sobota, 22 czerwca 2013

Rozdział 23. Randkowanie.

Emma ucieszyła się bardzo, kiedy pani od chemii postawiła i jej, i Navi'emu po szóstkach. Jemu się przydadzą, ona też nie pogardzi. Idealnie! No i teraz Navi miał zacząć ją podrywać jak na faceta przystało.
Gdy wyszli z sali chemicznej na przerwę, Navi poprawił krawat.
-Emma, zaczekaj chwilę – poprosił, nie wiedząc czemu denerwował się. –Przybij piątkę, partnerze – powiedział nagle, unosząc dłoń.
Uśmiechnęła się do niego szeroko i przybiła.
- No, takich dwóch jak nas trzech to nie ma ani jednego!
-Dokładnie – spojrzał na nią z góry i uśmiechnął się. –Co powiesz na świętowanie? Piątek, pizza? O ile jesz pizzę – dodał po chwili namysłu. Przecież była taka chuda, pewnie nie jadła śmieciowego żarcia.
- Oczywiście, że jem! - prychnęła, oburzona. - I chętnie się wybiorę.
-Świetnie. Przyjadę po ciebie.
Po chwili, bez namysłu, pocałował ją lekko w policzek i dołączył, jak gdyby nigdy nic, do chłopaków, którzy szli na trening.
Emma zarumieniła się, uśmiechnęła szeroko i poleciała niczym Kordian na chmurce do koleżanek.

            Gdy nadszedł piątek, Navi wbił się w granatowe dżinsy, czarną koszulkę i bluzę. Owszem, miał jeszcze jakieś i nie nalegał na to, by Emma zwróciła mu tę, którą pożyczyła. Szli na pizzę, więc starał się nie wyglądać zbyt formalnie, aczkolwiek Rayne wyśmiał już jego nastroszone włosy.
Podjechał pod dom Emmy i wyszedł z auta. Przez chwilę zastanawiał się, czy wszystkiego nie odwołac, ale w końcu zadzwonił do drzwi.
Otworzył mu James.
-Navi? Coś się stało?
-Ee.. Emma. Byliśmy umówieni..
-Och. Ooooch – powiedział przeciągle, mrużąc oczy. –Em, kochanie, do ciebie.
- Navi, cześć! - Emma miała na sobie białą sukienkę, ciepłe kozaki, bo zimno było jeszcze na dworze i płaszczyk czarny. Była gotowa. - To my idziemy, pa, James!
-Finn, moja siostra ma być w domu przed północą – warknął, po czym zamknął drzwi.
-Myślałem, że mnie lubi – powiedział Navi, zamyślony, drapiąc się po nosie.
- Wychodzisz z jego siostrzyczką - zauważyła, spoglądając na niego z uśmiechem.
-Przecież nie będziemy uprawiać dzikiego seksu na tylnym siedzeniu, tylko jeść pizzę – odparł i otworzył jej drzwi od strony pasażera.
- On to inaczej widzi... - usiadła i zapięła pasy. Dyskretnie jednak spojrzała na tylne siedzenie.
Owszem, było na tyle duże, by było im wygodne i na tyle mały jednocześnie, by czuli dreszczyk związany z seksem w aucie.
-Dobrze, że ja nie mam siostry. Nie miałaby życia przy trzech starszych braciach.
Emma zaśmiała się.
- To prawda. Biedni ci, którzy próbowaliby ją poderwać.
-Dokładnie. No i też jaki przykład byśmy jej dawali – prychnął.
Może Rayne i Evan dobry, ale Navi? Eks ćpun? Świetny przykład, nie ma to tamto.
Oj ciii.
- Mam ochotę na kebabową - powiedziała nagle Emma, patrząc na obrazy za oknem.
-O. Lubię, jak kobieta ma apetyt – przyznał. –Ja wolę hawajską.
- Fuj - zaśmiała się i spojrzała na niego.
Naprawdę jechała z nim na randkę? Matko moja, przecież to było takie nierealne. To tak, jakby teraz śniła!
-Bluźnisz, niewiasto – uśmiechnął się do niej. –Najlepsza pizza jaką kiedykolwiek jadłem – powiedział, skręcając na most Brooklyński. –Dzielnica nieciekawa, ale za to knajpa najlepsza.
- Może dasz mi spróbować, hm?
-Oczywiście. Zobaczysz, zwrócisz hawajskiej honor – zaśmiał się i zaparkował pod lekko obdrapanym budynkiem. Był to zwykły blok, ale na dole miał pizzerię.
Emma złapała go pod ramię i mocno się trzymała.
-Spokojnie, ze mną nic ci nie grozi.
No, może oprócz niego samego.
- Jestem spokojna.
-Wierzę na słowo – uśmiechnął się czarująco, chociaż to, że go trzymała tak mocno, mogło sugerować, ze boi się tego miejsca.
Gdy weszli do środka, kelnerka i stojący za kasą chłopak pomachali do Navi’ego przyjaźnie.
-Ten sam stolik, co zawsze? – zagadnęła brunetka, podchodząc do nich. Zmierzyła Emmę dyskretnym spojrzeniem. No, no. Rudzielec zawsze przychodził z drugim rudzielcem, a nie z dziewczyną.
Emma uśmiechnęła się do obojga przyjaźnie. No co, miła z niej osoba była i lubiła się uśmiechać.
-Tak, poproszę – oznajmił Navi i po chwili siedzieli już w boksie w samym rogu sali, oddzieleni od reszty roślinkami. –Zawsze przychodzę tu z bratem. Wiesz, dwóch facetów mieszkających samych i tak dalej.
- Rozumiem - otwarła menu. No, mieli kebab i Nestea.
Navi dał jej chwilę na zastanowienie się.
-Jeśli miałabyś ochotę, to mają tu sok ze świeżo wyciskanych owoców – powiedział nagle.
- Tak? Ooo, to ja chcę pomarańczowy.
            Gdy przyszła kelnerka, Navi złożył zamówienie i uśmiechnął się do Emmy łagodnie. Naprawdę mu się podobała. Była seksowna, ale przede wszystkim diabelnie inteligentna. To go kręciło. Ale ona nie wiedziała o jego przeszłości i bał się, ze jeśli prawda wyjdzie na jaw, spławi go w cholerę.
-Opowiedz mi coś o sobie – poprosił.
- Mówiłam ci już, że nie umiem opowiadać o sobie. Lepiej zadawaj pytania - patrzyła mu w oczy przez dłuższą chwilę, aż w końcu nie wytrzymała i odwróciła wzrok. Nadal była nieśmiała.
I ona również się bała, że jak prawda o niej wyjdzie na jaw...
-Okej. To za każdy pytanie, jakie ci zadam, ty zadasz jakieś mnie. Pasuje ci coś takiego? – zdjął bluzę i położył obok siebie. Tu było ciepło. –Jak to jest być kapitanem cheerleaderek?
- Nie umiem zadawać pytań... Jak to jest? Tak... trudno. Wiesz jak ciężko je zmusić do czegokolwiek? Masakra.
-Koszykarze mają to samo – zapewnił ją. –Czasem nawet gorzej, bo skupiamy się na was i na tym, jak wam zaimponować niż na samej grze.
- Serio? No proszę, a myślałam, że wam to nie potrzebne - zaśmiała się.
Odpowiedział radosnym wyszczerzeniem zębów.
-No błagam. Połowa kolesi, którzy przyszli na eliminacje przyszła po to, by potem móc być bliżej cheerleaderek, a najlepiej to poderwać którąś z nich. Nie oglądasz amerykańskich filmów?
- Oglądam - znów się zaśmiała. - No ale, co tam, zaraz koniec, a mnie to się przyda na studia.
-No tak, przyszła pani prokurator. Jeszcze się spotkasz z moim bratem na sali sądowej.
- Pewnie tak - westchnęła. - A ty chcesz gdzieś wyjechać na studia?
-Myślałem o różnych miejscach. Rodzice chcieliby, żebym wrócił do Szkocji, ale mój brat powiedział, ze mogę spokojnie studiować na NYU. Zobaczę, gdzie się dostanę. A ty, wybrałaś jakieś miejsce?
No i proszę. Mogli rozmawiać normalnie.
- Ja marze o NYU - westchnęła rozmarzona. - No właśnie, jak wygląda Szkocja?
Zamyślił się, a gdy już zaczął mówić, jego twarz zrobiła się jakby łagodniejsza, spokojniejsza. W głosie Navi’ego pojawiła się nutka tęsknoty.
-Zielona. Wszędzie jest dużo zieleni, a powietrze jest czyste. Na naszym zamku co prawda jest chłodno, ale gdy spacerujesz po wyżynach szybko robi ci się ciepło. No i jest wesoło, bo obserwujesz sobie owce. Pewnie dla miastowej dziewczyny to nudne, co? – uśmiechnął się ciepło – Do centrum miasta nie mam daleko, jakieś 20 minut jazdy samochodem. Kluby, dyskoteki, to samo, co tutaj, może tylko mniej ludzi.
- Masz zamek? Łaaaaaaaał - Emma wpatrywała się w niego jak w obrazek. Był cudowny, a teraz, kiedy opowiadał o swoim domu, był cudowniejszy.
-Nie ja, tylko mój tata. Mama prowadzi fundację charytatywną no i jest kustoszem zamku, gdyż jego część udostępniamy jako muzeum. No a zamek przypadnie w udziale mojemu najstarszemu bratu. Ja sobie wybuduję dom gdzieś na wyżynach – westchnął i spojrzał jej w oczy. –W takim miejscu, żeby moja żona miała cudowny widok z okien, a dzieci dużo miejsca do zabawy.
Myśli o przyszłości były ważną częścią jego odwyku. Teraz naprawdę dużo myślał o rodzinie.
Emma słuchała go uważnie i uśmiechała się. Boże, to możliwe, żeby uwielbiać kogoś tak bardzo? Dobra, nie znała go, winna, ale no ludzie no. Była zakochaną nastolatką! To chyba wiele wyjaśnia, prawda? No i On jeszcze mówił w taki sposób... Och, no, Emma miała ochotę go pocałować i powiedzieć, że to z nią może taką rodzinę założyć.
-Cały czas ja mówię. Chcę posłuchać twojego głosu – oznajmił.
- Ale mów, mów.
-Co robisz w wolnym czasie?
- Czytam, oglądam seriale... - uśmiechnęła się lekko.
Kelnerka przyniosła ich zamówienie. Postawiła tace z pizzami raz ich soki, po czym dyskretnie się oddaliła.
-Mhm. Już myślałem, ze robisz coś zwariowanego – zaśmiał się.
- Ja? Zwariowanego? - zrobiła się czerwona na twarzy. No dobra, robiła, ale on nie musiał o tym wiedzieć...
-No. Dlaczego by nie? Ja trenuję sztuki walki, ty nie wiem.. o, mogłabyś chodzić na kurs szydełkowania – wypadł troszkę słabo. –Przepraszam. Po prostu jesteś taka delikatna – powiedział, a w jego oczach pojawiła się czułość. Zamknął by ją w ramionach i chronił przed całym światem..
- Szydełkiem można sie zranić - roześmiała się. Oj, wcale nie była taka delikatna. No ale, niech sobie tak myśli, lepiej dla niej.
-Mhm, w sumie racja – lekko dotknął jej dłoni. Była drobna, spokojnie mógłby z jednej swojej dłoni wykroić dwie jej. Czyżby naprawdę był taki nieproporcjonalnie wysoki wobec niej? –Ale tańcząc możesz coś sobie naciągnąć albo upaść.
- Hm... to co? Zamknąłbyś mnie w pudełku lub klatce? - uniosła brwi, rozbawiona. Zabrała się za swoją pizzę, żeby nie wystygła.
-Nie, jeszcze nie oszalałem – on również jadł, nie przerywając rozmowy – ale wymyśliłbym coś, żebyś była bezpieczna. I nim powiesz, że to seksistowskie, Szkoci tak po prostu mają. Lubimy dominować nad kobietami, ale w zamian za to otaczamy je opieką i robimy wszystko, by były szczęśliwe – odłamał kawałek swojej pizzy i podsunął jej do ust.
Chętnie zjadła. 
- No, powiem ci, że nie najgorsiejsza - uśmiechnęła się. 
Czy wspominała już, że jest cudowny? Taki mega, bardzo wspaniały? Nie?
Wspominała, spokojnie. Na razie znała grzeczną stronę Navi’ego.
-Jaki jest twój ideał faceta? – zapytał nagle, z pozoru obojętnie.
- Hm... nie mam ideału.
Siedzi przede mną.
-Ojoj. To rzadkie, by dziewczyna nie miała w sobie obrazu księcia z bajki – zauważył, wciąż jedząc. Miał apetyt, co zrobisz. Po odwyku schudł prawie 10 kilo. Powoli odzyskiwał dawną wagę, przy okazji dużo trenując, by znów mieć ładne mięsnie brzucha i ramion.
- No jasne, że fajnie by było mieć księcia z bajki... Ale w sumie w czarnym Mustangu też może być.
Gdzie on, do cholery, dostanie czarnego Mustanga?
-Ciekawe.
Pod stołem, przez przypadek, lekko otarł się udem o jej udo .Ciasno tu było, a on był wielki, taka sytuacja. Ojoj, biedaczysko z niego było. Z niej też, bo się zarumieniła. Znowu.
Nagle drzwi knajpy otworzyły się, a do środka wpadła banda wyrostków. Mieli może około 16 lat, ale Navi wyczuł z daleka to, że nie byli ludźmi. Należeli do drugiego stada wilkołaków i, co warto zauważyć, znaleźli się na terytorium watahy Sky’a.
-Nie patrz na nich – powiedział cicho do Emmy, mając nadzieję, że jej uroda nie zwróci ich uwagi. Nie żeby nie miał ochoty dać klapsa paru szczeniakom, ale nie przy niej.
- Co się dzieje? - zaniepokoiła się Emma i nie patrzyła tam.
-Jakieś nabuzowane nastolatki. Zgarną jedzenie i sobie pójdą. Poczekaj, wybacz – przesiadł się obok niej i otoczył ją ramieniem. Jeśli wilkołaki były mądre, a zakładał, ze jeśli nie, to miały chociaż instynkt samozachowawczy i wyczują w nim Nefila lub chociaż zauważą tatuaż na jego ramieniu. –Niech nie myślą, ze mogą cię podrywać – powiedział miękko, a jego oddech musnął jej włosy.
- J-jasne... - no, teraz to byłą czerwona jak cegła na twarzy. A co, tam, przytuliła się do niego. - Żeby wyglądało bardziej, wiesz... wiarygodnie.
-Oczywiście. Nie czerwień się tak, Em – szepnął łagodnie. –Rozluźnij się. Udawaj, że znasz moje ciało i tak dalej.
Wilkołaki miały czułe nosy, wychwycą każda chemiczną zmianę w ich organizmach. Jeśli będą mieli szczęście, wezmą ich nerwowość za pożądanie.
- Jasne...
Jezu, dlaczego ona przy nim traciła słowa?!
Navi, widząc, ze jeden z wilków idzie w ich stronę, pocałował Emmę w czubek głowy.
-Jak pizza, kociaku? – zamruczał, głaszcząc ją dłonią po ramieniu.
Swoją drogą, zaczynał być wdzięczny tym wilkom za pojawienie się.
No tak, a kto by pomyślał, że wilki wyczują DWOJE Nefilim...? Och, nikt.
- Smaczna - wsunęła palce w jego włosy i przeczesała je.
Uśmiechnął się i odwrócił lekko głowę, by pocałować wnętrze jej nadgarstka, a potem lekko przygryźć palec Emmy.
-Ty smaczniejsza – wymamrotał jej do ucha.
Emma zagryzła dolną wargę. Okej, podobało jej się to jak jasna cholercia! Te chłopoki mogli tu zostać.
No i zostali. Zajęli stolik, z którego mogli ich obserwować.
-Cholera – westchnął cicho Navi. –Lubię twoje włosy – oznajmił i przeczesał je palcami.
- Podobają ci się?
-Bardzo. Mógłbym ich dotykać całą wieczność – poinformował Emmę, a następnie przesunął nosem po jej szyi, wciągając zapach jej i jej włosów. Jednocześnie tym samym dał znak wilkom, że dziewczyna jest zajęta.
No, Natomiast Emma działa szybko. Ujęła jego twarz w dłonie i pocałowała go prosto w usta.
Och. Zaskoczyła go tym gestem, ale Navi szybko potrafił się odnaleźć. Odwzajemnił pocałunek, nawet przejmując nad nim kontrolę. Był władczy, co poradzisz. Odchylił jej głowę do tyłu i pogłębił go, jednocześnie ramieniem mocniej obejmując ją w pasie i przyciągając do własnego boku. Przez ciało dziewczyny przeszły przyjemne dreszcze. Mhrr. Objęła go za szyję i nadal całowała. Uf, na szczęście jej nie odepchnął.
Byłby idiotą, gdyby to zrobił.
Była jeszcze słodsza w smaku niż podejrzewał. Miała zmysłowe, pełne wargi, które wziął w posiadanie. Wsunął pomiędzy nie język, zapraszając ją do wspólnej pieszczoty.
Oczywiście, że się przyłączyła, choć pewnie robiła to niezbyt poradnie. Ale się starała! Liczą się chęci!
Nauczy ją. Nie tylko tego.
Przerwał pocałunek tylko po to, by przyłożyć wargi do jej szyi. Okej. Podniecił się, ale to chyba normalne, gdy całuje tak piękną i zmysłową, a zarazem niewinną kobietę? Przygarnął Emmę zaborczo do siebie, gdy jeden z wilków zaczął niedyskretnie obwąchiwać powietrze.
Emma spojrzała na pizzę, odwracając głowię. Okej. To było MEGA cudowne i wspaniałe, i fantastyczne! Ale on nie mógł dostrzec rumieńców na jej twarzy. I radosnych iskierek w jej ciemnoniebieskich oczach.
Zrozumiał odchylenie głowy jako zaproszenie, więc zaczął całować kawałek skóry, który wystawał spod sukienki, a potem kark Emmy. Nie spieszył się. Pizza nawet na zimno była dobra.
Ojej! Emma znów poczuła dreszcze na swojej skórze. Uśmiechnęła się; było jej dobrze.
-Drżysz – szepnął i ugryzł ją w ucho.
- Tak? No popatrz...
Kurde, dlaczego przy nim nie tylko zapominała słów, ale też zachowywała się jak słodka idiotka?
Bo jemu się to również podobało!
Objął ją drugim ramieniem. No jemu było ciepło, był wręcz rozpalony. Odgarnął jej włosy z karku i lekko go ugryzł. Nie mógł się powstrzymać. Wilki powoli traciły nimi zainteresowanie.
- Heeeeej - zaśmiała się i odsunęła od niego.
-Oj no – uśmiechnął się. Przez ten uśmiech wyglądał na młodszego. –Tam najmocniej pachniesz – wyznał.
- Tak, tak - uśmiechnęła się i napiła soku. Gorąco, gorąco, kurde.
-Hej, blondi, może zostawisz tego rudzielca?
-Daj spokój – kolega szturchnął wilkołaka – idiotę. –Jej facet nie wygląda zbyt przyjaźnie.
Emma znów przysunęła się do Navi’ego.
-Jest okej, kochanie. Nie ruszą nas – zapewnił ją i wrócił do jedzenia. Ale poruszył nogą tak, by wilkołaki dobrze przyjrzały się sztyletowi, który miał w bucie.
Srebrnemu, ot co.
- Obyś miał rację - zawiesiła głos, ale co tam, wróciła do jedzonka, w myślach cały czas przezywając pocałunek.
Navi również jadł, ale kątem oka obserwował wilkołaki. Były głodne, ale tez, po zjedzeniu, zaraz wyszły. Odetchnął z ulgą.
-Bezpiecznie.
Ale się nie odsuwał.
I Emma odetchnęła.
- Już nie mogę - stwierdziła, odsuwając od siebie talerz.
-Obrazisz się, jeśli zjem? – zapytał. No co? Był koszykarzem, był Nefilim, ale przede wszystkim był facetem.
- Nie, nie, jedz! Smacznego.
A więc jadł, ale co chwila na nią patrzył.
-Nie była to idealna pierwsza randka – zaczął nagle – więc może dasz mi jeszcze jedną szansę i pozwolisz się zaprosić na kolejną?
- Nie zgadzam się - powiedziała poważnie, a potem uśmiechnęła się. - Chodziło mi o to, że randka była super. I oczywiście, że chcę się z toba spotkać jeszcze raz.
-Świetnie. Co powiesz na kino? – kamień spadł mu z serca, bo na początku się wystraszył, że odmówi.
- Chętnie się wybiorę - uśmiechnęła się. Kit, że miała troszkę brudne usta od mąki.
Navi lekko otarł kciukiem jej usta.
-Upaćkałaś się – zamruczał. Nawet wtedy była słodka.
- O matko - szybko chwyciła za serwetka i się wytarła. Cholera, ale wstyd.
-Daj spokój – złapał ją za nadgarstek. –Jesteś śliczna.
- Dziękuję - uśmiechnęła się.
-Drobiazg.
Hm. Dojadł, zapłacił, ale wciąż się od niej nie odsunął i jakoś nie miał ochoty wracać do domu.. No, a północ dawno wybiła. James się zdenerwuje.
-Chyba czas, żebym cię odstawił do domu..
- Juuuż? - spojrzała na niego z uniesionymi brwiami. No kurczę. A chciała go sobie jeszcze pocałować.
-Dochodzi pierwsza w nocy, kochanie – powiedział łagodnie. –Ale widzimy się jutro, kino. Wybierzesz film?
- No dobra, to idziemy - wstała i złapała go za rękę. - Nie obrazisz się, jak to będzie komedia romantyczna? - zaśmiała się cicho.
-Jestem w stanie to obejrzeć.
Przecież podczas filmu i tak będzie zajęty czymś innym. Konkretnie, kimś innym..
- No dobrze. Chodźmy już.
Wcale nie chciała iść. Ale trzeba się wyspać na jutro!
W drodze powrotnej nie mówił wiele, co chwila tylko zerkał na nią i uśmiechał się. I był pewien, ze James na nich czekał, bo gdy tylko zaparkował pod domem Matthews, starszy brat Emmy już otwierał drzwi.
-Będzie zły – powiedział cicho Navi i wyszedł z auta, aby stawić mu czoła.
-Znasz się na zegarku, Finn?
- Zasiedzieliśmy się - Emma uśmiechnęła się do Jamesa, a potem spojrzała na Navi'ego. - Do jutra - stanęła na palcach, oparła dłonie na jego ramionach, a potem pocałowała w policzek.
-Śpij dobrze, Em. Ty też, James. Do jutra! – pomachał im obojgu i wsiadł do auta.
-Co za typ – burknął James, gdy Navi odjechał. –Zrobił ci coś, siostrzyczko?
- Zapewnił najwspanialszą pierwszą randkę - odpowiedziała, z uśmiechem patrząc za samochodem Navi'ego. - Dobranoc, James.
Obserwował ją, gdy szła do siebie. Jeszcze nigdy nie widział Emmy tak podekscytowanej.
___________________________________
Bardzo proszę o trzymanie za mnie kciuków w czwartek :)
PS. Piszcie komentarze, nie wstydźcie się, chętnie z Wami popiszę :D
PS2. Nowi bohaterowie dodani do odpowiedniej zakładki ^^

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz