sobota, 20 lipca 2013

Rozdział 27. Burlesca.

Navi zerknął na siebie i poczuł się jak idiota. Był Nefilim czystej krwi, jednego ze szlachetniejszych rodów, a teraz paradował w jedwabnej, czarnej koszuli, a na głowie miał opaskę z diabelskimi różkami. 
 Wieczór kawalerski jego kolegi był imprezą "tematyczną" i wszyscy mieli mieć czarne, jedwabne koszule i rogi. Przyszły Pan Młody miał nawet ogon doczepiony do spodni. Navi wiedział, że po północy, gdy skończy się okres bycia kawalerem, koledzy mieli dla niego białą koszulę, skrzydła i aureolę, by był przykładnym mężem.
Burleska jako forma teatralna była dość specyficzna. Nie wszędzie przecież występuje grupa młodych kobiet w seksownych strojach (często bieliźnie) i wykonując układ taneczny. Oczywiście śpiewają przy tym i eksponują swoje wdzięki. Na występy przychodzą mężczyźni jak i kobiety. W barze można napić się czegoś mocnego, a potem usiąść przy stolikach i patrzeć na tancerki.
To nie był pierwszy występ Emmy, głównej cheerleaderki prywatnego liceum. Zapisała się tu, bo... chciała, bo mogła. Dzisiaj to ona miała śpiewać solówkę. Jej kostium, odsłaniający długie nogi, ramiona i dekolt, był złoty, mienił się w świetle, reszta tancerek miała taki sam strój, tylko srebrny.
Po chwili wszystkie dziewczyny wyszły na scenę. Jednym z dzisiejszych rekwizytów były krzesła.
Tymczasem panowie rozsiedli się, części z nich, w tym Navi, zdjęła rogi. Zamówili napoje, a Pan Młody dostał honorowe miejsce. Navi, jako jego przyjaciel, ale nie najbliższy, siedział kawałek dalej. Nie przeszkadzało mu to, gdyż od dłuższego czasu skupiony był na Emmie, jakby to ona była nowym narkotykiem w jego organizmie. 
Dlatego też na początku nie skupił się na wdziękach kobiet, które pojawiły się na scenie.
A one przesuwały nogami, unosiły je nad krzesło, obracały się na nim, pstrykały palcami.
Navi skupił się na wokalistce, gdyż miała niesamowity głos. Aż zmrużył oczy. Nie, to niemożliwe, pomyślał. Ale ta dziewczyna była bardzo podobna do Emmy!
Dziewczyny kręciły biodrami, wypinały pupy i generalnie były bardzo seksowne, ale nie wulgarne.
Nie mógł oderwać od niej wzroku. I albo był szaleńcem i wszędzie widział już Emmę, albo to była Emma.
-Świetne są - powiedział drużba, patrząc na nie. -Zabawiłbym się z nimi.
Dziewczyny wkrótce skończył, a kurtyna opadła. Rozległy się oklaski. I to ogromne.
-Jest tu gdzieś szef? Zapłacimy za jeszcze jeden występ - powiedział Pan Młody.
- Tu raczej nie robią takich rzeczy, stary.
-Ech. Szkoda...
-Ale mamy na liście jeszcze klub ze striptizem - pocieszył go drużba. 
Nikt nie zauważył, że Navi się wymknął. Może nie był zawodowo Łowca, ale miał za sobą lata treningu. Umiał być cichy i dyskretny, gdy tego chciał.
Czekał na Emmę pod przebieralnią, bawiąc się swoimi różkami.
Emma wyszła po paru chwilach. W sukience, butach na płaskiej podeszwie, w płaszczyku, a na ramieniu miała torebkę. O mało zawału nie dostała, widząc Navi'ego.
- Co ty tu robisz?
Uniósł brew, patrząc na nią ze spokojem. Na ustach miał lekki uśmiech.
-Byłem na kawalerskim. Ale to akurat nic hmm.. niespotykanego. Pytanie raczej brzmi: co ty tutaj robisz?
- Pracuję - mruknęła, odwracając wzrok i wymijając go.
-Córka rodu Matthews? Wystarczy, że skiniesz palcem a już wszystko masz. Na wiele rzeczy mogę przymknąć oko, Emmo, ale nie na to, że dziewczyna, z którą się spotykam, mnie okłamuje.
- Nie okłamuję cię przecież - mruknęła. - Nie powiedziałam ci tylko - wzruszyła ramionami i pożegnała się z dziewczynami, a potem wyszła na zewnątrz.
Poszedł za nią. Kilka dziewczyn obejrzało się za nim i zachichotało dyskretnie.
-Jasne. Poszliśmy na randkę, ale nie uznałaś za stosowne powiedzieć mi, że tańczysz w bieliźnie..
- To jest burleska! - odwróciła się do niego przodem i wbiła palec w jego mostek.
-Okej, jest. Nie tańczysz naga na róże w barze ze spoconymi facetami. I nie traktuję tego tak. Po prostu.. poczułem się dziwnie widząc cię na scenie.
Był zazdrosny! Ona, w tym seksownym stroju, śpiewała dla nieznajomych!
- Wiem, powinnam ci powiedzieć, ale... Jezu, nikt o tym nie wie - odwróciła wzrok, idąc w stronę samochodu.
-Nie dziwię się, twoi rodzice, James, szkoła.. nikt by tego nie pochwalił - szedł obok niej.
- No właśnie. Więc, co z tym twoim wieczorem? - spojrzała na niego z lekkim uśmiechem.
-Poszli na striptiz. Nie mam 21 lat, i tak mnie nie wpuszczą - wzruszył ramionami. -Poza tym, oglądanie teraz tancerek egzotycznych nie byłoby tak..ciekawe.. jak spędzenie czasu z tobą.
Zła myśl naszła jego umysł.
- No to może odwiozę cię do domu, co? - zapytała, otwierając drzwi samochodu.
Złapał się za serce i roześmiał.
-Właśnie rozdeptałaś moje ego - oznajmił. -Nie jesteś głodna po występie? Niedaleko jest dobra knajpa.
W sumie to powinna jechać do domu, bo James się zdenerwuje. No ale co go nie zabije, to uczyni go zimnym sukinkotem, co mu będzie potrzebne, jeśli ma zamiar poderwać de Vardena. 
- A bardzo chętnie coś zjem - uśmiechnęła się. - Wsiadaj - i ona to zrobiła, a później już jechali.
-Nim mnie zabijesz - powiedział, lekko unosząc rękę. -Chcę tylko powiedzieć dwie rzeczy. Pierwsza: twoja tajemnica jest u mnie bezpieczna. 
Głównie dlatego, że nie chciał, by inni widzieli ją w tym stroju.
-Druga: wyglądasz nieziemsko w tym kostiumie.
- Zabijesz? Nie mam zamiaru ci wbijać noża w plecy, kochanie - położyła dłoń na jego kolanie.
-Nie, ty byś wbiła mi go prosto w serce, wpierw obcinając nim moje..atrybuty.
- Atrybuty?
-Nos. Mam wspaniały nos.
- Widziałam lepsze - puściła mu oczko.
-Łamiesz mi serce, kociaku.
- Wiem. To w którą stronę ta knajpka?
-Lewo. Dlaczego tańczysz w burlesce?
- Bo chcę, bo mogę.
Zamyślił się. Okej, czuł się z tym niesfojo.
-I nie przeszkadza ci to? Że oni wszyscy się na ciebie gapią? Że "myślą" o tobie? - zrobił cudzysłów palcami.
- Czasami tak, wiadomo. Ale ty tego nie zrozumiesz, jesteś facetem.
-Jestem, nie zaprzeczę - zgodził się. -Ale.. mimo to. Nie chciałaś nigdy z tym skończyć?
- Mówię ci, że ty tego nie zrozumiesz. Wy tylko biegacie w jedną i drugą i rzucacie do kosza. Potem spoceni się przytulacie w geście radości i zadowolenia, bo wygraliście.
-Ej, nie obrażaj koszykówki - prychnął Navi. -Może tego nie rozumiem, bo nie tańczyłbym w bieliźnie na scenie przed nikim innym niż ktoś, kogo kocham - powiedział cicho.
- Co to niby miało znaczyć?
-No mówisz mi, że nie rozumiem. Bo nie rozumiem.
- No i tak ma zostać.
-Jak chcesz, Emmo - powiedział spokojnie. Walczyły w nim dwa fronty. Jeden był zachwycony tą "nową" Emmą, wyzwoloną, seksualną i drapieżną. Drugi tęsknił za intelektualistką, z którą jadł pizze.
W końcu dotarli do tej knajpki i zajęli miejsca przy stoliku.
- Co mi proponujesz? - zapytała Emma, zaglądając do menu.
-Ja zawsze zamawiam taco, ale to trzeba mieć żelazny żołądek, kociaku. Podobno sałatka z makaronu zapiekana z warzywami jest dobra. Prowadzisz, więc zrezygnujemy z wina, ale świeży sok to dobra opcja.
- Okej, niech tak będzie - uśmiechnęła się do niego szeroko i przysunęła bliżej. Jej telefon wibrował w torebce i wibrował...
-Nie odbierzesz? - zapytał cicho, patrząc prosto w jej oczy.
- Nie - odpowiedziała krótko, patrząc na niego. - Na pewno nie jesteś zły?
-Nie jestem zły - westchnął. -Bardziej.. zaskoczony. Bo widzisz, Em.. jestem typem zazdrosnej osoby. Bardzo zazdrosnej - spojrzał jej znów w oczy. -Jeśli się z kimś zwiążę, ta osoba jest moja i tylko moja.
- Serio? - uśmiechnęła się wniebowzięta. Awww!
-Aczkolwiek nie ukrywam, że chciałbym znów zobaczyć jak tańczysz i śpiewasz - dodał, z lekkim błyskiem pożądania w oku.
- Chciałbyś - uniosła brwi i uśmiechnęła się.
-Chciałbym. Jak sama zauważyłaś, jestem tylko facetem.
- No właśnie - zaczęła głaskać jego dłoń opuszkiem palca. No takie sobie zajęcie znalazła.
Uśmiechnął się. Była śliczna. Nie tylko wyglądała jak anioł, ale miała też głos anioła. 
-Kiedy znów będziesz występowała..?
- Nie interesuj się, Navi.
-Chciałbym przyjść popatrzeć - mruknął. Leniwie przeciągnął się i położył jedno ramię na jej oparciu.
- Domyślam się, skarbie.
-Nie chcesz, żebym oglądał? - skrzywił się lekko. Ałć, to ubodło w jego męskie ego. W końcu dlaczego mogła pokazywać się innym, a nie jemu..?
- Nie - szepnęła, odwracając wzrok. I nagle powody, dla których tam poszła, zniknęły. Dziwne.
Przełknął ślinę. Okej. Gdyby rozmawiała z Navim, który ćpał, pewnie teraz dostałby ataku szału. I udowodnił jej, że jest  j e g o nawet w restauracji pełnej ludzi. Ale nowy Navi tylko troszkę posmutniał, co widać było w oczach. Swoje uczucia tłumił głęboko.
-Szanuję twoją decyzję, Em.
- Dzięki - odsunęła się od niego kawałek.
Zabrał ramię.
Zrobiło mu się troszkę niezręcznie.
A ciszę przerwała kelnerka, która podała im zamówione jedzenie.
-Smacznego - powiedział Navi, uśmiechając się do Emmy. Miał do niej słabość, naprawdę. Ale była pierwszą dziewczyną, która zainteresowała go po detoksie i całej reszcie. Nie umiał "podrywać na czysto". Ale też nie był dumny z tego, co robił w przeszłości..
- Wzajemnie.
No cóż, ona nigdy nie była podrywana, więc...
-Jak wam idą treningi? Wkrótce półfinały - zaczął w końcu, gdy cisza zaczęła go przytłaczać.
- Mamy świetny układ. Inne drużyny nas nie przebiją, mowy nie ma! - zaśmiała się. - Musimy zdobyć puchar, przecież nie mogę wyjść z tej szkoły bez. Za bardzo się starałam, ot co.
-Nie wątpię. Jesteście najlepsze. Podobno część z was chce jechać na stanowy konkurs drużyn cheerleaderek. Część drużyny chce jechać wam kibicować.
- Nie część, tylko cała drużyna jedzie na zawody. Jak pojedzie cześć, to to nie ma sensu. Poza tym, bez pełnego składu nie ma szans na występ, więc.
-Wiem, wiem. Słyszałem tylko plotki w szatni. Wiesz, Denny, jeden z rezerwowych, spotyka się z jedną z twoich koleżanek.. jak jej było na imię.. ta taka ruda, z dużymi oczami.
- Melissa - podpowiedziała mu. - Navi? - spojrzała na niego tymi swoimi wielkimi oczami.
-Może i Melissa, nie kojarzę was wszystkich.
Bo skupiam się na tobie, dodał w myślach.
-Mhm, co "Nvi"?
Emma ponownie się do niego zbliżyła, a potem pocałowała namiętnie w usta.
Mhm. Takie "Navi" to on rozumiał. Odwzajemnił pocałunek, obejmując ją. I z jego myśli wyleciały wszystkie obrazy burleski. Bo usta Emmy były znajome, dotykał ich wcześniej.
Emma dotknęła jego szyi i pogłaskała ją, a potem wsunęła palce w jego włosy na karku.
Pogłębił pocałunek, przesuwając dłonią po jej plecach, a drugą ujmując jej złote włosy. Dotknął ustami jej brody, policzka, a potem odnalazł ucho, które lekko złapał zębami. Chciał jej. Pragnął jej, ale nie tylko w kontekście seksualnym. Chciał ją zdominować.
Chciał byc jedyną osoba, która ją ogląda.
Emma uśmiechnęła się, a potem otworzyła oczy i pocałowała go w szyję.
Odwzajemnił uśmiech. 
Nad nimi ktoś chrząknął znacząco.
-Taco? - powiedział James, siadając po drugiej stronie stolika i sięgając po widelec Emmy. -Uwodząc moją siostrę, Finn, powinieneś się bardziej starć.
- James? Co ty tu robisz? - Emma spojrzała na niego przestraszona, ale nie odsunęła się od Navi'ego.
-Szukam mojej krnąbrnej siostry, która miała wrócić od koleżanki do domu dwie godziny temu. I znajduję ją, w ramionach koszykarza, w taniej knajpie.
- Sam jesteś krnąbrny - warknęła. No chamstwo się szerzy, doprawdy.
-Wszyscy się o ciebie martwią, Em - warknął, a rzadko to robił, zwłaszcza w stosunku do siostry. -Nie odbierasz telefonów. Skąd mamy wiedzieć, czy ktoś cię nie gwałci w ciemnej uliczce?!
James rzadko się denerwował. Ale gdy chodziło o Emmę, pojawiały się emocje.
-To moja wina, James - powiedział Navi. -Nie Emmy.
- Nie słyszałam, jak dzwoniłeś. Mam wyłączone dźwięki.
-Aha. I zegarka też nie masz.
- Spędzam dobrze czas. Spróbuj czasem.
-Cholera, Emma, mama i tata odchodzą od zmysłów!
-Przepraszam, James. Spotkaliśmy się przypadkiem i zaprosiłem ją na kolację. Straciłem rachubę czasu.
-Zamknij się, Finn.
- James! Uspokój się. Jak widzisz, nic mi nie jest, mam się dobrze, nawet bardzo dobrze.
-Widze. Widzę też, że znalazłaś sobie towarzystwo.
- Właśnie. W końcu znalazłam sobie towarzystwo. Tego też powinieneś spróbować.
-Em, wiesz, że nie chodzi mi o to. Ale o to, że mogłaś napisać głupiego smsa, żebyśmy nie musieli się o ciebie martwić..
Był czarodziejem, wiedział, jakie zagrożenia mogły na nią czyhać. No i wiedział, kim był Navi Finn, więc czuł, że jego siostrze nic nie grozi, mimo to, zasady są zasadami.
- Powiedziałam już, że straciłam rachubę czasu. To się zdarza, naprawdę.
-Dobra. Ale niech to będzie ostatni raz, okej? - poprosił i złapał ją za rekę. -Emma..
- No? Co jest?
-Nic. Cieszę się, że nic ci nie jest.
- Ja też. Możesz już wracać do domu.
James uniósł brew.
-A ty nie wracasz? 
Navi sięgnął po swój soczek. Nie no, gadajcie sobie, pomyślał. Jakby mnie tu nie było.
- Nie. Jestem na randce.
Już nie dodała, że też powinien spróbować czasem.
-Okej  -uniósł ręce. -A więc pójdę sobie, ale.. Finn - zrobił palcami gest "mam - cię - na - oku".
- Wiemy, James. Prowadź bezpiecznie.
-Bezpiecznie - burknął i wyszedł.
-Na czym my.. a. 
Przyciągnął ją do siebie i pocałował. I chociaż czuł na plecach wzrok Jamesa, nie przestawał.
Emma od razu odwzajemniła pocałunek. Równie namiętnie.
No tak, burleska byłą po to, aby zyskać pewność siebie w obliczu takich sytuacji i w ogóle Emma twierdziła, że fajnie by było mieć coś takiego jak pewność siebie. No i dostała. Pewność siebie i cudownego faceta.

1 komentarz: