sobota, 6 lipca 2013

Rozdział 25. Gumeczka.


Jace wśliznął się do Silver przez okno. Lubił to robić i, jak zauważył, ona chyba również to lubiła, gdyż nie zamykała go tak dokładnie (a powinna, w końcu różne złe istoty chodzą po tym świecie!). Pomysły z nocnymi odwiedzinami były szalone, ale naprawdę nie mógł bez niej wytrzymać. Zamknął okno za sobą i na paluszkach podszedł do łóżka.
Jak zawsze poczuł czułość, widząc jak Silver śpi, z burzą czarnych włosów dookoła głowy. Wydawała się taka delikatna i kobieca.
Zaczął się rozbierać. W ciemnościach słychać było tylko cichy szelest jego ubrania, gdy został w samych bokserkach, a swoje ciuchy ułożył w kostkę i położył na krześle. Powoli wsunął się do łóżka i sięgnął ręką po Silver. Z czułością pocałował ją w usta.
Odwzajemniła pocałunek od razu, rozchylając jego wargi językiem. Zamruczała coś pod nosem, a jej dłonie powędrowały po jego rękach, aż na plecy.
Jace uśmiechnął się i dotknął dłonią jej biodra, przysuwając Silver do siebie.
-A gdyby to był ktoś obcy, próbując zbudzić cię ze snu pocałunkiem, księżniczko? - szepnął, przesuwając dłonią po jej boku. Miała na sobie koszulę nocną.
Uwielbiał to.
- Po pierwsze nie spałam, po drugie tylko ty pachniesz miętą, a po trzecie nikt inny nie byłby na tyle głupi, żeby tu wchodzić.
Pierwsze przemilczał, przy drugim jego mózg się wyłączył.
Tylko ty pachniesz miętą.
Pamiętała jego zapach, co, nie ukrywajmy, podnieciło go. Przywarł ustami do jej szyi, a dłońmi zaczął podwijać jej koszulę nocną do góry, odsłaniając ciało, które kochał i którego pożądał.
-Czekałaś na mnie? - szepnął, pieszcząc oddechem jej ucho.
- Nie pochlebiaj sobie - zamruczała, czując jego dotyk. Mrr, uwielbiała, kiedy jej dotykał.
Zaśmiał się cicho, ściągając jej lekko koszulę przez głowę. Gdyby każdej nocy czekała na niego naga w łóżku, wracałby z patroli o wiele szybciej (o ile w ogóle by na nie wychodził). Znów pocałował Silver prosto w usta, a jego dłoń wśliznęła się między jej uda.
Silver przegryzła dolną wargę, zaciskając palce na jego łopatkach. Potem pocałowała go mocno.
Zaczął ją powoli pieścić, z lekkim uśmiechem na wargach.
-Jesteś taka piękna - szepnął nagle, z czułością w głosie.
Plażo, proszę, ona to wie. Z drugiej jednak strony, czy nie przyjemnie się takich rzeczy słucha?
No.
Ugryzła go lekko w szyję, a potem cicho jęknęła mu do ucha.
-Szzz - szepnął kojącym głosem. -Obudzisz wszystkich, skarbie. Nie możemy być głośno..
Chociaż miał na to ochotę. Wsunął w nią palce i zaczął nimi ostrożnie poruszać.
Ano, i bądź tu cicho, człowiecze.
Silver zaciskała usta, zagryzała wargi, tłumiła jęki w Jace'owych pocałunkach.
W końcu odsunął się od niej na chwilę, by ściągnąć bokserki i z szuflady wyjąć prezerwatywy.
A potem się kochali. Co prawda nie było tak cicho, jak tego chcieli, ale nie było na co narzekać. Albo nikt nie wszedł, bo nie usłyszał, albo po prostu byli zbyt zawstydzeni, żeby im przerwać w t a k i m momencie.
Dla Jace'a spokojny, delikatny seks wciąż był nowością, ale nie chciał, by Silver czuła się wykorzystywana. Dlatego też starał się spełniać jej oczekiwania i, nomen omen, w czasie seksu dawał z siebie wszystko.
Gdy już troszkę ochłonął, oparł się na łokciach i uniósł nad nią.
-Jesteś cała? - trącił nosem jej szyję.
- Cała i zdrowa, i... - dotknęła jego nosa swoim i uśmiechnęła się, kiedy mina jej zżęła. - O mój panie - szepnęła, dotykając go za ramiona i lekko od siebie odpychając.
-Co jest? - odsunął się.
- Chyba gumka pękła.
-C-co?
Wysunął się z niej szybko i, niestety, musiał przyznać Silver rację. Latex nie podołał im radosnym igraszkom i pękł. Co oznacza, że..
-Powiedz mi, że to nie były twoje płodne dni - szepnął.
Silver zmarszczyła brwi i spojrzała na niego tak, jakby powstrzymywała się od tego, żeby mu nie przyjebać.
- Naprawdę zdaje ci się, że wiem takie rzeczy?
Odetchnął głęboko.
-Spokojnie - przytulił Silver do siebie i pocałował w czoło. -Nie zachodzi się w ciążę ot tak. Nie ma powodów do strachu, kochanie.
- Ot tak? Kochanie, do ciąży dochodzi podczas seksu. Który właśnie uprawialiśmy. Swoją drogą, bardzo fantastyczny i bajeczny. Ale to wciąż seks, który teraz mógł się skończyć zygotą.
-Silver, nie denerwuj się. Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Pękło, okej, ale ludzie starają się o dziecko latami, uprawiając więcej seksu niż my. Jutro pójdziemy do apteki i kupimy pigułki na po.
Roześmiała się sarkastycznie.
- Serio? Pigułki na PO? Jace, proszę cię. Jedyne po co jutro polecisz do apteki, to test ciążowy. Chociaż i tak trzeba będzie poczekać parę dni z tego co wiem.
-Polecę po co zechcesz - westchnął i położył się na łóżku. -Tylko już się nie martw, okej?
Jego myśli gnały jak szalone. Czy sperma Nefilim była inna od ludzkiej? Nigdy się nad tym nie zastanawiał. Ale magiczne nasienie? To jakiś absurd. Owszem, DNA w nim zawarte było inne, ale nie miało mocy zachodzenia w ciążę tak o.
Przyciągnął Silver do siebie.
-Będzie dobrze, skarbie. Nic się nie stało...

Minęły kilkanaście dni od czasu, kiedy pękła im gumka i Jace czekał na informacje od Silver. Po nocach śniły mu się małe dzieci, pożerane przez wampiry. Dlatego też więcej czasu poświęcał na patrole.
To nie tak, że nie chciałby dziecka, zwłaszcza gdyby jego mamą była dziewczyna, którą  kochał. Ale sprowadzanie niewinnej istoty na świat pełen potworów? Nie, nie miało to sensu..
Wszedł do mieszkania i rzucił klucze na blat szafki.  Zaczął ściągać z siebie skórzaną kurtkę, gdy wyczuł, że ktoś jest w domu.
Silver siedziała u niego w sypialni, na łóżku, z dłońmi położonymi na kolanach. Wpatrywała się w nie lub w ścianę.
- Ciotka się spóźnia - poinformowała go, kiedy wszedł do środka.
-Co? - zapytał. Nie był zaskoczony jej obecnością. Dał jej niedawno klucze. -Czyja ciotka?
- Okres. Tak się mówi - mruknęła.
-Aaa.. Co? Okres ci się spóźnia? Ile?
- Tydzień.
-O cholera..
Jace poczuł przypływ paniki, pierwszy, lekki. Klęknął na przeciwko Silver i ujął jej dłonie w swoje.
-Robiłaś test, kochanie?
- Jeszcze nie - pokręciła głową.
-Jak wtedy mnie opieprzyłaś, to poszedłem do apteki i kupiłem test - powiedział cicho. -Zaraz go zrobimy, okej?
Starał się przemawiać cicho i kojąco. Cóż, jeśli Silver jest w ciąży, niczego już nie zmienią.
- Okej, okej, daj mi to.
Wstał i z szafki w łazience przyniósł test ciążowy. Uznał za całkiem ironiczne to, że na pudełku był nadruk wesołej kobiety.
- No - wstała z miejsca, ściskając pudełko w dłoni. - To idę - i poszła wooolnym krokiem do łazienki.
Jace w międzyczasie naparzył dzban herbaty na ukojenie. Jednocześnie nie mógł oderwać wzroku od swoich dłoni. Był.. był kiepski w posiadaniu rodziny. Czy umiałby zająć się Silver i ich dzieckiem?
Po paru minutach Silver zawołała Jace'a.
Poszedł do łazienki, czując, jak z każdym krokiem coś coraz mocniej ściska mu gardło. Ale gdy wszedł do środka, uśmiechnął się słabo.
-I co..?
Silver podała mu test, na którym napisane było "PREGNAT".
-O cholera... - Jace usiadł obok niej i ujął test w rękę. Nagle zrobiło mu się gorąco i duszno. Jezu Chryste. Będzie ojcem.
Silver jedynie kiwnęła głową.
- Trzeba będzie powiedzieć moim rodzicom.
-Tak - bąknął. Wciąż wpatrywał się w test oszołomiony. Będą mieli dziecko. Małego człowieczka. -Wiele się zmieni..
- Nooo... bardzo wiele - położyła dłoń na swoim brzuchu, wpatrując się przed siebie, a potem stopniowo obniżając wzrok, aż w końcu widziała swoją dłoń na brzuchu.
-Będę się tobą.. wami opiekował - powiedział, ale czuł się raczej jak maszyna niż człowiek.
- No ja myślę - prychnęła. - Ale ja zdecyduję, kiedy powiemy moim rodzicom i Davidowi.
-Taaak - wciąż siedział. Wciąż trzymał ten test w rękach. -Nie.. nie wiem jak to jest być rodziną - powiedział nagle. Zaczął wyrzucać z siebie szybko słowa. -Nie umiem być ojcem. Wiem tylko jak to jest, gdy ojciec cię tłucze. A jeśli ja jestem taki sam jak on? Jeśli nie będę umiał kochać? Jak podołamy finansowo? Ty wciąż się uczysz, a ja jestem mechanikiem? Jezu Chryste, Silver, masz dopiero 18 lat, twoi rodzice mnie zabiją. To wszystko moja wina.
- Daj spokój, nie bawimy się w czyja to wina, ani że nie damy rady, bo coś tam. Teraz musimy być twardzi. Jak tamtej nocy, kocie - pogłaskała go po karku. Skoro on się rozklejał, to ona musiała być silna. Ale kuźwa, dziecko? Teraz?
No jak to się mówi "nie trzeba było się seksić".
Przyciągnął ją do siebie i przytulił twarz do jej brzucha.
-Masz rację. Przepraszam, Erin..
No. Trzeba się wziąć w garść, Jonathanie Christopherze Morgenstern, pomyślał. Był teraz głową rodziny. Małej, bo małej, ale..
-Powinnaś się położyć. Musisz o siebie dbać.
Poderwał się i wziął Silver na ręce.
-Jutro.. jutro pomyślimy o wszystkim innym. A dziś.. dziś może po prostu poleżmy. Ty, ja.. on..ona..
- No dobra - dała się nieść i położyć. - A właściwie, to wolałbyś chłopca czy dziewczynkę?
Wcisnął jej do rak kubek z herbata, upewniając się, czy nie jest zbyt ciepły. Ściągnął Silver buty i zaczął lekko masować jej stopy.
-Wystarczy, żeby było zdrowe - powiedział cicho.
Zamyślił się. Na kilka minut odpłynął gdzieś.
-Dziewczynkę - powiedział nagle. -Wtedy nie musiałbym martwić się tym, że pewnego dnia będzie musiała iść do Akademii Nefilim i zostać łowcą.
- W życiu nie poślemy tam mojego dziecka - warknęła. - Mowy nie ma.
-Myślisz, że my chcemy tam iść? - spojrzał jej w oczy. -Nie licząc wielkich rodów Nefilim, które są filarami tej szkoły, i tych, którzy z dziada pradziada są łowcami, reszta to zebrane z ulicy i poprawczaków dzieciaki, które mają to coś w genach. Jeśli masz do wyboru odsiadkę albo wolność i szansę szybkiej śmierci... - wzruszył ramionami. -Nas nikt nie pytał o zdanie. Ale ja też nie chcę, by nasze dziecko było łowcą.
"Nasze dziecko". Jak brzmiały te słowa!
- No właśnie. Dobra - westchnęła. - "Hej, tato, hej, mamo. Zgadnijcie co! Będziecie dzidkami za dziewięć miesięcy!".
Przełknął ślinę.
-Twój ojciec pewnie mnie wywali z domu - powiedział cicho.
- Nie, myślę, że nie - pogłaskała go po karku.
-Pobierzemy się - szepnął. -Chcę.. chcę żebyście oboje mieli moje nazwisko. To chyba najlepsze, co mogę wam dać - dodał gorzko, kładąc się obok niej.
- Co? Żadnego ślubu, bo dziecko. Nie, mowy nie ma.
Ałć, to zabolało.
-Jeszcze o tym pomyślimy, okej? - powiedział cicho. Henry de Varden albo go przegoni, albo każe poślubić jego córkę. Był człowiekiem z zasadami. A Jace.. Jace chciał, by wszystko było tak, jak powinno być. -Chcę tylko, żebyś była szczęśliwa. Oboje żebyście byli szczęśliwi - sprostował.
- Nie podoba mi się idea brania ślubu, bo laska zaciążyła. Po porostu nie. Poczekaj - wstała i poszła do łazienki. Po chwili krzyknęła. - Jace!
Słysząc strach w jej głosie, poderwał się, przewracając kubek. Herbata wylała się na podłogę, ale nie dbał o to.
-Co się stało?!
- Krew - szepnęła, patrząc na niego z ogromnym strachem w oczach. No świetnie, dwa tygodnie w ciąży, a ona już poroniła? No chyba sobie jaja robicie!
Jace nie pamiętał wiele z tego, co się potem stało. Zaczął trzeźwo myśleć dopiero wtedy, gdy dowiózł Silver na pogotowie i wniósł do środka. Na szczęście, było niewielu ludzi, a bardzo miła pielęgniarka zaraz zabrała ich do izolatki i wezwała lekarza. Potem kazała mu czekać na zewnątrz. Jace chodził w tę i z powrotem, co chwila tracą pięściami oczy.
A jeśli to jego wina? Jeśli nacisnął Silver albo zbyt mocno przytulił?
Ale po parunastu minutach wyszedł lekarz i uśmiechał się lekko.
- Pan jest chłopakiem tej dziewczyny, tak? Proszę się nie martwić.
-Nic im nie jest? - zapytał z nadzieją. -Mogę ją zobaczyć?
- Właśnie, chodzi o to, że nie było żadne dziecka. Nigdy. Erin de Varden nie poroniła, bo nigdy nie była w ciąży. Okres jej się po prostu spóźnił.
-C-co? Ale dzisiaj zrobiła test i wszystko..
- Testy nie zawsze mówią prawdę. Medycyna owszem. następnym razem proponuję wybrać się do lekarza ginekologa.
-M..okej .Dziękuję, panie doktorze. Czyli mogę zabrać Erin do domu?  -zapytał cicho.
- Oczywiście, do widzenia - pożegnał się z nim i poszedł.
Silver otwarła drzwi od sali. W sumie nie wiedziała, co powiedzieć, jak się czuć.
A Jace nie powiedział nic. Po prostu szeroko rozłożył ręce i mocno ją do siebie przytulił.
A ona wtuliła się w niego mocno. Z jednej strony zdążyła się nakręcić na to, ze jest w ciąży, oswoiła się z tym. Z drugiej cieszyła się, że jednak nie jest w cięży i nie będzie musiała rodzić za dziewięć miesięcy.
-Będziemy musieli bardziej uważać - powiedział, całując ją w czubek głowy. -Najedliśmy się nerwów, Silver. Ale ja.. naprawdę byłem gotów ponieść konsekwencje.
- Ja też. Wracajmy. Jutro zapiszę się do lekarza. Tak wiesz, żeby było - uśmiechnęła się i pocałowała go.
-Do jakiego lekarza? Jesteś chora? Coś cię boli? - znów spanikował.
- Jezu, nie - przewróciła oczami.
Czyli wszystko wracało do normy, wszystko było po staremu.
-To po co chcesz iść do lekarza..? - wziął ją za rękę, gdy wychodzili ze szpitala. Widząc lekki uśmiech pielęgniarki, zarumienił się.
- A po co się chodzi do lekarzy, Morgenstern? Na badania. Idźmy już stąd - ciągnęła go.
Odwiózł ją do domu, a następnie udał się na patrol. Owszem, czuł ulgę, że to jeszcze nie teraz, że Silver będzie miała szanse studiować, a nie grzebać się w pieluchach już, zaraz. Ale też czuł lekki żal. Wciąż był sam na tym świecie..
Gdy wracał z patrolu (na szczęście nic nie musiał zabijać tej nocy), zauważył otwartą całodobową cukiernię. Za to lubił Nowy Jork.
Silver spała sobie smacznie, kiedy obudziło ją coś. Czymś okazał się Jace, wchodzący do jej pokoju przez okno.
- Co jest?
-No przyszedłem do ciebie - powiedział, zamykając okno za sobą.
- Ale ja śpię dzisiaj.
Znów się zarumienił.
-Wiem, że masz okres i nie będzie seksu. Przyniosłem ci babeczki - pokazał torbę z logo cukierni. -Są jeszcze ciepłe.
- Jedzenie! - podniosła się i zaczęła się zajadać.
-Poza tym - podrapał się w nos - ja.. nie chcę cię odwiedzać tylko wtedy, gdy mamy ochotę na seks. Kocham cię, przecież wiesz.
- Wiem, wiem. Ja ciebie też. Kładź się, bo zimno.

Rozebrał się do bokserek i położył, nakrywając ich oboje kołdrą. Tak. Widok Silver zajadającej się babeczkami był równie cudowny, co oglądanie jej, gdy spała.
-Kocham cię - szepnął jeszcze raz, przytulając się do jej pleców.

2 komentarze: