I nadszedł ten magiczny wieczór w życiu watahy Sky'a,
kiedy to spotykali się wszyscy w jego domu w lesie (bo nie na łące przecież),
aby dyskutować o partnerach i partnerkach. Oczywiście nie odbędzie się bez
piwa, wódki, whisky i innych takich, a także bez grilla, chipsów i innych
takich. Wszyscy powoli się schodzili. Obowiązkowo przyszedł nawet David. Był
lisem, ale trzymał się z wilkami, co zrobisz, lubił ich towarzystwo i możesz mu
naskoczyć. No a poza tym, chętnie posłucha sobie o planach na przyszłość swoich
przyjaciół. Zastanawiał się, kogo wybierze ta sierotka Marysia, znaczy Mathias
oraz jego drugi przyjaciel, następna sierotka Ala, czyli Sky.
Który akurat zasiadał do stołu i spojrzał na swoje stadu dumnie i z błyskiem w oku. Może to całe alfowanie nie będzie takie złe...
- No dobra, oficjalnie otwieram nasze Tajne Zgromadzenie. Od razu powiadamiam, iż nie będzie żadnych śmiechów i chichów z powodu waszych wyborów.
No bo różne przypadki się zdarzały... naprawdę, R Ó Ż N E.
Który akurat zasiadał do stołu i spojrzał na swoje stadu dumnie i z błyskiem w oku. Może to całe alfowanie nie będzie takie złe...
- No dobra, oficjalnie otwieram nasze Tajne Zgromadzenie. Od razu powiadamiam, iż nie będzie żadnych śmiechów i chichów z powodu waszych wyborów.
No bo różne przypadki się zdarzały... naprawdę, R Ó Ż N E.
Dzisiejszego dnia wilkołaczyce wyglądały naprawdę ślicznie
(a jeszcze ktoś ogłosi do nich prawo, a one będą potem wyglądać nieładnie na
zdjęciach?). Yumi miała na sobie czarną sukienkę za kolano, która lekko opinała
ją w talii, a poniżej pasa rozchodziła się lekkimi falami. Długie włosy
pozostawiła rozpuszczone, wpięła w nie tylko malutką kokardę, tuż nad lewym
uchem. Jej siostra również założyła sukienkę, ale Ayu mniejszą wagę
przywiązywała do stroju. Jej serce już do kogoś należało, więc niezależnie od
dzisiejszego wieczoru, z nikim się nie połączy.
Gdy wszyscy zasiedli, nagle zrobiła się lekko drętwa
atmosfera. Zazwyczaj wszyscy byli otwarci i weseli, ale ten Wieczór był inny, w
końcu dziś panowie mieli ogłosić, z kim chcą spędzić resztę życia (wilkołaki,
jak wilki, łączyły się w pary na całe życie).
-Okej, może zacznę – wstał jeden z młodszych wilkołaków i
spojrzał na swojego Alfę.
-
Słuchamy - uśmiechnął się do niego szeroko i ciepło. Był tym Alfą, który jest
miły i sie troszczy.
- Właśnie, słuchamy - ponaglił go David. Ty, a może któryś z wilków ogłosi Davida swoim partnerem? No, to by było mocne.
- Właśnie, słuchamy - ponaglił go David. Ty, a może któryś z wilków ogłosi Davida swoim partnerem? No, to by było mocne.
-Ja, Peter Jaws, ogłaszam.. ogłaszam swoje prawo do Faith
Davis – zerknął szybko na nastolatkę, która spłoniła się wdzięcznie. –Czy
przyjmiesz mnie, Faith..?
-Tak – wyszeptała, po czym podeszła do Petera i dotknęła
lekko jego dłoni.
-On ma 18 lat, ona 16 – westchnęła Yumi na ucho Sky’a.
–Ciekawe, czy wiedzą co to bezpieczny seks – dodała tak, by tylko on ja
słyszał.
Sky
uśmiechnął się i spuścił wzrok w dół, a potem zerknął na nią. To miał być taki
nieświadomie uroczy gest/czynność/czy cokolwiek.
- Mam nadzieję, że chodzili na biologię, bo inaczej będziemy mieli szczeniaki. Okej, następny.
- Mam nadzieję, że chodzili na biologię, bo inaczej będziemy mieli szczeniaki. Okej, następny.
Peret i Faith usiedli, ze splecionymi dłońmi. Byli
zadowoleni, że Alfa się nie sprzeciwił.
Ku zdumieniu zgromadzonych, wstał Mathias.
Yumi złapała Sky’a za rękaw, ale miała na twarzy szeroki
uśmiech, a w oczach radość. Jej braciszek!
-Ja, Mathias Sakai, ogłaszam swoje prawo do Victorii Quinn.
Jako że nie jest ona wilkołakiem, nie mogę jej zapytać, czy mnie przyjmie, ale
zrobię wszystko, by to zrobiła – oznajmił i uśmiechnął się lekko do Sky’a.
- Jesteś
pewny? - zapytał z pełną powagą, że nawet David się zdziwił.
-Tak, jestem pewien. To ona, Sky – dodał ciszej. –Tylko ona.
Yumi otarła łzę z kącika oka. Bardzo lubiła Victorię i
cieszyła się, że Mathias ją wybrał.
Wstał kolejny wilkołak i znów byli świadkami sceny
połączenia się. Oczywiście, prawdziwe połączenie zostanie nawiązane później, w
zaciszu sypialni, ale cii..
Yumi oddała się marzeniom. W jej wizji Sky wstawał i
ogłaszał wszem i wobec, że ma wobec niej prawo, a ona z radością się zgadza. A
potem żyją razem, długo i szczęśliwie, wychowując gromadkę małych wilkołaków.
Ech.
Zamyślona, przegapiła kolejną parę. Nieświadomie też cały czas
wciąż trzymała w rękach rękaw Sky’a.
- Okej,
to by było na tyle - poinformował wszystkich Sky, wstając z krzesła. -
Gratuluję i życzę szczęścia na nowej drodze życia i tak dalej i tak dalej,
proszę, nie śpieszcie się tak ze szczeniakami, co? Dzięki.
Yumi nagle
drgnęła. Zawsze miała dobry węch.
-Sky, ktoś wkroczył na twoją ziemię – szepnęła.
- Och,
come on - przewrócił oczami. - Ktoś zamawiał pizzę? David?
- Nie - pokręcił głową.
- Matko - jęknął i podszedł do okna. Wyjrzał przez nie i dostrzegł paru chłopaków, kierujących się w stronę drzwi. - Ktoś wspominał coś o imprezie?
- Nie - pokręcił głową.
- Matko - jęknął i podszedł do okna. Wyjrzał przez nie i dostrzegł paru chłopaków, kierujących się w stronę drzwi. - Ktoś wspominał coś o imprezie?
-Oni pachną jak wilki – mruknął Mathias, wsadzając ręce do
kieszeni. –Może to jakieś szczeniaki, które szukają watahy?
-Nie, ja znam jednego z nich – powiedział Peter. –To stado wilkołaków
z Waszyngtonu. Ten wysoki z zarostem to ich alfa. Sidney. .Sinedd.. Jakoś tak.
- Chcą
się bratać, czy co...
Sky otworzył drzwi i wkroczył na werandę. Obserwował uważnie pana Alfę.
- Witam - przywitał się grzecznie Sky.
Sky otworzył drzwi i wkroczył na werandę. Obserwował uważnie pana Alfę.
- Witam - przywitał się grzecznie Sky.
-Pozdrawiam cię, Alfo – Sinedd Fray uniósł rękę i pozdrowił
go gestem, który jednocześnie zatrzymał wilkołaki, które za nim podążały.
–Przybyliśmy w pokojowych zamiarach.
To dobrze
- pomyślał Sky.
- Mhm, okej. Chcecie się przedstawić? Opowiedzieć o sobie? Or whatever?
Niektóre wilki z watahy Sky'a patrzyły przez okna.
- Mhm, okej. Chcecie się przedstawić? Opowiedzieć o sobie? Or whatever?
Niektóre wilki z watahy Sky'a patrzyły przez okna.
-Przybyliśmy do was, gdyż jeden z naszych przyjaciół głosi
prawo do jednej z twoich samic – powiedział Sinedd. –Może poprosisz swoje
kobiety, by wyszły?
- Erm...
nie. Wybaczcie, chłopaki, ale nie znam was, nie ufam wam... I żadna z wilczyc
nic nie wspominała o nowym wilku.
Sinedd
uniósł brew.
-Presley spotkał ją, gdy był tutaj na wycieczce. I zakochał
się od pierwszego wejrzenia. Nie powinieneś stawać na ich drodze, Alfo –
powiedział cicho.
Kilka wilkołaczyc, w tym Yumi, wyszły na werandę, ale nie
same, Wilkołaki ze stada Sky’a otoczyły je, chroniąc przed obcymi.
Yumi dotknęła rękawa Sky’a, patrząc na nowe wilkołaki. Nie
znała żadnego z nich. Dlatego była zdumiona, gdy największy w barach wilkołak,
o szerokiej szczęce porośniętej kilkudniowym zarostem, z włosami o barwie
jesiennych liści, spojrzał na nią pożądliwie.
-Ja, Presley Scott, ogłaszam swoje prawo do Yumi Sakai.
Przyjmij mnie, kobieto – polecił twardo.
Yumi złapała mocno nadgarstek Sky’a i schroniła się za jego
plecami.
-Nie chcę – szepnęła.
Sky
zmrużył oczy i warknął cicho pod nosem.
- Nie sądzę, byś ty się jej podobał, panie Scott - dotknął jej dłoni, a potem ścisnął.
- Nie sądzę, byś ty się jej podobał, panie Scott - dotknął jej dłoni, a potem ścisnął.
-Nie do ciebie należy decyzja – odparł Presley, patrząc na
niego zimno. –Yumi Sakai jest moja. To moja partnerka. Chcę jej.
-Nie pozwól mu mnie zabrać – szepnęła Yumi, tuląc się do
pleców Sky’a. Czuła, że obok stoi również Mathias, który sobą przy okazji
zasłaniał Ayu. Wiedziała, że ani on, ani Sky nie pozwolą ich skrzywdzić.
-Wiesz
co? Właściwie to ta decyzja należy do mnie - zauważył Sky. - Bo to ja jestem
alfą stada, do którego należy Yumi. Także możesz zbierać swoje futro i wracać,
skąd przybyłeś.
-Chcesz wojny? – zapytał Sinedd, patrząc na swoje paznokcie.
–Skażesz mojego przyjaciela na samotność – dodał –Dla kobiety?
- Może u
was panują inne zasady, ale i nas jeśli kobieta nie chce mężczyzny, to niestety
on nic nie może z tym zrobić. Szuka dalej. I tak będzie i teraz. Yumi nigdzie
się nie wybiera - warknął.
Yumi zadrżała, słuchając jego słów. Mimo to było jej
strasznie zimno.
-Okej. Jeszcze zobaczymy.
-Będziesz moja – oznajmił cicho Presley Scott. –Czy tego
chcesz, czy nie. Kiedy z tobą skończę, będziesz błagać, żebym cię zatrzymał –
dodał i zmienił się w wilka. To samo zrobili jego koledzy i odbiegli,
zostawiając za sobą nieprzyjemny zapach zgniłych liści.
Sky
zacisnął wolną dłoń w pięść i odetchnął.
- Wracamy do środka - oznajmił, a wilki wraz z lisem zaczęły się wycofywać.
- Wracamy do środka - oznajmił, a wilki wraz z lisem zaczęły się wycofywać.
Ale Yumi nie była w stanie zrobić kroku. Tak bardzo drżała.
- Yumi -
powiedział cicho David, dotykając jej ramienia. - Chodź do środka - poprosił.
Wiedział, że Sky'a to nie było co prosić. I w ogóle wolał się nie odzywać do
niego na razie.
Skuliła się, gdy David jej dotknął. Poczuła się jak idiotka,
przecież to był jej przyjaciel. Nawet Mathias patrzył na nią z niepokojem. Ale
Yumi, od dłuższego czasu czuła się bezpiecznie tylko z jedną osobą – Sky’em.
Gdyż, gdyby była wilkołakiem, a nie wilkołaczycą,
dzisiejszego wieczoru ogłosiłaby swoje prawo do Alfy. Ale tak mogła tylko
czekać.
- Yumi -
powtórzył David, z naciskiem.
-Tak – szepnęła, obejmując się ramionami. –Okej. Okej. Tak.
Do środka.
Mathias objął jednym ramieniem Yumi, drugim Ayu.
-Chodźcie do środka obie – powiedział, zaniepokojony.
David
spojrzał jeszcze ukradkiem na Sky'a, który wpatrywał się w ciemność przed sobą,
a potem wszedł do środka. Spojrzał porozumiewawczo na Mathiasa, a dopiero potem
usiadł na fotelu. No to cała atmosfera poszła w pizdu.
Sky został sam na werandzie. Dopiero teraz pozwolił pazurom i zębom wyjść i pokazać się nocy. Sam nie wiedział, czemu. Może dlatego, że był wściekły, że ktoś śmie wpierdalać się w jego watahę.
Sky został sam na werandzie. Dopiero teraz pozwolił pazurom i zębom wyjść i pokazać się nocy. Sam nie wiedział, czemu. Może dlatego, że był wściekły, że ktoś śmie wpierdalać się w jego watahę.
Faith tymczasem, razem z Ayumi, naszykowały ciepłą herbatę
dla wszystkich. Siłą wcisnęły kubek do dłoni Yumi, która wciąż się trzęsła.
Mathias wyszedł na werandę.
-Sky – powiedział cicho. Nie podchodził za blisko, widząc,
że alfa stracił panowanie nad nerwami. Och, sam miał na to ochotę.
On
odwrócił lekko głowę, dając mu do zrozumienia, że słucha.
-Potrzebujemy cię. Wszyscy. W środku – westchnął. Owszem,
był dominującym wilkiem, a jakże (nie uległym, jak np. Peter), ale czuł do
Sky’a nie tylko przyjaźń, ale przede wszystkim szacunek. Być alfa w tak młodym
wieku musiało być ciężkie jak cholera. –Cholera, Sky. Yumi cię potrzebuje.
Bo Mathias, jako najlepszy starszy brat na świecie,
wiedział, co czuła jego siostra.
- Jasne,
przepraszam - westchnął cicho, chowając kły i pazury. - Wracajmy - spojrzał mu
w oczy, a potem wszedł do środka. - Nowe rozporządzenie: nie rozmawiamy i nie
zadajemy się z tamtymi. Dotyczy to wszystkich, bez wyjątku - spojrzał
przelotnie na lisołaka, a potem na Yumi. Podszedł bliżej i ukucnął na przeciwko
niej. - Nic ci się nie stanie, nie zabierze cię, obiecuję.
Spojrzała na niego nieprzytomnie.
-Obiecujesz? – powtórzyła.
-
Przyrzekam - spojrzał jej w oczy. Był poważny, co naprawdę było świętem.
Zarzuciła mu ręce na szyję i wtuliła się. Wciąż drżała, ale
chłód powoli ustępował. Sky był taki ciepły. Uległe wilkołaki odwróciły wzrok,
czując, że ta chwila jest dosyć intymna.
Sky
przytulił ją do siebie mocno i pogłaskał po plecach.
- Jesteś bezpieczna tutaj, z nami, ze mną - szepnął jej na ucho.
- Jesteś bezpieczna tutaj, z nami, ze mną - szepnął jej na ucho.
Zacisnęła pięści na jego koszulce, przywierając do niego
cała.
-Wystraszyłam się – szepnęła ze wstydem.
- Wiem,
skarbie, wiem - powiedział cicho i pocałował ją w głowę. - Będzie dobrze, nie
skrzywdzi cię.
Rozluźniała się powoli. Na jej policzkach pojawił się
rumieniec.
-Przepraszam za kłopot, Sky – wyszeptała. W końcu też była
uległa, nie?
- Jaki
kłopot, jesteśmy rodziną. Chronimy się, pamiętasz?
-Pamiętam – zasmuciła się. No tak, byli „rodziną”. Ona była
dla niego kolejną siostrzyczką, którą musiał się opiekować. –Dziękuję, Sky. Już
mi lepiej – położyła dłonie na jego piersi, ale nie zdobyła się na to, by go
odepchnąć.
- Usiądź
i napij się czegoś ciepłego - uśmiechnął się do niej serdecznie.
Tak też zrobiła. Usiadła, poprawiła sukienkę i sięgnęła po
herbatę. Ale unikała wzroku wszystkich.
Sky
usiadł obok niej i wziął w swoje dłonie jej wolną dłoń.
- Soooł, erm... oglądamy jakiś film czy coś? - zagadnął nagle David.
- Soooł, erm... oglądamy jakiś film czy coś? - zagadnął nagle David.
-Można by – powiedział jeden z wilkołaków. –Ale możemy też
pograć w karty. Albo urządzić karaoke. Rozerwać się – dodał już mniej pewny
siebie.
-Możemy na chwilkę wyjść? – szepnęła Yumi do Sky’a.
- Jasne,
chodź - ujął pewniej jej dłoń i poprowadził schodami na piętro.
Pozwoliła mu się prowadzić. Nie była jeszcze na piętrze jego
domu. Cały czas, nawet gdy od czasu do czasu tutaj gotowała, była na parterze.
-Nie czujesz się tu samotny? – zapytała cicho.
- Daj
spokój, przyjeżdżamy tu tylko na łikendy - uśmiechnął się. - A w centrum NY mam
rybki, Oksymorona i Alfreda.
-Mhm.. – zazwyczaj bawiło ją, gdy wymawiał imiona swoich
rybek. Ale dziś nie było jej do śmiechu. Dopóki inny wilkołak nie ogłosi prawa
do niej, tylko Sky i Mathias chronili ją przed tamtym wilkołakiem. –Myślisz, że
mogłabym zatrzymać się tu na parę dni? Ten..on wie, gdzie mieszkam. Chyba.
Skoro ciebie nie ma w tygodniu, to nie będę nawet przeszkadzać.
-
Żartujesz sobie? Nie zostawię cię tu samej. A skoro nie możesz zostać z Ayu i
Matem, to zamieszkasz ze mną. Póki nie wykombinujemy, jak się pozbyć tamtego
palanta.
Spuściła głowę i wykonała nią lekki ruch, który zaprzeczał
jego słowom.
-Nie chcę powodować więcej kłopotów. Poradzę sobie, Sky –
szepnęła. Jeśli by z nim zamieszkała… Aż się uroczo zarumieniła na samą myśl.
–Nie chcę go ściągać do domu. Ayu wciąż bierze leki, a Mat ma teraz na głowie
Victorię.
- No to
tym bardziej powinnaś się do mnie przeprowadzić. Nawet, jeśli się dowie, to nie
odważy się zadrzeć z alfą, skarbie. Nalegam, Yumi.
-Dobrze. Skoro nalegasz.. – była mu posłuszna. Posłucha
wszystkiego, co jej każe zrobić. –Dziękuję, Sky.
- Ależ
proszę. Chodź, idziemy na dół.
-Poczekaj – złapała go za rękę. –Mogę się.. albo nie, to
głupie – zarumieniła się jeszcze bardziej.
- Możesz
co?
-Przytulić do ciebie jeszcze raz..
Okej. Działał na nią tak mocno, że aż się gubiła. Była
twardą dziewczyną, ale jako wilkołak była uległa, a Sky, nie dosyć, że
dominujący, to jeszcze alfa. Gdyby jej kazał, zostałaby nawet jego seksualną
niewolnicą… I nie narzekałaby na taki los.
Sky
uśmiechnął się do niej i przytulił ją mocno.
Dobrze, ze nie potrafi czytać w myślach, pomyślała Yumi,
wtulając się w niego. Zacisnęła palce na jego plecach, wspinając się na palce.
Mogłaby tak trwać całą wieczność.
Biedna Yumi :C
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :) Z resztą jak zawsze. ^_^ Czekam na dalszy ciąg i nominuję waszego bloga do LBA.
OdpowiedzUsuńU mnie są szczegóły :*