sobota, 5 października 2013

Rozdział 37. Zakochany kundel.

Hm... nie często widuje się dużego psa na swoim podwórku, prawda? Takie biednego, zdechlatego, ze smutnym spojrzeniem. Victoria nie wiedziała, czy wezwać pomoc czy co... No ale zwierz nie wyrażał chęci użarcia jej, więc wzięła go do domu, aby dać mu trochę mleka.
Mathias wciąż chełpił się swoim świetnym pomysłem, by udawać psa. Co prawda, wilkołak był większy od zwykłego psa, ale widocznie Victoria dała się na to złapać. Poczłapał za nią, udając, że kuleje na jedną łapę.
Victoria podała mu miseczkę z mleczkiem i pogłaskała go po łebku.
- Trzeba cię zabrać do weterynarza, słonko.
Zamachał ogonem troszkę żywiej i wypił mleko, chociaż mleka nienawidził. No ale, podawała mu je Victoria, więc nie narzekał. A gdy wypił, usiadł naprzeciwko niej i uznał, że trzeba zachowywać się jak dobrze wychowany pies. Podał jej więc łapę.
Dziewczyna uśmiechnęła się radośnie i ujęła jego łapę. Była wielgachna. Co to za mutacja wilków?
Mathias radośnie szczeknął (ćwiczył to w domu przed lustrem). Pokazał przy tym komplet ostrych zębów. Mocniej zaczął machać ogonem.
- Ojej, ale ty masz zębiska, stary - troszkę się przestraszyła, bo czemu nie. Kły, pazury, futro... Strach się bać. Ale już go wpuściła do domu, co zrobisz...
Mathias tymczasem zaczął się kręcić po kuchni. Oparł się łapami przednimi o blat i zaczął nosem wciągać zapachy tego, co Victoria gotowała. No, no. Jego plan miał minusy (chociażby taki, że nie mógł z nią rozmawiać).
- Głodny?
Zawsze i wszędzie, pomyślał. Pokiwał łbem, ze niby „tak”.
- No to dostaniesz trochę.
Wielkie to zwierzę. Wspominała już? Nie? Och. Wielkie było to zwierzę.
Ale nałożyła mu do miseczki trochę, więcej nie miała. Dla jej rodziny też musiało starczyć.
Mathias zjadł (było tego na dwa kłapnięcia pyskiem), po czym, po chwili zastanowienia, otarł się o jej nogi. Tak chyba robiły koty, ale może on po prostu był wyjątkowym psem. Victoria uniosła brwi wysoko. Matko boska, jaki słodki! Zaczęła go głaskaaać.
Właśnie tak mi rób, pomyślał zadowolony Mat, merdając ogonem na prawo i lewo. Uniósł łeb i polizał ją po twarzy.
Victoria zaśmiała się, głaszcząc go za uchem.
Przekręcił łbem, dysząc ciężko. Jak dobrze!
- Ojojoj, spokojnie, stary - uśmiechnęła się i cmoknęła go w czubek łba.
Zapiszczał z rozkoszy!
Zwabiona dźwiękami dziwnymi, po schodkach do kuchni zeszła siostra Victorii, Nora. Miała 5 lat, ubrana była w piżamkę z Myszką Minnie.
-Vicki? Co to? – zapytała, patrząc na psa. Mocno przytuliła swojego misia.
- Pies. Ale bardziej podobny do wilka. Chodź, nic ci nie zrobi - wyciągnęła do niej dłoń.
Mathias, gdyby w tej postaci miał brew, uniósłby ją wysoko. Vicki nic nie wspominała o siostrze, albo on miał sklerozę. Patrzył, jak dziewczynka wymija go, lekkim łukiem. Wywalił język, żeby wyglądać na „uśmiechniętego”, po czym podał jej łapę. Nora roześmiała się i złapała ją.
-Możemy go zatrzymać, Vicki? Jest nasz?
- Raczej nie... piękny z niego pies, pewnie się zgubił. No i poza tym, tata się pewnie nie zgodzi.
No to teraz obie go miziały.
Mathias radośnie walił ogonem w ziemię. Ta mała była fajna, ale wolał Victorię. Podsuwał jej łeb, podawał łapę. Jakby trzeba było, zacznie biegać za piłką.
Chyba za bardzo wczuł się w rolę. A piłki to przeżytek, pies ma biegać za patykiem. To tak jak z mężczyznami...
- Jesteś głodna? - zapytała Norę.
-Tak! – Nora wdrapała się na stolik, a Mathias usiadł obok niej. –Jak on ma na imię?
- Nie wiem, a jakbyś chciała go nazwać? - Victoria podała siostrze spaghetti.
-Klusek! – zawołała Nora, a Mathias skrzywił się. Nie był gruby! To futro!
- Klusek? - Vici uniosła brew. - Serio? Niie.
-No ale zobacz, jest taki puchaty!
Mathias usiadł obok Victorii i położył łeb na jej kolanach.
- Jemu się chyba nie podoba - uśmiechnęła się lekko do siostry, a potem pogłaskała wilka po łbie. - Jedz.
Nora jadła, patrząc z uwielbieniem na siostrę. Zazdrościła jej jednak, że piesek woli ją.
Mathias polizał dłoń Victorii.
- Oho, ktoś się zaczyna przyzwyczajać.
-Naprawdę nie możemy go zatrzymać? – zasmuciła się Nora. –Może być w moim pokoju. Będę go karmić!
- Nora...
-Proszę! – jej oczy zrobiły się jak spodki i wypełniły łzami.
-Co tu się dzieje? – zagrzmiał ktoś od progu. Ojciec Victorii i Nory wrócił.
Och, super - pomyślała wystraszona Victoria i wstała.
- Nic takiego. Idź się umyj, a ja przygotuję ci obiad.
-Czemu ten dzieciak wyje od samego rana? Człowieka głowa boli, a ona skamle!
Nora wystraszyła się. Zeskoczyła z krzesła i podeszła do psa. Mocno się do niego przytuliła, podczas gdy Mathias próbował ogarnąć, o co chodzi. Nie podobała mu się jednak woń tego człowieka. Pachniał alkoholem.
- Była po prostu głodna - Victoria stanęła przed Norą i psem. - Zaraz wróci do pokoju.
-A co to za kundel? – ryknął mężczyzna.
- Przypałętał się i nie mogę go wygonić.
No cóż, kłamstwo szło jej coraz lepiej.
-Nic nie potrafisz zrobić dobrze! – złapał ją za ramię i pociągnął mocno. Mathias zareagował instynktownie. Wyskoczył do przodu i zaczął warczeć, osłaniając sobą Victorię i Norę.
Victoria była szczęśliwa i zaczęła dziękować sobie w duchu, że wzięła tego psa do domu. Tylko potem będzie gorzej, jak już pies sobie pójdzie.
-Idź, psik! – ojciec zamachnął się ręką, ale Mathias nie ustąpił. Jeśli ten człowiek jeszcze raz tknie Vicki, to go zabije.
- Hej, spokojnie - powiedziała w końcu Victoria, ale bała się dotknąć psa. Skąd mogła wiedzieć, może zaraz ruszy na nią, nie? No.
Ojciec wzruszył ramionami. Jak ten kundel zabije te jego potomstwo ,to będzie mniej gęb do wyżywienia.
-Pozbądź się go – powiedział tylko i poszedł do swojego pokoju. Włączył TV i z małej lodówki wyjął piwo. A po chwili już spał.
Victoria odetchnęła z ulgą.
- Nora, idź się ubierać. Pójdziemy na spacer z... Kluskiem - sama zabrała się za zmywanie.
Nora pobiegła na górę, ale wtedy ktoś zapukał do drzwi mieszkania Victorii. Na progu stała.. Yumi. Ze smyczą.
- Yumi? Co ty tu robisz? - uniosła brew. - Skąd wiesz, gdzie mieszkam?
-Och, nie wiedziałam – uśmiechnęła się. Zawsze dobrze kłamała. –GPS. Nie masz tu przypadkiem mojego psa? – zapytała. –Ma chipa.
Mathias oburzył się. Yumi chyba oszalała! Skąd ona w ogóle wiedziała, że on tu jest?!
-Chodź tu, Kruszynko.
KRUSZYNKO?! Brzmiało gorzej niż KLUSEK!
- Kruszyna? Ładnie - uśmiechnęła się lekko, ale żałowała, że pies musi już iść.
-Taaak. Mamy zamówioną dzisiaj kastracje u weterynarza, więc zwiał. I tak ci utniemy interes, słyszysz?
Mat zaskomlał i schował się za Victorią. Okej, chyba wkurzył swoje siostry tym planem.
- Och, biedny... nie róbcie mu tego - pogłaskała psa po łebku. Biedaczek.
-Musimy, myśli główką a nie głową – Yumi weszła do środka i założyła Mathiasowi obrożę. –Mam nadzieję, że nie narobił ci kłopotów – dodała, zapinając smycz.
- Nie właściwie to nie...
Jezu, niech ona już idzie, zanim zjawi się jej ojciec.
            No i poszła. Mathias troszkę się opierał, warczał, skamlał. W końcu w alejce kawałek dalej, za śmietnikiem, zmienił się w człowieka.
-Wcale nie myślę główką! – oburzył się.
-Nie, w ogóle – Yumi dźgnęła go palcem w pierś. –Zaproś ją do kina, kretynie, a nie zakradaj się do niej jak przerośnięta wiewiórka!

Nadeszło popołudnie. Victoria zabrała siostrę na spacer. Rzadko przebywały w domu. Ojciec alkoholik i te sprawy.
Mathias akurat do niej szedł, gdy zauważył ją i Norę skręcającą do parku. Yumi i Ayu wzięły go na spytki i solidnie opieprzyły. W końcu uznał, że najwyższy czas „zdobyć” Victorię, skoro wszystko wskazywało na to, że jest jego partnerką.
Podszedł do nich w parku, trzymając ręce w kieszeni kurtki skórzanej.
- Mat, cześć - Victoria uśmiechnęła się do niego. Mówiła już, że gościu jest mega przystojny, nie? No to się powtórzy.
-Cześć – zerknął na Norę, która kawałek dalej bawiła się z innymi dziećmi. –Podobno spotkałaś dzisiaj.. psa.. Yumi.
- Tak. I jak przeżył wizytę u lekarza?
Mathias skrzywił się.
-Solidaryzuję się z nim i nie myślę o usuwaniu tej najważniejszej części męskiej anatomii – jęknął.
Victoria zaśmiała się. A potem usiadła na ławce i spojrzała na siostrę.
Mat usiadł obok niej, ale w kulturalnej odległości.
-Mam nadzieję, że się go nie wystraszyłaś. Jest łagodny, tylko tak wygląda.
- Wiem, zauważyłam. Przyjemna psina.
-Ano – podrapał się za uchem. –Słuchaj, tak się zastanawiałem. Czy może chciałabyś skoczyć do kina?
- Do kina? - spojrzała na niego i uśmiechnęła się. - Chętnie.
-Super! – ucieszył się. –To kiedy miałabyś wolny wieczór? Dostosuje się.
Okej. Był playboyem, bogatym i rozpieszczonym chłopakiem, ale przy niej zachowywał się jak szczeniak.
- Nie wiem... Muszę porzucić komuś moją siostrę. To ta - wskazała na dziewczynkę palcem.
-Ayumi by się nią zajęła – powiedział od razu. –Lubi dzieci, poza tym, teraz spotyka się z jakimś starszym facetem i wolałbym, żeby siedziała w domu – zdradził.
- A, dobrze - uśmiechnęła się. - Więc powiedz, kiedy mamy iść do tego kina.
-Piątek? Pasuje ci?
- Jasne. Będę w Multikinie o 21.
-Super – aż się rozpromienił w uśmiechu. Jego wilcza strona właśnie znów merdała ogonem. –A może ja po ciebie przyjadę, co? Żeby ci się nic nie stało? I odwieziemy Norę do mnie.
- No dobrze...
Już tego żałowała.
-A więc do zobaczenia w piątek. Będę o 20 – powiedział i pochylił się. Szybko skradł jej całusa.
- Okej, będę czekać - uśmiechnęła się do niego lekko.
No cudny jest. Co tu więcej mówić.
Mathias obdarzył ją jeszcze jednym uśmiechem, po czym pożegnał się i odszedł. Dopiero po jakimś czasie uzmysłowił sobie, że powiedział o Norze używając jej imienia.
A Victoria oficjalnie mu go nie podała.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz