sobota, 21 września 2013

Rozdział 36. Inna wataha.

I nadszedł ten magiczny wieczór w życiu watahy Sky'a, kiedy to spotykali się wszyscy w jego domu w lesie (bo nie na łące przecież), aby dyskutować o partnerach i partnerkach. Oczywiście nie odbędzie się bez piwa, wódki, whisky i innych takich, a także bez grilla, chipsów i innych takich. Wszyscy powoli się schodzili. Obowiązkowo przyszedł nawet David. Był lisem, ale trzymał się z wilkami, co zrobisz, lubił ich towarzystwo i możesz mu naskoczyć. No a poza tym, chętnie posłucha sobie o planach na przyszłość swoich przyjaciół. Zastanawiał się, kogo wybierze ta sierotka Marysia, znaczy Mathias oraz jego drugi przyjaciel, następna sierotka Ala, czyli Sky.
Który akurat zasiadał do stołu i spojrzał na swoje stadu dumnie i z błyskiem w oku. Może to całe alfowanie nie będzie takie złe...
- No dobra, oficjalnie otwieram nasze Tajne Zgromadzenie. Od razu powiadamiam, iż nie będzie żadnych śmiechów i chichów z powodu waszych wyborów.
No bo różne przypadki się zdarzały... naprawdę, R Ó Ż N E.
Dzisiejszego dnia wilkołaczyce wyglądały naprawdę ślicznie (a jeszcze ktoś ogłosi do nich prawo, a one będą potem wyglądać nieładnie na zdjęciach?). Yumi miała na sobie czarną sukienkę za kolano, która lekko opinała ją w talii, a poniżej pasa rozchodziła się lekkimi falami. Długie włosy pozostawiła rozpuszczone, wpięła w nie tylko malutką kokardę, tuż nad lewym uchem. Jej siostra również założyła sukienkę, ale Ayu mniejszą wagę przywiązywała do stroju. Jej serce już do kogoś należało, więc niezależnie od dzisiejszego wieczoru, z nikim się nie połączy.
Gdy wszyscy zasiedli, nagle zrobiła się lekko drętwa atmosfera. Zazwyczaj wszyscy byli otwarci i weseli, ale ten Wieczór był inny, w końcu dziś panowie mieli ogłosić, z kim chcą spędzić resztę życia (wilkołaki, jak wilki, łączyły się w pary na całe życie).
-Okej, może zacznę – wstał jeden z młodszych wilkołaków i spojrzał na swojego Alfę.
- Słuchamy - uśmiechnął się do niego szeroko i ciepło. Był tym Alfą, który jest miły i sie troszczy.
- Właśnie, słuchamy - ponaglił go David. Ty, a może któryś z wilków ogłosi Davida swoim partnerem? No, to by było mocne.
-Ja, Peter Jaws, ogłaszam.. ogłaszam swoje prawo do Faith Davis – zerknął szybko na nastolatkę, która spłoniła się wdzięcznie. –Czy przyjmiesz mnie, Faith..?
-Tak – wyszeptała, po czym podeszła do Petera i dotknęła lekko jego dłoni.
-On ma 18 lat, ona 16 – westchnęła Yumi na ucho Sky’a. –Ciekawe, czy wiedzą co to bezpieczny seks – dodała tak, by tylko on ja słyszał.
Sky uśmiechnął się i spuścił wzrok w dół, a potem zerknął na nią. To miał być taki nieświadomie uroczy gest/czynność/czy cokolwiek.
- Mam nadzieję, że chodzili na biologię, bo inaczej będziemy mieli szczeniaki. Okej, następny.
Peret i Faith usiedli, ze splecionymi dłońmi. Byli zadowoleni, że Alfa się nie sprzeciwił.
Ku zdumieniu zgromadzonych, wstał Mathias.
Yumi złapała Sky’a za rękaw, ale miała na twarzy szeroki uśmiech, a w oczach radość. Jej braciszek!
-Ja, Mathias Sakai, ogłaszam swoje prawo do Victorii Quinn. Jako że nie jest ona wilkołakiem, nie mogę jej zapytać, czy mnie przyjmie, ale zrobię wszystko, by to zrobiła – oznajmił i uśmiechnął się lekko do Sky’a.
- Jesteś pewny? - zapytał z pełną powagą, że nawet David się zdziwił.
-Tak, jestem pewien. To ona, Sky – dodał ciszej. –Tylko ona.
Yumi otarła łzę z kącika oka. Bardzo lubiła Victorię i cieszyła się, że Mathias ją wybrał.
Wstał kolejny wilkołak i znów byli świadkami sceny połączenia się. Oczywiście, prawdziwe połączenie zostanie nawiązane później, w zaciszu sypialni, ale cii..
Yumi oddała się marzeniom. W jej wizji Sky wstawał i ogłaszał wszem i wobec, że ma wobec niej prawo, a ona z radością się zgadza. A potem żyją razem, długo i szczęśliwie, wychowując gromadkę małych wilkołaków.
Ech.
Zamyślona, przegapiła kolejną parę. Nieświadomie też cały czas wciąż trzymała w rękach rękaw Sky’a.
- Okej, to by było na tyle - poinformował wszystkich Sky, wstając z krzesła. - Gratuluję i życzę szczęścia na nowej drodze życia i tak dalej i tak dalej, proszę, nie śpieszcie się tak ze szczeniakami, co? Dzięki.
            Yumi nagle drgnęła. Zawsze miała dobry węch.
-Sky, ktoś wkroczył na twoją ziemię – szepnęła.
- Och, come on - przewrócił oczami. - Ktoś zamawiał pizzę? David?
- Nie - pokręcił głową.
- Matko - jęknął i podszedł do okna. Wyjrzał przez nie i dostrzegł paru chłopaków, kierujących się w stronę drzwi. - Ktoś wspominał coś o imprezie?
-Oni pachną jak wilki – mruknął Mathias, wsadzając ręce do kieszeni. –Może to jakieś szczeniaki, które szukają watahy?
-Nie, ja znam jednego z nich – powiedział Peter. –To stado wilkołaków z Waszyngtonu. Ten wysoki z zarostem to ich alfa. Sidney. .Sinedd.. Jakoś tak.
- Chcą się bratać, czy co...
Sky otworzył drzwi i wkroczył na werandę. Obserwował uważnie pana Alfę.
- Witam - przywitał się grzecznie Sky.
-Pozdrawiam cię, Alfo – Sinedd Fray uniósł rękę i pozdrowił go gestem, który jednocześnie zatrzymał wilkołaki, które za nim podążały. –Przybyliśmy w pokojowych zamiarach.
To dobrze - pomyślał Sky.
- Mhm, okej. Chcecie się przedstawić? Opowiedzieć o sobie? Or whatever?
Niektóre wilki z watahy Sky'a patrzyły przez okna.
-Przybyliśmy do was, gdyż jeden z naszych przyjaciół głosi prawo do jednej z twoich samic – powiedział Sinedd. –Może poprosisz swoje kobiety, by wyszły?
- Erm... nie. Wybaczcie, chłopaki, ale nie znam was, nie ufam wam... I żadna z wilczyc nic nie wspominała o nowym wilku.
Sinedd uniósł brew.
-Presley spotkał ją, gdy był tutaj na wycieczce. I zakochał się od pierwszego wejrzenia. Nie powinieneś stawać na ich drodze, Alfo – powiedział cicho.
Kilka wilkołaczyc, w tym Yumi, wyszły na werandę, ale nie same, Wilkołaki ze stada Sky’a otoczyły je, chroniąc przed obcymi.
Yumi dotknęła rękawa Sky’a, patrząc na nowe wilkołaki. Nie znała żadnego z nich. Dlatego była zdumiona, gdy największy w barach wilkołak, o szerokiej szczęce porośniętej kilkudniowym zarostem, z włosami o barwie jesiennych liści, spojrzał na nią pożądliwie.
-Ja, Presley Scott, ogłaszam swoje prawo do Yumi Sakai. Przyjmij mnie, kobieto – polecił twardo.
Yumi złapała mocno nadgarstek Sky’a i schroniła się za jego plecami.
-Nie chcę – szepnęła.
Sky zmrużył oczy i warknął cicho pod nosem.
- Nie sądzę, byś ty się jej podobał, panie Scott - dotknął jej dłoni, a potem ścisnął.
-Nie do ciebie należy decyzja – odparł Presley, patrząc na niego zimno. –Yumi Sakai jest moja. To moja partnerka. Chcę jej.
-Nie pozwól mu mnie zabrać – szepnęła Yumi, tuląc się do pleców Sky’a. Czuła, że obok stoi również Mathias, który sobą przy okazji zasłaniał Ayu. Wiedziała, że ani on, ani Sky nie pozwolą ich skrzywdzić.
-Wiesz co? Właściwie to ta decyzja należy do mnie - zauważył Sky. - Bo to ja jestem alfą stada, do którego należy Yumi. Także możesz zbierać swoje futro i wracać, skąd przybyłeś.
-Chcesz wojny? – zapytał Sinedd, patrząc na swoje paznokcie. –Skażesz mojego przyjaciela na samotność – dodał –Dla kobiety?
- Może u was panują inne zasady, ale i nas jeśli kobieta nie chce mężczyzny, to niestety on nic nie może z tym zrobić. Szuka dalej. I tak będzie i teraz. Yumi nigdzie się nie wybiera - warknął.
Yumi zadrżała, słuchając jego słów. Mimo to było jej strasznie zimno.
-Okej. Jeszcze zobaczymy.
-Będziesz moja – oznajmił cicho Presley Scott. –Czy tego chcesz, czy nie. Kiedy z tobą skończę, będziesz błagać, żebym cię zatrzymał – dodał i zmienił się w wilka. To samo zrobili jego koledzy i odbiegli, zostawiając za sobą nieprzyjemny zapach zgniłych liści.
Sky zacisnął wolną dłoń w pięść i odetchnął.
- Wracamy do środka - oznajmił, a wilki wraz z lisem zaczęły się wycofywać.
Ale Yumi nie była w stanie zrobić kroku. Tak bardzo drżała.
- Yumi - powiedział cicho David, dotykając jej ramienia. - Chodź do środka - poprosił. Wiedział, że Sky'a to nie było co prosić. I w ogóle wolał się nie odzywać do niego na razie.
Skuliła się, gdy David jej dotknął. Poczuła się jak idiotka, przecież to był jej przyjaciel. Nawet Mathias patrzył na nią z niepokojem. Ale Yumi, od dłuższego czasu czuła się bezpiecznie tylko z jedną osobą – Sky’em.
Gdyż, gdyby była wilkołakiem, a nie wilkołaczycą, dzisiejszego wieczoru ogłosiłaby swoje prawo do Alfy. Ale tak mogła tylko czekać.
- Yumi - powtórzył David, z naciskiem.
-Tak – szepnęła, obejmując się ramionami. –Okej. Okej. Tak. Do środka.
Mathias objął jednym ramieniem Yumi, drugim Ayu.
-Chodźcie do środka obie – powiedział, zaniepokojony.
David spojrzał jeszcze ukradkiem na Sky'a, który wpatrywał się w ciemność przed sobą, a potem wszedł do środka. Spojrzał porozumiewawczo na Mathiasa, a dopiero potem usiadł na fotelu. No to cała atmosfera poszła w pizdu.
Sky został sam na werandzie. Dopiero teraz pozwolił pazurom i zębom wyjść i pokazać się nocy. Sam nie wiedział, czemu. Może dlatego, że był wściekły, że ktoś śmie wpierdalać się w jego watahę.
Faith tymczasem, razem z Ayumi, naszykowały ciepłą herbatę dla wszystkich. Siłą wcisnęły kubek do dłoni Yumi, która wciąż się trzęsła.
Mathias wyszedł na werandę.
-Sky – powiedział cicho. Nie podchodził za blisko, widząc, że alfa stracił panowanie nad nerwami. Och, sam miał na to ochotę.
On odwrócił lekko głowę, dając mu do zrozumienia, że słucha.
-Potrzebujemy cię. Wszyscy. W środku – westchnął. Owszem, był dominującym wilkiem, a jakże (nie uległym, jak np. Peter), ale czuł do Sky’a nie tylko przyjaźń, ale przede wszystkim szacunek. Być alfa w tak młodym wieku musiało być ciężkie jak cholera. –Cholera, Sky. Yumi cię potrzebuje.
Bo Mathias, jako najlepszy starszy brat na świecie, wiedział, co czuła jego siostra.
- Jasne, przepraszam - westchnął cicho, chowając kły i pazury. - Wracajmy - spojrzał mu w oczy, a potem wszedł do środka. - Nowe rozporządzenie: nie rozmawiamy i nie zadajemy się z tamtymi. Dotyczy to wszystkich, bez wyjątku - spojrzał przelotnie na lisołaka, a potem na Yumi. Podszedł bliżej i ukucnął na przeciwko niej. - Nic ci się nie stanie, nie zabierze cię, obiecuję.
Spojrzała na niego nieprzytomnie.
-Obiecujesz? – powtórzyła.
- Przyrzekam - spojrzał jej w oczy. Był poważny, co naprawdę było świętem.
Zarzuciła mu ręce na szyję i wtuliła się. Wciąż drżała, ale chłód powoli ustępował. Sky był taki ciepły. Uległe wilkołaki odwróciły wzrok, czując, że ta chwila jest dosyć intymna.
Sky przytulił ją do siebie mocno i pogłaskał po plecach.
- Jesteś bezpieczna tutaj, z nami, ze mną - szepnął jej na ucho.
Zacisnęła pięści na jego koszulce, przywierając do niego cała.
-Wystraszyłam się – szepnęła ze wstydem.
- Wiem, skarbie, wiem - powiedział cicho i pocałował ją w głowę. - Będzie dobrze, nie skrzywdzi cię.
Rozluźniała się powoli. Na jej policzkach pojawił się rumieniec.
-Przepraszam za kłopot, Sky – wyszeptała. W końcu też była uległa, nie?
- Jaki kłopot, jesteśmy rodziną. Chronimy się, pamiętasz?
-Pamiętam – zasmuciła się. No tak, byli „rodziną”. Ona była dla niego kolejną siostrzyczką, którą musiał się opiekować. –Dziękuję, Sky. Już mi lepiej – położyła dłonie na jego piersi, ale nie zdobyła się na to, by go odepchnąć.
- Usiądź i napij się czegoś ciepłego - uśmiechnął się do niej serdecznie.
Tak też zrobiła. Usiadła, poprawiła sukienkę i sięgnęła po herbatę. Ale unikała wzroku wszystkich.
Sky usiadł obok niej i wziął w swoje dłonie jej wolną dłoń.
- Soooł, erm... oglądamy jakiś film czy coś? - zagadnął nagle David.
-Można by – powiedział jeden z wilkołaków. –Ale możemy też pograć w karty. Albo urządzić karaoke. Rozerwać się – dodał już mniej pewny siebie.
-Możemy na chwilkę wyjść? – szepnęła Yumi do Sky’a.
- Jasne, chodź - ujął pewniej jej dłoń i poprowadził schodami na piętro.
Pozwoliła mu się prowadzić. Nie była jeszcze na piętrze jego domu. Cały czas, nawet gdy od czasu do czasu tutaj gotowała, była na parterze.
-Nie czujesz się tu samotny? – zapytała cicho.
- Daj spokój, przyjeżdżamy tu tylko na łikendy - uśmiechnął się. - A w centrum NY mam rybki, Oksymorona i Alfreda.
-Mhm.. – zazwyczaj bawiło ją, gdy wymawiał imiona swoich rybek. Ale dziś nie było jej do śmiechu. Dopóki inny wilkołak nie ogłosi prawa do niej, tylko Sky i Mathias chronili ją przed tamtym wilkołakiem. –Myślisz, że mogłabym zatrzymać się tu na parę dni? Ten..on wie, gdzie mieszkam. Chyba. Skoro ciebie nie ma w tygodniu, to nie będę nawet przeszkadzać.
- Żartujesz sobie? Nie zostawię cię tu samej. A skoro nie możesz zostać z Ayu i Matem, to zamieszkasz ze mną. Póki nie wykombinujemy, jak się pozbyć tamtego palanta.
Spuściła głowę i wykonała nią lekki ruch, który zaprzeczał jego słowom.
-Nie chcę powodować więcej kłopotów. Poradzę sobie, Sky – szepnęła. Jeśli by z nim zamieszkała… Aż się uroczo zarumieniła na samą myśl. –Nie chcę go ściągać do domu. Ayu wciąż bierze leki, a Mat ma teraz na głowie Victorię.
- No to tym bardziej powinnaś się do mnie przeprowadzić. Nawet, jeśli się dowie, to nie odważy się zadrzeć z alfą, skarbie. Nalegam, Yumi.
-Dobrze. Skoro nalegasz.. – była mu posłuszna. Posłucha wszystkiego, co jej każe zrobić. –Dziękuję, Sky.
- Ależ proszę. Chodź, idziemy na dół.
-Poczekaj – złapała go za rękę. –Mogę się.. albo nie, to głupie – zarumieniła się jeszcze bardziej.
- Możesz co?
-Przytulić do ciebie jeszcze raz..
Okej. Działał na nią tak mocno, że aż się gubiła. Była twardą dziewczyną, ale jako wilkołak była uległa, a Sky, nie dosyć, że dominujący, to jeszcze alfa. Gdyby jej kazał, zostałaby nawet jego seksualną niewolnicą… I nie narzekałaby na taki los.
Sky uśmiechnął się do niej i przytulił ją mocno.
Dobrze, ze nie potrafi czytać w myślach, pomyślała Yumi, wtulając się w niego. Zacisnęła palce na jego plecach, wspinając się na palce. Mogłaby tak trwać całą wieczność.


2 komentarze:

  1. Super rozdział :) Z resztą jak zawsze. ^_^ Czekam na dalszy ciąg i nominuję waszego bloga do LBA.
    U mnie są szczegóły :*

    OdpowiedzUsuń