sobota, 15 czerwca 2013

Rozdział 22. Szkolne projekty...


James Matthews wszedł do szkolnej stołówki i rozejrzał się. Taaak. Pobyt w Paryżu sprawił, że teraz nie był w bliskich stosunkach z nikim obecnym tutaj, może prócz swojej siostry.
Wyjechał nie tylko po to, by kształcić się w szkole muzyczno - tanecznej, ale również po to, by podszkolić się w rzucaniu czarów. Co zrobić, nie był Harrym Potterem, nie dostał listu z Hogwartu.
- Boże, mam dwie czwórki i same piątki, a ta chce jeszcze ode mnie jakiś plakacik! - David usiadł ciężko na krzesełku ze swoim śniadaniem.
Nie, biologia nie była mu do szczęścia potrzebna, ale co tam, zawsze wyższa średnia i w ogóle. Przyda się. No i co to tam dla niego. Plakat.
-Wolne? - zapytał James, podchodząc do stolika, przy którym siedział David.
- Może być i wolne. Zadzwonię później - rozłączył się, a potem ze spokojem przyjrzał się chłopakowi.
-Przepraszam, nie chciałem przeszkodzić - powiedział James, siadając. -Nic się nie zmieniłeś, David.
- My się znamy? - czarnowłosy uniósł brwi.
James uniósł brew.
-Od kilku lat, może nie za dobrze, w sumie cóż, nie ma co narzekać, że nie pamiętasz. James Matthews. Dwa lata siedziałem w Paryżu.
- Matthews? Brat Emmy? To ty?
Paryż? Serio? Boże. Takie beznadziejne miasto.
Poklepał się lekko w pierś.
-Tak, to ja. Dużo się tutaj zmieniło - powiedział. -Gdzie twoja siostra?
- Nie wiem. Gdzieś tu pewnie siedzi - wzruszył ramionami i zabrał się za swoją kanapkę. Kątem oka uważnie go obserwował. Wyładniał, wyrósł.
-Och. Dotychczas byliście nierozłączni - powiedział James łagodnie i rozejrzał się. -Moja siostra też gdzieś wsiąkła - westchnął.
Wyczuwał od Davida pewien rodzaj magii. Nie był magiem, jak on, ale coś w sobie miał. Obojętnie co, był kawałkiem cholernie przystojnego faceta.
-A to tam u ciebie słychać?
- Muszę zrobić plakacik na biologię, bo mi nie da piątki. Powariowali. Ja wiem, że mam talent, ale nie mam czasu na takie pierdoły. Jabłuszka? - podsunął mu pudełko z kawałkami jabłka.
-Chętnie, dziękuję - sięgnął po jabłko. -To co ty robisz w wolnym czasie?
- Nie chcesz wiedzieć - spojrzał na niego z tajemniczym uśmiechem. - A może chcesz mi pomóc? Napijemy się piwka, opowiesz mi o tym cudownym Pari...
-Chętnie - James ucieszył się autentycznie. Fajnie było znów nawiązać z kimś kontakt!
Tak, tak, fizyczny.
- No to świetnie. Nasz adres się nie zmienił - dokończył kanapkę. I dojadł jabłko.
-Okej. Mam wpaść już dzisiaj? - podsunął w jego stronę pudełko z obraną mandarynką. -Kawałek?
- Możesz i dzisiaj - uśmiechnął się, a potem wsunął kawałek mandarynki do ust.
James uśmiechnął się szeroko.
-Będę - obiecał.
- Czekam o 17 - puścił mu oczko.
-Okej - James dokończył owoce. -Mam coś przynieść?
- Nie trzeba. Wszystko mam w domu.

No i miał. Z domu wykopał Silver (niech teraz sobie pójdą do Jace'a na przykład), przygotował jakieś przekąski, piwo i te wszystkie pierdoły, które są mu potrzebne do zrobienia plakatu. No i założył czystą pościel do łóżka, ale cii....
James zjawił się punktualnie. Zmienił mundurek na proste, jasne dżinsy, do tego miał czarną koszulę. Mimo zapewnień Davida, że wszystko ma, zabrał ze sobą butelkę dobrej, szkockiej whisky.
- Wejdź - otworzył mu drzwi, a potem zaprowadził do swojego pokoju. - Co masz? - spojrzał na torebkę z alkoholem.
-Whisky. Głupio tak wpadać z pustymi rękoma. A propo pusty... słyszałem plotki, ale ciężko mi w nie uwierzyć. Twoja siostra i ten nowy to prawda?
- Zależy co - wyjął szklaneczki z szafki i położył je na biurku. - Są razem, jeśli o to ci chodzi.
-Nie miałem okazji, więc pogratuluj jej ode mnie - powiedział radośnie. Był ciepłą, życzliwą osobą, cieszył się miłością, nawet, jeśli nie należała do niego. -A ty?
- Co ja? - odkręcił butelkę i nalał im whisky. Podał mu jedną ze szklaneczek.
James lekko zakręcił alkoholem, który się w niej znajdował.
-Masz kogoś?
- A wyglądam na takiego? - uśmiechnął się lekko. - Nie, jestem sam. A ty? Masz kogoś w tym Pari?
-Proszę cię - roześmiał się. -O ile Francuzki doceniam za urodę i wyczucie mody, tak Francuzi mi się nie podobają. Ani troszkę.
- Ano. Za to Hiszpanie... Wspominałem, że mam hiszpańską krew? - zapytał, pijąc parę łyczków whisky.
-Nie, nie wspominałeś - otaksował go wzrokiem. -Nie widać. Ale i tak jesteś niczego sobie - zapewnił go. -O jakiej tematyce ma być ten plakat?
Niczego sobie? Pfff.
- Jaki sobie wybiorę - wziął podręcznik od biologii i otworzył na jakiejś tam stronie. - O, Darwin. Narysujemy psa.
-Darwin i pies? Hmm. Ciekawe. Okej. Jestem za - osobiście uważał, że David był łakomym kąskiem, ale nie mógł zacząć umawiać się z jedyną osoba, poza własną siostrą, która go pamięta.
- Okej - David dopił do końca alkohol, a potem wstał i podszedł do swojego stanowiska pracy. Miał taki duży stół jak rysował i sztalugi, kiedy malował. - Ty będziesz pisać.
-Co tylko każesz, szefie - zaśmiał się James.
- Jakiego psa narysować? Owczarka, husky'ego? Labradora? Jamnika?
-Stawiam na owczarka, zawsze można z niego zrobić coś innego - James się nad nim pochylił.
- Na przykład? - uniósł głowię, spoglądając na niego. Ładnie pachniał.
-Wydłuży się sierść i zrobimy labradora, o - uśmiechnął się do niego. Mhm, David miał fantastyczne usta. -Spokojna twoja poczochrana.
James rozejrzał się tymczasem po pokoju. Podobała mu się atmosfera tego miejsca. Prócz perfum Davida czuł tutaj również zapach farby, pasteli i innych plastycznych przyborów. Sam David też już nimi pachniał.
Tworzyło to całkiem zmysłową mieszankę..
- Koloruj - wręczył mu pastele. No co, niech się czymś zajmie.
No i będzie szybciej...
James zaczął kolorować. Lubił takie robótki.
David podniósł się i pochylił nad plakatem. Uniósł lekko wzrok i uśmiechnął się. Przystojny był. Bardzo mocno.
-Nadzorujesz pracę, szefie? - zaśmiał się James.
- Właśnie - zbliżył się do Jamesa i pocałował go.
James wpierw był zaskoczony, ale po chwili leciutko się uśmiechnął. Podejrzewał, że David jest gejem, jak on, ale ten frontalny atak? Urocze.
Odwzajemnił pocałunek, łapiąc go za kark i przyciągając bliżej.
Racja, po co się ograniczać. David obszedł stół, cały czas go całując. No, spodobało mu się, dobrze całował, nawet bardzo dobrze. Objął go zatem i oparł o stół.
James złapał go za przedramiona i, nie przerywając pocałunku, pogłaskał go.
David wsunął kolano między jego nogi, całując go w szyję. Lekko go ugryzł.      
James jęknął cicho. Okej. Pieprzyć (dosłownie) zdrowy rozsądek. Nie uprawiał seksu od kilku miesięcy i miał już dosyć. A skoro David był chętny.. Otarł się o niego, wsuwając dłonie za jego pasek i dotykając linii bokserek.
No, czyli brat Emmy nie był tak nudny jak ona.
Pan de Varden przesunął dłońmi po jego plecach w górę, podwijając przy tym jego koszulkę. W końcu pozbył się jej i odrzucił gdzieś na bok. Pocałował go w mostek i obojczyk.
Och, James zakładał, że ten "rudzielec", o którym Emma nieśmiało opowiadała, wkrótce ją rozkręci.
James odchylił głowę do tyłu i pogłaskał go po twardych pośladkach. Łał. No, no. Takie NO, NO, if you know what I mean.
David przesunął paluszkami po torsie Jamesa, mrucząc cicho pod nosem. Jego lisowata cześć chętnie ocierałaby się teraz o niego futerkiem. Ale ok, spokojnie, spokojnie. Najpierw może rozbierze go do końca.
No i tak też się stało, Wkrótce James był już nagi, co cieszyło Davida. No bo miał wspaniałe ciało. No i sam James wydawał się być namiętny, soł.
Nie pozostając mu dłużnym, James zaczął go rozbierać. Najchętniej zrobiłby to czarami, ale po co się ujawniać za wcześnie? Gdy go rozebrał, obrócił ich miejscami. Teraz to David opierał się dłońmi o stół, a James stał za jego plecami. Całował go w kark i górny odcinek kręgosłupa, podczas gdy jego dłonie od przodu badały jego klatkę piersiową i brzuszek.
David zamruczał z przyjemności. Mhrrr... Odchylił lekko głowę do tyłu, a potem pochylił ją do przodu.
Dłoń Jamesa wsunęła się za materiał bokserek i dotknęła męskości Davida.
-Oj - szepnął mu do uszka, rozbawiony, a potem lekko ugryzł go w kark.
De Varden jęknął cicho. No tak, nawet jemu się zdarzało. Rzadko, bo rzadko, ale zawsze, nie? No.
Wypiął lekko pośladki, aby wpasować się w biodra Jamesa.
A ten otarł się o niego od tyłu, przesuwając swoim wybrzuszeniem po jego pośladkach. Noo. Wieczór nie zapowiadał się tak ciekawie, a tu patrzcie państwo, tyle wygrać.
Ujął jego męskość w dłoń i zaczął nią powoli poruszać.
Cóż, wieczory Davida nigdy nie były nudne. Zawsze znalazł sobie zajęcie. JAKIEŚ. W Babylonie. Takim klubie. No.
David pozwolił jeszcze na takie pieszczoty, aż w końcu odwrócił się do niego przodem i ponownie pocałował. Zrobił jednocześnie krok w przód, zmuszając Jamesa do kroku w tył. Po chwili znajdowali się w łóżku. David otarł się biodrami o jego biodra, gryząc go lekko w ucho.
-Drapieżny jesteś - zaśmiał się Jace, wsuwając palce między jego włosy. Długą dłoń wsunął między ich ciała i znów zaczął go mocno pocierać.
- Takie moje ja.
No, lisy były drapieżnikami.
David pogłaskał go po żebrach, a potem zsunął dłoń niżej, na jego pośladki. Pocałował go w szyję, robiąc mu mocną malinkę. A co. Niech ma.
Po chwili sięgnął do szuflady po prezerwatywę. Przezorny, zawsze ubezpieczony. I kto powiedział, że seriale nie uczą...
W końcu mógł w niego wejść, szybko i gwałtownie.
James jęknął głośno, bo po co się krepować, i wygiął się, przyjmując go w sobie całego. Nie czuł bólu.
David pochylił się nad nim i pocałował go. Lubił się całować. Ale tylko z niektórymi, oczywiście. Ocierał się o niego klatką piersiową, poruszając rytmicznie biodrami.
James objął go mocno ramionami, a jego usta rozpoczęły wędrówkę po jego szyi. Pomiędzy nimi pojękiwał, coraz głośniej z każdym jego pchnięciem. W pewnym momencie wbił paznokcie w jego plecy i przesunął nimi lekko.
David jęknął cicho. Chyba jednak podziękuję pani S. za zlecenie tego plakatu.
Tak czy inaczej, zaczął poruszać się szybciej. Czuł gorąco w sobie i przyjemność.
James również czuł rozchodzące się po całym ciele ciepło. Drapał go zawzięcie, trudno, nie panował nad tym. Odnalazł usta Davida i pocałował go mocno, z nutką desperacji.
De Varden oczywiście odwzajemnił pocałunek, przyciskając Jamesa bardziej do materaca. Czuł fale gorąca, które przechodziły po jego ciele.
W końcu James doszedł, unosząc biodra wysoko. Jego ciało zacisnęło się na Davidzie, rozpaczliwie potrzebując jego bliskości
I David doszedł chwilę później. No cóż, nie był przyzwyczajony do takiej bliskości, ale okej, zgodził się na to. Oparł czoło o jego ramię i lekko pocałował go. Dotknął nosem jego obojczyka, a potem uniósł głowę i pocałował go leniwie w usta.
James tymczasem próbował złapać oddech. Noo. To było coś. Naprawdę COŚ. I nie myślał tak dlatego, że był wyposzczony. David naprawdę był niezły.
W końcu David zszedł z niego i położył się obok. Radosny i zadowolony. No, dobry seks to jest to.
Kiedy doprowadził się do porządku, wyjął z szuflady małe, metalowe pudełeczko i wyjął z niego skręta. Zapalił, zaciągnął się i podał Jamesowi.
- Chcesz?
-Chętnie - sięgnął po niego. -Jesteś zajebisty w łóżku, ci powiem.
- Dzięki, ale jeszcze nic nie widziałeś - puścił mu oczko. A potem zaciągnął się ponownie, chociaż skręt był między palcami Jamesa.
Och, on nie miał nic przeciwko.
-Mam nadzieję, że mi pokażesz - odparł, a na jego ustach błądził uśmiech. -Francuzi są w łóżku strasznie flegmatyczni.
- Może kiedyś.
W sumie, nie miał nic przeciwko. Zazwyczaj nie sypiał z nikim dwa razy, ale z Jamesem będzie się teraz widywał codziennie. I nie narzekał.
Przecież nie muszą się od razu umawiać. Seks to seks. James też na razie nie chciał się wiązać. Owszem, cudownie jest mieć się do kogo przytulić, ale David de Varden średnio się nadawał do związków…


3 komentarze:

  1. Hue hue xd Panowie też dają radę :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Mmmmmm to jest mój żywioł ;3 Panowie szlają i aż mnie naszedł napływ weny. <3

    OdpowiedzUsuń