Silver
założyła okulary na nos i wyszła na miasto. Trzeba było sobie kupić jakąś nową
seksowną bieliznę na noce z Jace'em, prawda? A to, że i tak sie jej szybko
pozbywali, no to cóż...
Nie zdawała sobie sprawy z tego, że jest śledzona, dopóki ktoś
nie złapał jej za ramię i mocno go nie wykręcił. Pomiędzy łopatkami poczuła
czubek noża.
-Bądź grzeczna – powiedział czyjś głos.
Kilka
godzin później Jace bezskutecznie próbował dodzwonić się do Silver. Telefon
milczał, a on irytował się coraz bardziej. Owszem, jego dziewczynie zdarzało
się spóźniać, ale nigdy nie zdarzyło się jej nie przyjść.
W końcu zadzwonił do Davida.
-Cześć. Czy twoja siostra w ogóle już wyszła z domu? –
mruknął.
- Wyszła.
Ładnych parę godzin temu. A co? nie dotarła so ciebie?
-Nie.. byliśmy umówieni dopiero na teraz – Jace poczuł, jak
pomiędzy łopatkami spływa mu kropla zimnego potu. –Spróbuj ty do niej
zadzwonić, bo moich telefonów nie odbiera..
- Okej.
To czekaj - rozłączył się. Ale i od niego Silver nie odebrała. Zadzwonił do
Jace'a. - Nie odbiera. Może ma w torebce i nie słyszy. Wiesz, kobiety.
-Kobiety. Ale nie Silver. Zacznę dzwonić do naszych
znajomych. Czy mógłbyś – na chwilę urwał i głęboko odetchnął – czy mógłbyś
zadzwonić na policję..?
- Na
policję? Na policję dzwoni się po czterdziestu ośmiu godzinach - westchnął. -
Ale mamy wilkołaki. Zaraz zadzwonię, a ty przyjdź do nas jak najszybciej,
dobra?
Jace był
szybciej, niż David mógł policzyć. Był zdenerwowany. Nie lubił, gdy Silver
znikała z jego radaru.
-Jeśli coś jej się stało, to moja wina – jęknął.
- Niby
dlaczego? - David co chwilę patrzył na telefon.
Łowca przeczesał włosy palcami.
-Bo mam wrogów, a ona jest moją dziewczyną..
- Jeśli
coś jej się stanie, to cię zabiję - warknął David.
Ktoś zadzwonił do drzwi. To był Sky z Mathiasem.
Ktoś zadzwonił do drzwi. To był Sky z Mathiasem.
-Sam się zabije – powiedział sucho Jace. Przywitał się z
wilkołakami, z Mathiasem troszkę chłodno.
-Zgubiłeś Silver? Boże – westchnął Mat. –Nie przyszło wam do
głowy, że ona wreszcie z nim zerwała?
- Zamknij
się, Mat - poradził mu David.
- Nie ma co, bierzmy się do roboty - Sky zamienił się w wilka i zaczął nichać. David poszedł w jego ślady.
- Nie ma co, bierzmy się do roboty - Sky zamienił się w wilka i zaczął nichać. David poszedł w jego ślady.
Gdy i Mathias się zmienił, Jace poczuł się bezużyteczny. Nie
mógł nic zrobić. W końcu jednak coś przyszło mu do głowy.
-David, skorzystam z twojego laptopa.
Po chwili już logował się na stronę łowców, a tam znalazł
program do namierzania numerów telefonów. Wpisał numer telefonu Silver i
czekał.
Dobrze,
że było już ciemno. Nikt nie zauważy w ciemnościach lisa i dwóch, nieco
przerośniętych wilków...
Kierowali się zapachem. Urwał się dopiero po ładnych kilku kilometrach.
Kierowali się zapachem. Urwał się dopiero po ładnych kilku kilometrach.
Jace dogonił ich najszybciej, jak się dało.
-Znalazłem. Debil ze mnie, że nie pomyślałem wcześniej –
mruknął. Nie czekał, aż się zmienią w ludzi. –Stara fabryka w Queens. Jadę tam.
-
Jedziemy z tobą - powiedział Sky, kiedy wszyscy byli już ludźmi. - Dalej, nie
ma czasu!
Stara fabryka to raczej nie miejsce, gdzie mogłaby pójść Silver.
Stara fabryka to raczej nie miejsce, gdzie mogłaby pójść Silver.
No na pewno nie dobrowolnie. Wzięli auto Davida, ale to Jace
usiadł za kierownicą. Łamał wszystkie przepisy, gdy jechali. Zatrzymał się
tylko na chwilę, by uzupełnić broń i podarować trochę chłopakom, na wszelki
wypadek. Gdy stanęli pod fabryką, troszkę zdumiała go cisza. Oczekiwał krzyków,
ognia..
-Przede wszystkim Silver. Jak ją znajdziecie, zabierzcie ją
stąd, mną się nie przejmujcie – powiedział krótko.
- Nie.
Wyjdziemy stąd wszyscy. Żywi - powiedział Sky. Był ostry. W końcu był alfą,
dbał o swoje stado.
-Sky – Jace lekko dotknął jego ramienia. –Silver. Tylko ona
się liczy. Proszę – powiedział cicho.
- Idź
już, Jace. Ja z Mathiasem pójdziemy od tyłu - ruchem głowy kazał Matowi iść za
sobą.
Weszli. W
środku było bardzo cicho. Jace wyjął zaklęte noże, a runy na nich zalśniły
lekko. Sky z Mathiasem szli, ubezpieczając nawzajem swoje plecy.
Jace z dusza na ramieniu sprawdzał każdy pokój. Wyczuwał
metaliczny zapach krwi i słodki zapach śmierci, które od zawsze towarzyszą
wampirom. Jeśli skrzywdzili Silver, to tylko i wyłącznie jego wina.
W końcu, w jednym z pokoi, natknął się na jej torebkę.
Leżała rozerwana, a telefon był w strzępach pokrowca. Jace podniósł go i włożył
do kieszeni. Teraz był blady, czuł, jak po plecach spływa mu zimny pot. Gardło
miał tak zaciśnięte, że nie był w stanie nawet zawołać ukochanej.
David
zmienił się w lisa. W tej postaci był cichy jak nigdy. Szybko przemykał po
pomieszczeniach, szukając swojej siostry.
W końcu
Jace znalazł ją. Siedziała, przywiązana do krzesła. Na jej widok, całej i
zdrowej, poczuł, że aż mi drżą ręce. Silver siedziała. Nie miała siły krzyczeć. Uniosła głowę i
spojrzała na niego. Pokręciła lekko głową. Nie mógł się tu zbliżyć.
On jednak podszedł
szybkim ruchem przeciął jej więzy, po czym wziął ją w ramiona.
-Nic ci nie jest? – szepnął gorączkowo.
-
Taaak... tylko jakoś... słabo mi... wypił dużo krwi... - przytuliła się mocno
do niego, chowając nos w zagłębieniu jego szyi.
-Okej. Wszystko będzie dobrze, kochanie. Jest tu David, i
Sky.. wszyscy przyszli po ciebie – mówił jej, biorąc ją na plecy. Potrzebował
wolnych rąk. –Trzymasz się? Nie wolno ci zasnąć, Silver!
- Słabo
mi, Jace... oczy same mi się zamykają.
Nie miała siły w ogóle, więc łatwo się osuwała.
Nie miała siły w ogóle, więc łatwo się osuwała.
-Kochanie, mów do mnie! O czym chcesz. Możesz mówić o
serialach, o filmach, o ciuchach. Zagadaj mnie. Mów, jak bardzo mnie
nienawidzisz, że cię to wpakowałem – błagał, niosąc ją po schodach. Z daleka
pomachał Sky’owi i Matowi.
-
Nienawidzę cię strasznie...
Wilkołaki przybiegły.
- Wynośmy się stąd - powiedział Sky, widząc, jak strasznie mocno Silver próbuje mieć oczy otwarte.
Wilkołaki przybiegły.
- Wynośmy się stąd - powiedział Sky, widząc, jak strasznie mocno Silver próbuje mieć oczy otwarte.
-Mów dalej. Nienawidzisz mnie. Odejdę, i nikt cię więcej nie
skrzywdzi – Jace poprawił ją, by mu się nie zsuwała.
-Nie wyjdziecie stąd.. wszyscy. Nie uważaliście, że to za
łatwe?
-Idioci. Zwabieni w taką prosta pułapkę dla prawie martwej
dziewczyny..
-Wiedziałem – jęknął Jace, po czym podał Silver Mathiasowi,
ostrożnie, z czułością. –Proponuję wam wymianę. Pozwólcie im odejść. Ja
zostanę.
- Znasz
tych panów? - zapytał Sky, zmieniając swoje dłonie w łapy wilkołaka.
-Niedawno zabiłem kilka…kilkanaście osobników z ich
gniazda..
-To wiele tłumaczy – mruknął Mathias.
Zaczęła się walka. Wampiry rzuciły się na nich, a Jace
osłaniał sobą Mathiasa i Silver, chociaż wiedział, że żeby sprowadzić ich na
dół, musiałby nastąpić cud.
David nie
czekał, tylko wziął Silver od Mathiasa i uciekł na dół razem z nią. Był tylko
liosłakiem, nic by tam raczej nie zdziałał. A Mat przynajmniej jest
wilkołakiem.
Sky jako alfa i jako półwilkołak był bardzo silny, więc łatwo powalał te krwiożercze potwory.
Sky jako alfa i jako półwilkołak był bardzo silny, więc łatwo powalał te krwiożercze potwory.
Jace
również się nie oszczędzał. Teraz, gdy dołączył do nich Mathias, szło im
szybciej. Wycinał wampiry, czując, jak sam broczy krwią z wielu ran na swoim
ciele. Nagle, widząc, jak wilkołaki są od niego odciągane, pojął plan wampirów.
Od samego początku chodziło o niego.
Niezależnie, ilu wyciął, wciąż pojawiali się następni.
Słabł, z powodu ubytku krwi. Modlił się, by David zabrał stąd Silver.
Nie poczuł,
kiedy jeden z noży wampirów wbił się pod jego żebro. Poczuł dopiero ten, który
gładko wszedł w jego podbrzusze.
Nie czuł, jak przelatuje przez barierkę i spada w dół.
Widział to za to David, jak w zwolnionym tempie. Jace
spadał, rozłożywszy ręce, niczym skrzydła. Trwało to ułamek sekundy, a on miał
wrażenie, że minęły wieki, gdy ciało Jace’a uderzyło w podłogę, lekko się od
niej odbiło, po czym znieruchomiało, pod dziwnym kątem, w kałuży rosnącej krwi.
-O nie – jęknął Mathias i zaczął ze zdwojoną siłą walczyć z
wampirami.
Sky
zawarczał wkurwiony. Jego oczy przybrały barwę czerwieni. Rzucił paroma
wampirami, które chciały uciec, ale im nie wyszło.
W końcu
wampiry uciekły. Osiągnęły swój cel. Mathias podbiegł do Davida.
-Rusz się! Nie każ Silver na to patrzeć – warknął.
- Chcę go
zobaczyć - powiedziała Silver. Nadal byłą słaba, ale stanęła o własnych siłach
i ruszyła w stronę Jace'a.
- Erin - zaczął David, próbując złapać ją za rękę, ale ostatecznie się wycofał.
- Erin - zaczął David, próbując złapać ją za rękę, ale ostatecznie się wycofał.
Jace usłyszał jej głos. Próbował się poruszyć, ale jego
ciało już nie należało do niego. Zdołał lekko tylko unieść dłoń i niepewnie
poruszyć palcem. Było mu zimno, czuł, jak drętwieje. Każdy oddech niósł ze sobą
ból.
-E-erin? – wykrztusił, a na jego wargach pojawiła się
krew.
Mathias ukląkł po jego drugiej stronie. Przez chwilę miał
nadzieję, że Jace poradzi sobie z ranami od noża, ale teraz zauważył, że Łowca
ma złamany kręgosłup.
- Jace...
- uklęknęła obok niego i złapała go za rękę. Miała łzy w oczach. Próbowała nie
płakać, ale widok Jace'a w takim stanie... Jeszcze jego dłoń robiła się zimna.
-Erin – wybełkotał, próbując się
uśmiechnąć. –Cie-cieszę się…że nic ci nie jest.. – zakaszlał, a po jego brodzie
znów popłynęła krew.
- Jace...
- sama nie wiedziała co powiedzieć. Przeczesała jego włosy palcami, odgarniając
je z jego czoła.
-Kocham cię – szepnął. –Jesteś…najlepszym co mnie w życiu
spo-spotkało..
Mathias odwrócił wzrok. Ta chwila intymności, między Silver
i Jace’em. Ich ostatnie pożegnanie. Czuł się jak intruz.
- Ja
ciebie też kocham, Jace - pocałowała go w czoło. I to był ten moment, w którym
się rozpłakała.
Żaden z chłopaków jednak nie zrobił nic, bo nie mogli.
Żaden z chłopaków jednak nie zrobił nic, bo nie mogli.
-Przepraszam – dodał Jace, próbując złapać ją za rękę, tak
mocno, jak robił to wtedy, gdy szli ulica, lub gdy Silver miała koszmar. Przed
oczami przelatywały mu fragmenty z życia, ale wszystkie dotyczyły niej.
Pamiętał ich pierwszy pocałunek, pamiętał zapach Silver. Pamiętał, jak w nocy okrywał
ją kołdrą, gdy się odkrywała.
-Cieszę się… że ten o-ostatni raz.. mogłem cię..
z-zo-zobaczyć – jego głos powoli przechodził w charczenie.
Silver
uniosła jego dłoń do swoich ust i pocałowała ją. Płakała i nic nie mogła na to
poradzić. Nie mogła uwierzyć, że to koniec. To nie mógł być koniec.
- To się nie może tak skończyć - szepnęła, przytulając jego dłoń
- To się nie może tak skończyć - szepnęła, przytulając jego dłoń
A jednak. W chwili, gdy Silver wypowiedziała te słowa, pierś
Jace’a przestała się poruszać. Zagubiona w kącie jego oka łza spłynęła powoli
po jego skroni.