sobota, 12 października 2013

Rozdział 38. Wilczek.

Mathias zbiegł na dół i otworzył drzwi, a jego twarz rozjaśnił radosny uśmiech.
-Przyszłaś - powiedział, jakby martwił się, ze Victoria go wystawi.
- No tak, zaprosiłeś mnie, to jak mogłabym odmówić? - uśmiechnęła się lekko i weszła do środka.
Mathias ujął jej rękę i pocałował ją lekko w dłoń.
Victoria zarumieniła się lekko, a potem ściągnęła buty.
- Więc co takiego chciałeś mi pokazać?
-Coś bardzo ważnego. Moich sióstr nie ma.
- Hm... ale nie zdejmiesz teraz przede mną spodni i gaci, co?
-Nie - zaprzeczył szybko. Nie, żeby nie miał na to ochoty. Ale żeby ona też. -Nie, spokojnie.
- Okej. No to zaczynaj.
Podał jej rękę.
-Proszę za mną.
Szła za nim dzielnie, zastanawiając się, o co chodzi. Nie należała do najcierpliwszych osób, także tego...
- Mam się bać?
-Troszkę. Ale nie skrzywdzę cię, przyrzekam. Zaufaj mi.
- Okeeeej...
U niego w pokoju usiadła na łóżku. Kurde, ale on orientował się w tym, że zasiał w niej ziarenko strachu, tak?
-Ok - Mathias kucnął naprzeciwko niej. -Posłuchaj. Przede wszystkim to, co ci powiem, musi pozostać tajemnicą, inaczej ktoś mógłby chcieć mnie skrzywdzić. Albo ciebie, ale to dopiero po moim trupie,
Victoria spojrzała na niego z zainteresowaniem. Dobra, teraz zastanawiała się nad wyjściem, bo chyba nie chciała słuchać dalej. Ale, haha, bardzo ciekawska z niej osoba.
- Mów.
-Widzisz, kochanie, a nie jestem zwykłym człowiekiem. Jestem wilkołakiem.
Victoria uniosła brwi wyżej.
- Dobre. Ale następnym razem dorób sobie jakieś uszy, ogon czy coś. Wiesz, żeby było realniej.
Mathias westchnął, po czym zrobił pyk i tuż przed Vicki siedział wilk.
Victoria krzyknęła i odsunęła się gwałtownie, o mało nie zaplątując się w jego pościel. Jej serce przyśpieszyło. Ona sama zaczęła się bać.
Mat natychmiast się odmienił.
-Przepraszam, nie chciałem cię wystraszyć! - wyciągnął rękę, ale zaraz ją cofnął, bo nie wiedział, czy Victoria go zaakceptuje.
- Daj mi chwilę - wyszeptała, odwracając wzrok. Odetchnęła parę razy. Dopiero po paru minutach ciszy odezwała się. - Jak to możliwe...?
-Taki się urodziłem - wyznał, siadając na ziemi i patrząc na nią. -Cała moja rodzina tak ma.
- Poczekaj. To znaczy, że te wszystkie filmy i książki... o matko, to wszystko prawda? Chociaż na pewno są rzeczy, które nie są prawdą, co? - uśmiechnęła się delikatnie do niego, znów na niego patrząc.
-Zależy. Wampiry, faerie, zombie, ghule... to wszystko  to prawda. Pomiędzy złymi stworzeniami, a ludźmi, są Nocni Łowcy.
- Nie, czekaj, chwila - Victoria uniosła ręce w geście obrony. - Po kolei. Może najpierw ty. No wiesz, facet, który mi się strasznie podoba, zmienia się w wilka!
-Podobam ci się?
- Nie zmieniaj tematu! - odpowiedziała szybko, rumieniąc się.
-Ale ten temat jest ciekawszy!
- Ciekawszy to jest wilkołak, w którego się zamieniasz. Chcę wiedzieć.
-No mam w sercu jakby wilka, którego postać mogę przyjąć. Jestem samcem dominującym, ale alfą jest Sky.
- Och, jest więcej wilkołaków? Boli cię, kiedy się zmieniasz? - przysunęła się do niego bliżej. Powoli, ze spokojem. Boże, ta ciekawość kiedyś ją zgubi, naprawdę.
-Nie boli. Oczywiście, że jest ich dużo. W Nowym Jorku dwa duże stada, kilku samotników
- Aa... Fajnie... Okej... Odbija wam podczas pełni?
-Nie. To akurat wymysł ludzi z Hollywood.
-Erm... zmienisz się jeszcze raz w wilka? - poprosiła cicho.
Mathias bez słowa się zmienił. Spojrzał na nią i lekko zamachał ogonem.
Victoria nie kryła uśmiechu. Nieśmiało pogłaskała go po łebku.
Nagle ją oświeciło. Zrobiła taką minę, jakby przypomniała sobie coś ważnego.
- Pamiętam cię! Byłeś u mnie w domu!
Przekrzywił głowę i pokazał jej język. Owszem, był.
- O ty szpiegu! - ale nie potrafiła być na niego zła. Teraz głaskała go za uszkiem.
Położył jej łeb na kolanach i westchnął lekko.
- Ale masz wielki ten łeb, wiesz? - zaśmiała się cicho. Głaskała go powoli po miękkiej sierści. Boże, to naprawdę się działo, czy to tylko sen?
Nagle Mathias się zmienił i zamruczał, gdy dłoń Victorii przesunęła się po jego włosach.
-A wracając do tego, o czym mówiliśmy przed chwilą..
- O wampirach i jakiś Nocnych Łowcach? Nie wiem, czy chcę wiedzieć...
-Nie, nie. O tym, że ci się podobam.
- Naprawdę? No wiesz co? - prychnęła. - Nie wiem, skąd to wziąłeś - poprawiła włosy.
-Nie udawaj - spojrzał na nią, -Bo będzie mi smutno, że moje zainteresowanie jest nieodwzajemnione.
- Jesteś mną zainteresowany? - spojrzała na niego szeroko otwartymi oczami. Miała nadzieję, że się nie przesłyszała.
-Tak, ale skoro ja ci się nie podobam, to nie będę mówić dalej..
- No przecież dobrze słyszałeś.
No teraz to to na pewno był sen. Bankowo. No bo jak? Mathias Sakai zainteresowany jej marną osobą. Hahahaha! Dobre.
-Czyli jeśli cię teraz pocałuję, to dostanę w ryj czy nie>
- Niieee...
Nie byłaby w stanie go uderzyć! No gdzieżby! Jego? Nigdy.
-To dobre. Chociaż, nawet gdyby odpowiedź była inna, zrobiłbym to - przyciągnął ją do siebie i pocałował mocno.
Victoria była teraz najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Naprawdę. Odwzajemniła pocałunek, obejmując Mathiasa niepewnie za szyję.
Mrrr. Objął ją w pasie i zwolnił. Pocałunek przemienił się w leniwą, słodka pieszczotą.
Jedną dłoń zsunęła na jego ramię, a potem na pierś i niżej, aż wylądowała na jego plecach. Ojezusiemaryjo, jak on cudownie pachniał!
Pocałował ją w szyję, a potem w obojczyk.
-Myślałem, ze umrę, jeśli tego nie zrobię.
- Jeśli to nie dlatego, że mnie zaraz zjesz, to zgadzam się na częstsze takie... rzeczy... - zarumieniła się.
-Mówisz? - przesunął nosem po jej szyi. -Czemu miałbym cię zjeść?
Ofc, chyba, ze chodziło jej o TAKIE zjedzenie.
- Jesteś wilkołakiem - przypomniała mu. Oby jej szybko nie wypuszczał z objęć.
-Nie jem ludzi, kochanie.
- Nie? To w porządku. Nawet bardzo - uśmiechnęła się lekko. - Jeszcze raz - teraz to ona pocałowała jego, ale spokojniej niż on ją na początku.
Na życzenie, pomyślał, odwzajemniając pocałunek.
- To przyjemniejsze niż mówią i pokazują w filmach - szepnęła.
-Oczywiście, kochanie - odszepnął z wargami przy jej wargach. Po chwili lekko possał jej szyję.
Nieco połaskotało ją to i znów się lekko zaśmiała. Wtuliła się w niego mocno. Jak śni, to lepiej niech nikt jej nie szczypie, bo pozabija.
-Uwielbiam twój śmiech - powąchał jej szyję - uwielbiam twój zapach. Znajdę cię wszędzie,.
- Ja uwielbiam w tobie wszystko - uśmiechnęła się, spoglądając na niego.
-Tak? Nawet to, że porastam futrem?
- Akurat psy bardzo lubię, więc... Wilki też.
-Ałć, to troszkę zabolało. Hau hau.
- Przepraszam, nie miałam nic złego na myśli!
-Wiem - roześmiał się i dotknął nosem jej nosa. - Drażnię się z tobą, kochanie.
- Ej, nie rób tak więcej - pacnęła go lekko w ramię. - Zadam głupie pytanie. Mogę?
-Żadne twoje pytanie nie jest dla mnie głupie.
- Jeszcze nie usłyszałeś tego - mruknęła cicho do siebie. - Czy to znaczy, że teraz jesteśmy... no wiesz... razem? Parą?
-Tak - zapewnił ją. -A chcesz cos wiedzieć o wilkach?
- Yyy... może lepiej ty opowiedz...
Nie chciała wyjść na głupią. Nie chciała, żeby się z niej śmiał i tak dalej.
Usiadła za to z powrotem na łóżku.
-Wilki łączą się w pary na całe życie. Ty jesteś moją parą.
- Co?
-Nie bój się, to nie jest nic strasznego.
- No dobra. Opowiedz mi o tym... - uniosła brew wyżej.
O matko, czy to znaczyło, że oni tu naprawdę tak i on jej nie wrabia ani nic? O ludzie kochani!
-No nie ma wiele do mówienia. Wilk po prostu czuje, a człowiek za tym idzie. U nas było odwrotnie, bot o ja wpierw się zainteresowałem, a ty jakby obudziłaś mojego wilka,.
- Ty mi się podobasz, odkąd przyjechałeś do Nowego Jorku... odkąd cię poznałam.
-Widzisz - sięgnął po jej rękę. -To przeznaczenie.


1 komentarz: