tu trzeba położyć, bo zaraz padnie. Wziął na siebie
większość?
- Ale nowość - syknęła SIlver, ale powstrzymała się od
uderzenia Jace'a w ramę za głupotę.
-Nie przypuszczałem, że to stado będzie tak liczne -
mruknął.
-Chodź do chaty. Wiem, ze to robota dla kapłanki Nefilim, ae pomogę ci, Jace.
Heheszki, dobrze, że czarodzieje nie ładują się tak, jak Kapłanki.
-Sky, lżej rannych też weźmy. Jad goblinów może być trudny do ogarnięcia, jak rozwinie się zakażenie.
-Chodź do chaty. Wiem, ze to robota dla kapłanki Nefilim, ae pomogę ci, Jace.
Heheszki, dobrze, że czarodzieje nie ładują się tak, jak Kapłanki.
-Sky, lżej rannych też weźmy. Jad goblinów może być trudny do ogarnięcia, jak rozwinie się zakażenie.
- Okej.
Po chwili wszyscy już siedzieli w nieco zniszczonej chacie Sky'a.
David wpatrywał się w Jamesa.
- Czarodziej.
Tak, powtarzał się. Jasne, przeszło mu przez myśl, że może być czarodziejem, bo czuł od niego coś nadprzyrodzonego. Ale stawiał bardziej może na kotołaka (bo czuł kota) albo cokolwiek innego. A z tego co wiedział David, czarodzieje nie byli zbyt tolerancyjni.
Po chwili wszyscy już siedzieli w nieco zniszczonej chacie Sky'a.
David wpatrywał się w Jamesa.
- Czarodziej.
Tak, powtarzał się. Jasne, przeszło mu przez myśl, że może być czarodziejem, bo czuł od niego coś nadprzyrodzonego. Ale stawiał bardziej może na kotołaka (bo czuł kota) albo cokolwiek innego. A z tego co wiedział David, czarodzieje nie byli zbyt tolerancyjni.
Ale James należał do osób, które były życzliwe całemu
światu. Pomógł Jace'owi zdjąć koszulkę, po czym zerknął na Yumi i Silver.
-Przyniesiecie bandaże? I ciepłą wodę?
Jace zarumienił się.
-Nie rób cyrku, samo przejdzie..
-Jeszcze troszkę i jad zacznie rozpuszczać twoje organy, Jace.
-Przyniesiecie bandaże? I ciepłą wodę?
Jace zarumienił się.
-Nie rób cyrku, samo przejdzie..
-Jeszcze troszkę i jad zacznie rozpuszczać twoje organy, Jace.
- W dodatku kujon - mruknął de
Varden i poszedł po te cholerne ręczniki i co to on tam jeszcze chciał z Yumi,
zamiast siostry.
-Czarodziej - mruknęła Yumi. -Nigdy żadnego nie spotkałam..
- Ja raz. Zrobił ze mnie
pośmiewisko. W moim ulubionym salonie gier. Szmaciarz - mruknął.
James tymczasem opatrywał ramiona Jace'a. Rzucał na nie
zaklęcia uzdrawiające, po czym zerknął na Silver i uśmiechnął się do niej
ciepło.
-Usiądź. Wszystko będzie okej.
-Martwi mnie jedno. Gobliny rzadko zapuszczają się w skupiska ludzkie. Coś.. lub ktoś.. musiał je bardzo wystraszyć.
-Demon? - podchwycił James.
-Usiądź. Wszystko będzie okej.
-Martwi mnie jedno. Gobliny rzadko zapuszczają się w skupiska ludzkie. Coś.. lub ktoś.. musiał je bardzo wystraszyć.
-Demon? - podchwycił James.
- Pojawił się ostatnio taki kretyn
- Silver złapała Jace'a za rękę. - Może to ten sam.
Splótł ich palce razem.
-Demon dla takiej bandy goblinów to nic. To musiało być coś silniejszego. Anioł.. nie, to niemożliwe. Chociaż..
-Demon dla takiej bandy goblinów to nic. To musiało być coś silniejszego. Anioł.. nie, to niemożliwe. Chociaż..
- Anioł? To znaczy? - Sky usiadł
niedaleko nich.
-Anioły są najpotężniejszymi istotami we wszechświecie.
Najsłabsze anioły są w stanie pokonać taką armię goblinów, chociaż nie poradzą
sobie z silnym demonem - Jace westchnął.
-Anioł w Nowym Jorku? Ciekawe.
-Anioł w Nowym Jorku? Ciekawe.
- Nadal nie rozumiem.
-Zstępują z nieba, Sky. Anioły, Niekoniecznie takie, jakie
przedstawia kościół. Służą Komuś, ale ten ktoś jest Bytem, jakiego nie znają
ludzie.
-Nasze wyobrażenie o nich nie jest prawidłowe. Chociażby to, że Jace jest Nefilem oznacza, że któryś z aniołów uprawiał seks z kobietą i zaowocowało to rodem Nefilim.
-Nasze wyobrażenie o nich nie jest prawidłowe. Chociażby to, że Jace jest Nefilem oznacza, że któryś z aniołów uprawiał seks z kobietą i zaowocowało to rodem Nefilim.
- No i? Co mają wspólnego z
goblinami?
-Golbliny musiały anioła wyczuć i uciekały. Dlatego były
agresywne.
Yumi wróciła z ciepłą wodą.
-David poszedł po apteczkę.
James tymczasem nawilżył czystą ściereczkę i podał Silver.
-Wolałbym umyć twojego brata niż faceta - powiedział z lekki uśmiechem.
Yumi wróciła z ciepłą wodą.
-David poszedł po apteczkę.
James tymczasem nawilżył czystą ściereczkę i podał Silver.
-Wolałbym umyć twojego brata niż faceta - powiedział z lekki uśmiechem.
- No dziękuję, w końcu doczekałem
się odpowiedzi na pytanie - mruknął Sky.
Silver spojrzała krytycznie na Jamesa.
- Woleć, to ty sobie możesz - powiedziała, prawie prychając i zaczęła zmywać krew i maź Jace'a.
Silver spojrzała krytycznie na Jamesa.
- Woleć, to ty sobie możesz - powiedziała, prawie prychając i zaczęła zmywać krew i maź Jace'a.
James tymczasem podszedł do jednego z wilkołaków i zaczął
leczyć jego zadrapania.
-Uważajcie na siebie. Hodujcie dużo rumianku w okolicy. On odstrasza gobliny.
-Uważajcie na siebie. Hodujcie dużo rumianku w okolicy. On odstrasza gobliny.
Wilkołaki popatrzyły po sobie, a
Sky starał się nie wyjść z siebie i stanąć obok. Odetchnął. I poszedł do
kuchni.
James ugryzł się w język. Chyba coś spieprzył. Doleczył
wilkołaka i poszedł za Sky'em.
-Nie chciałem cię urazić..
-Nie chciałem cię urazić..
- Spoko. Dobrze, że przyszedłeś.
-Taaak - spojrzał na zadrapanie na ramieniu Sky'a. -Pomóc ci
z tym? - zapytał cicho.
- Jestem Alfą, leczę się szybciej.
Jak tam z nimi? Jace?
-Wyliże się, twojemu koledze też nic nie będzie. Powaliłeś
sam kilka goblinów. Jesteś wspaniały..
James miał słabość do silnych facetów, co zrobisz.
James miał słabość do silnych facetów, co zrobisz.
- Jestem Alfą - powtórzył. - A ten
dzieciak został przemieniony przeze mnie. Chcesz? - podał mu szklankę z wodą.
-Dzięki - z chęcią ją przyjął i upił parę łyków. -Mathias
Sakai.. nie widziałem go dzisiaj.
- Ja też nie. Pewnie gdzieś się
szlaja.
-Mhm. Cieszę się, że jesteś alfą - powiedział nagle. -Być
może inny wilkołak próbowałby mnie teraz zabić. Jak wiesz, czarodzieje nie są
ulubionymi osobami tego świata - skrzywił się.
Sky prychnął, z rozbawieniem.
- Może to dlatego, że czarodzieje dbają tylko o swoje tyłki. A ty nam dzisiaj pomogłeś. Dzięki.
- Może to dlatego, że czarodzieje dbają tylko o swoje tyłki. A ty nam dzisiaj pomogłeś. Dzięki.
-Jesteście moimi przyjaciółmi - powiedział z lekki
uśmiechem. -Wiesz, gdzie znajdę teraz Davida..? - zapytał szybko, widząc, jak
do kuchni wchodzi Yumi.
- Matko, skubany musi być naprawdę
dobry w łóżku - powiedział jakby do siebie Sky. - Nie mam pojęcia.
-Przed chwilą widziałam go na tarasie - powiedziała Yumi,
rumieniąc się. A gdy James wyszedł, spojrzała karcąco na Sky'a. -Czemu mówiłeś
o łóżku? Spałeś z nim?!
- Nie. Ale może powinienem, skoro
wszyscy do niego wracają po jednej nocy.
-Głupek z ciebie! -Yumi prychnęła i wymaszerowała z kuchni z
dumnie zadartym nosem.
Sky roześmiał się, a potem poszedł
za Yumi.
David w postaci lisa łaził po barierce. Znalazł sobie nowe hobby.
David w postaci lisa łaził po barierce. Znalazł sobie nowe hobby.
James podszedł do niego ostrożnie.
-Hej.. - powiedział cicho.
-Hej.. - powiedział cicho.
David o mało nie spadł z tej
cholernej barierki, ale pazurki się przydały. Spojrzał na niego i wystawił rudy
łeb i czarne uszy do głaskania.
A James się nie szczypał. Wziął go na ręce i zaczął głaskać
i tarmosić, jakby był kotem.
Ja pierdole, kurwa, co
on robi - myślał David, który zamienił się w człowieka. Tak oto James
trzymał go na rękach.
- Ja jestem delikatny!
- Ja jestem delikatny!
-Wiem, że jesteś - powiedział czule James, wciąż go
trzymając.
- No.
Dobra, weź skończmy z tym cholernym romantyzmem - mruknął David, stając o
własnych nogach. - Wracamy?
-Poczekaj – James przyciągnął go do siebie i pocałował. –No.
Dobra. Teraz możemy iść.
Och, och moje gołąbki gruchające :3 David jest taki uroczy :* (Wyobraźnia działa na pełnych obrotach)
OdpowiedzUsuńNo jest :3 Dlatego James na niego leci :D
Usuń