Hm... nie
często widuje się dużego psa na swoim podwórku, prawda? Takie biednego,
zdechlatego, ze smutnym spojrzeniem. Victoria nie wiedziała, czy wezwać pomoc
czy co... No ale zwierz nie wyrażał chęci użarcia jej, więc wzięła go do domu,
aby dać mu trochę mleka.
Mathias wciąż chełpił się swoim świetnym pomysłem, by udawać
psa. Co prawda, wilkołak był większy od zwykłego psa, ale widocznie Victoria
dała się na to złapać. Poczłapał za nią, udając, że kuleje na jedną łapę.
Victoria
podała mu miseczkę z mleczkiem i pogłaskała go po łebku.
- Trzeba cię zabrać do weterynarza, słonko.
- Trzeba cię zabrać do weterynarza, słonko.
Zamachał ogonem troszkę żywiej i wypił mleko, chociaż mleka
nienawidził. No ale, podawała mu je Victoria, więc nie narzekał. A gdy wypił,
usiadł naprzeciwko niej i uznał, że trzeba zachowywać się jak dobrze wychowany
pies. Podał jej więc łapę.
Dziewczyna
uśmiechnęła się radośnie i ujęła jego łapę. Była wielgachna. Co to za mutacja
wilków?
Mathias radośnie szczeknął (ćwiczył to w domu przed
lustrem). Pokazał przy tym komplet ostrych zębów. Mocniej zaczął machać ogonem.
- Ojej,
ale ty masz zębiska, stary - troszkę się przestraszyła, bo czemu nie. Kły,
pazury, futro... Strach się bać. Ale już go wpuściła do domu, co zrobisz...
Mathias tymczasem zaczął się kręcić po kuchni. Oparł się
łapami przednimi o blat i zaczął nosem wciągać zapachy tego, co Victoria
gotowała. No, no. Jego plan miał minusy (chociażby taki, że nie mógł z nią
rozmawiać).
- Głodny?
Zawsze i wszędzie, pomyślał. Pokiwał łbem, ze niby „tak”.
- No to
dostaniesz trochę.
Wielkie to zwierzę. Wspominała już? Nie? Och. Wielkie było to zwierzę.
Ale nałożyła mu do miseczki trochę, więcej nie miała. Dla jej rodziny też musiało starczyć.
Wielkie to zwierzę. Wspominała już? Nie? Och. Wielkie było to zwierzę.
Ale nałożyła mu do miseczki trochę, więcej nie miała. Dla jej rodziny też musiało starczyć.
Mathias zjadł (było tego na dwa kłapnięcia pyskiem), po
czym, po chwili zastanowienia, otarł się o jej nogi. Tak chyba robiły koty, ale
może on po prostu był wyjątkowym psem. Victoria uniosła brwi wysoko. Matko boska, jaki słodki! Zaczęła go
głaskaaać.
Właśnie tak mi rób, pomyślał zadowolony Mat, merdając ogonem
na prawo i lewo. Uniósł łeb i polizał ją po twarzy.
Victoria
zaśmiała się, głaszcząc go za uchem.
Przekręcił łbem, dysząc ciężko. Jak dobrze!
- Ojojoj,
spokojnie, stary - uśmiechnęła się i cmoknęła go w czubek łba.
Zapiszczał z rozkoszy!
Zwabiona dźwiękami dziwnymi, po schodkach do kuchni zeszła
siostra Victorii, Nora. Miała 5 lat, ubrana była w piżamkę z Myszką Minnie.
-Vicki? Co to? – zapytała, patrząc na psa. Mocno przytuliła
swojego misia.
- Pies.
Ale bardziej podobny do wilka. Chodź, nic ci nie zrobi - wyciągnęła do niej
dłoń.
Mathias, gdyby w tej postaci miał brew, uniósłby ją wysoko.
Vicki nic nie wspominała o siostrze, albo on miał sklerozę. Patrzył, jak
dziewczynka wymija go, lekkim łukiem. Wywalił język, żeby wyglądać na
„uśmiechniętego”, po czym podał jej łapę. Nora roześmiała się i złapała ją.
-Możemy go zatrzymać, Vicki? Jest nasz?
- Raczej
nie... piękny z niego pies, pewnie się zgubił. No i poza tym, tata się pewnie
nie zgodzi.
No to teraz obie go miziały.
No to teraz obie go miziały.
Mathias radośnie walił ogonem w ziemię. Ta mała była fajna,
ale wolał Victorię. Podsuwał jej łeb, podawał łapę. Jakby trzeba było, zacznie
biegać za piłką.
Chyba za
bardzo wczuł się w rolę. A piłki to przeżytek, pies ma biegać za patykiem. To
tak jak z mężczyznami...
- Jesteś głodna? - zapytała Norę.
- Jesteś głodna? - zapytała Norę.
-Tak! – Nora wdrapała się na stolik, a Mathias usiadł obok
niej. –Jak on ma na imię?
- Nie
wiem, a jakbyś chciała go nazwać? - Victoria podała siostrze spaghetti.
-Klusek! – zawołała Nora, a Mathias skrzywił się. Nie był
gruby! To futro!
- Klusek?
- Vici uniosła brew. - Serio? Niie.
-No ale zobacz, jest taki puchaty!
Mathias usiadł obok Victorii i położył łeb na jej kolanach.
- Jemu
się chyba nie podoba - uśmiechnęła się lekko do siostry, a potem pogłaskała
wilka po łbie. - Jedz.
Nora jadła, patrząc z uwielbieniem na siostrę. Zazdrościła
jej jednak, że piesek woli ją.
Mathias polizał dłoń Victorii.
- Oho,
ktoś się zaczyna przyzwyczajać.
-Naprawdę nie możemy go zatrzymać? – zasmuciła się Nora.
–Może być w moim pokoju. Będę go karmić!
- Nora...
-Proszę! – jej oczy zrobiły się jak spodki i wypełniły
łzami.
-Co tu się dzieje? – zagrzmiał ktoś od progu. Ojciec
Victorii i Nory wrócił.
Och,
super - pomyślała wystraszona Victoria i wstała.
- Nic takiego. Idź się umyj, a ja przygotuję ci obiad.
- Nic takiego. Idź się umyj, a ja przygotuję ci obiad.
-Czemu ten dzieciak wyje od samego rana? Człowieka głowa
boli, a ona skamle!
Nora wystraszyła się. Zeskoczyła z krzesła i podeszła do
psa. Mocno się do niego przytuliła, podczas gdy Mathias próbował ogarnąć, o co
chodzi. Nie podobała mu się jednak woń tego człowieka. Pachniał alkoholem.
- Była po
prostu głodna - Victoria stanęła przed Norą i psem. - Zaraz wróci do pokoju.
-A co to za kundel? – ryknął mężczyzna.
-
Przypałętał się i nie mogę go wygonić.
No cóż, kłamstwo szło jej coraz lepiej.
No cóż, kłamstwo szło jej coraz lepiej.
-Nic nie potrafisz zrobić dobrze! – złapał ją za ramię i
pociągnął mocno. Mathias zareagował instynktownie. Wyskoczył do przodu i zaczął
warczeć, osłaniając sobą Victorię i Norę.
Victoria
była szczęśliwa i zaczęła dziękować sobie w duchu, że wzięła tego psa do domu.
Tylko potem będzie gorzej, jak już pies sobie pójdzie.
-Idź, psik! – ojciec zamachnął się ręką, ale Mathias nie
ustąpił. Jeśli ten człowiek jeszcze raz tknie Vicki, to go zabije.
- Hej,
spokojnie - powiedziała w końcu Victoria, ale bała się dotknąć psa. Skąd mogła
wiedzieć, może zaraz ruszy na nią, nie? No.
Ojciec wzruszył ramionami. Jak ten kundel zabije te jego
potomstwo ,to będzie mniej gęb do wyżywienia.
-Pozbądź się go – powiedział tylko i poszedł do swojego
pokoju. Włączył TV i z małej lodówki wyjął piwo. A po chwili już spał.
Victoria
odetchnęła z ulgą.
- Nora, idź się ubierać. Pójdziemy na spacer z... Kluskiem - sama zabrała się za zmywanie.
- Nora, idź się ubierać. Pójdziemy na spacer z... Kluskiem - sama zabrała się za zmywanie.
Nora pobiegła na górę, ale wtedy ktoś zapukał do drzwi
mieszkania Victorii. Na progu stała.. Yumi. Ze smyczą.
- Yumi?
Co ty tu robisz? - uniosła brew. - Skąd wiesz, gdzie mieszkam?
-Och, nie wiedziałam – uśmiechnęła się. Zawsze dobrze
kłamała. –GPS. Nie masz tu przypadkiem mojego psa? – zapytała. –Ma chipa.
Mathias oburzył się. Yumi chyba oszalała! Skąd ona w ogóle
wiedziała, że on tu jest?!
-Chodź tu, Kruszynko.
KRUSZYNKO?! Brzmiało gorzej niż KLUSEK!
-
Kruszyna? Ładnie - uśmiechnęła się lekko, ale żałowała, że pies musi już iść.
-Taaak. Mamy zamówioną dzisiaj kastracje u weterynarza, więc
zwiał. I tak ci utniemy interes, słyszysz?
Mat zaskomlał i schował się za Victorią. Okej, chyba wkurzył
swoje siostry tym planem.
- Och,
biedny... nie róbcie mu tego - pogłaskała psa po łebku. Biedaczek.
-Musimy, myśli główką a nie głową – Yumi weszła do środka i
założyła Mathiasowi obrożę. –Mam nadzieję, że nie narobił ci kłopotów – dodała,
zapinając smycz.
- Nie
właściwie to nie...
Jezu, niech ona już idzie, zanim zjawi się jej ojciec.
Jezu, niech ona już idzie, zanim zjawi się jej ojciec.
No i
poszła. Mathias troszkę się opierał, warczał, skamlał. W końcu w alejce kawałek
dalej, za śmietnikiem, zmienił się w człowieka.
-Wcale nie myślę główką! – oburzył się.
-Nie, w ogóle – Yumi dźgnęła go palcem w pierś. –Zaproś ją
do kina, kretynie, a nie zakradaj się do niej jak przerośnięta wiewiórka!
Nadeszło
popołudnie. Victoria zabrała siostrę na spacer. Rzadko przebywały w domu.
Ojciec alkoholik i te sprawy.
Mathias akurat do niej szedł, gdy zauważył ją i Norę
skręcającą do parku. Yumi i Ayu wzięły go na spytki i solidnie opieprzyły. W
końcu uznał, że najwyższy czas „zdobyć” Victorię, skoro wszystko wskazywało na
to, że jest jego partnerką.
Podszedł do nich w parku, trzymając ręce w kieszeni kurtki
skórzanej.
- Mat,
cześć - Victoria uśmiechnęła się do niego. Mówiła już, że gościu jest mega
przystojny, nie? No to się powtórzy.
-Cześć – zerknął na Norę, która kawałek dalej bawiła się z
innymi dziećmi. –Podobno spotkałaś dzisiaj.. psa.. Yumi.
- Tak. I
jak przeżył wizytę u lekarza?
Mathias skrzywił się.
-Solidaryzuję się z nim i nie myślę o usuwaniu tej
najważniejszej części męskiej anatomii – jęknął.
Victoria
zaśmiała się. A potem usiadła na ławce i spojrzała na siostrę.
Mat usiadł obok niej, ale w kulturalnej odległości.
-Mam nadzieję, że się go nie wystraszyłaś. Jest łagodny,
tylko tak wygląda.
- Wiem,
zauważyłam. Przyjemna psina.
-Ano – podrapał się za uchem. –Słuchaj, tak się
zastanawiałem. Czy może chciałabyś skoczyć do kina?
- Do
kina? - spojrzała na niego i uśmiechnęła się. - Chętnie.
-Super! – ucieszył się. –To kiedy miałabyś wolny wieczór?
Dostosuje się.
Okej. Był playboyem, bogatym i rozpieszczonym chłopakiem,
ale przy niej zachowywał się jak szczeniak.
- Nie
wiem... Muszę porzucić komuś moją siostrę. To ta - wskazała na dziewczynkę
palcem.
-Ayumi by się nią zajęła – powiedział od razu. –Lubi dzieci,
poza tym, teraz spotyka się z jakimś starszym facetem i wolałbym, żeby
siedziała w domu – zdradził.
- A,
dobrze - uśmiechnęła się. - Więc powiedz, kiedy mamy iść do tego kina.
-Piątek? Pasuje ci?
- Jasne.
Będę w Multikinie o 21.
-Super – aż się rozpromienił w uśmiechu. Jego wilcza strona
właśnie znów merdała ogonem. –A może ja po ciebie przyjadę, co? Żeby ci się nic
nie stało? I odwieziemy Norę do mnie.
- No dobrze...
Już tego żałowała.
Już tego żałowała.
-A więc do zobaczenia w piątek. Będę o 20 – powiedział i
pochylił się. Szybko skradł jej całusa.
- Okej,
będę czekać - uśmiechnęła się do niego lekko.
No cudny jest. Co tu więcej mówić.
No cudny jest. Co tu więcej mówić.
Mathias obdarzył ją jeszcze jednym uśmiechem, po czym
pożegnał się i odszedł. Dopiero po jakimś czasie uzmysłowił sobie, że
powiedział o Norze używając jej imienia.
A Victoria oficjalnie mu go nie podała.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz