sobota, 8 czerwca 2013

Rozdział 21. Uf.


Silver wieczorem wezwała taksówkę i pojechała w stronę Brooklynu. Ale po drodze spotkała Yumi, która szła chodnikiem. De Varden kazała kierowcy się zatrzymać, a zaraz potem wysiadła i podeszła do dziewczyny.
- Yumi - zawołała, aż w końcu stanęła z nią twarzą w twarz. - Słuchaj... Co do mojego zachowania rano... przepraszam, nie powinnam tak na ciebie naskakiwać...
Yumi poklepała ją po ramieniu.
-Spoko. Każda z nas na swój sposób przezywa rozstanie z chłopakiem. Lepiej się już czujesz?
- Ja się z nim nie rozstałam. Nie pozwolę mu odejść. Jeszcze raz przepraszam. A teraz musze już jechać - wsiadła z powrotem do taksówki i pojechała do domu Jace'a.
Jace wrócił ze szkoły wściekły. Na treningu dał ciała, jeszcze pozwolił się sfaulować Davidowi. Nie miał mu tego za złe. Wszystko było mu obojętne. Czuł się tak, jak gdyby ktoś wyrwał mu organy i zostawił krwawiące rany. Mega pustka w środku przytłaczała go.
Poszedł na polowanie, ale był tak rozkojarzony, że prawie dał się złapać wampirowi w pułapkę. Wrócił więc do domu w jeszcze gorszym humorze. Zrzucił z siebie ciuchy "bojowe" i w wygodnym dresie poszedł do swojej małej "zbrojowni". Na ścianie znajdowała się jego kolekcja broni, w tym część, którą sam zaprojektował i stworzył. W rogu wisiał worek bokserki, do którego podszedł. Wyobrażając sobie, że to twarz Mathiasa, zaczął okładać go pięściami. Nie pomyślał o rękawicach czy bandażach, więc wkrótce jego knykcie były już zdarte i krwawiły. Ale on nic sobie z tego nie robił.
I nagle ktoś zadzwonił do jego drzwi.
Silver przystawała z nogi na nogę. Denerwowała się trochę.
Zignorował dzwonek. Niczego nie zamawiał, ze Świadkami Jehowy nie chciał gadać, a jak jemu sąsiadowi coś nie pasowało, to mógł sobie to wsadzić w dupę.
Dzwonek nie ustawał.
- Jace - zawołała Silver przez drzwi.
-Jezu, dziewucho, co się tak dobijasz? - sąsiad wychylił się przez drzwi i zmierzył ją pogardliwym spojrzeniem. -Tego dzieciaka wiecznie nie ma w domu.
- Ale on tam jest, wiem to. Muszę z nią porozmawiać. Jace, otwórz drzwi! Sąsiedzi zawiadomili policję, która odwiezie mnie do domu. Chcesz, żeby policjanci odwieźli mnie do domu? Żeby tata mnie taką zobaczył?
Sąsiad zamknął drzwi, rozważając, czy faktycznie nie powinien zadzwonić po policję.
Jace tymczasem odsunął się od worka. Był spocony i wciąż nabuzowany. Ktoś się dobijał, jakby chodziło o sprawę życia i śmierci. Może to Navi nagadał coś Evanowi i teraz Evan chce go pocieszać.
Podszedł do drzwi i otworzył je, zniecierpliwiony. Zaskoczył go widok Silver.
-Pomyliłaś dzielnice - powiedział sucho. -Tu nie mieszka książę z bajki.
Silver wepchnęła go do środka i zamknęła drzwi.
- Okej, powiem ci jak było naprawdę, ale musisz mnie wysłuchać i mi nie przerywać i... co ty sobie zrobiłeś? - spojrzała na niego dłonie.
Uniósł ręce, jakby widział je pierwszy raz w życiu. Ranki już się goiły.
-To nie twój interes - powiedział zimno.
- Siadaj - poleciła mu, ignorując jego ton.
-Mogę cię wysłuchać na stojąco.
- Mathias przyszedł do mnie z wiadomością - zaczęła więc bez żadnych wielkich wstępów. - Znalazł swoją partnerkę. Wiesz, wilkołak i te sprawy. Wyznał, że kiedyś czuł do mnie no wiesz... i przyszedł, żeby sprawdzić, czy jeśli mnie pocałuje i nadal tak będzie, to ta partnerka rzeczywiście jest jego partnerką. Ja się zgodziłam, ponieważ uznałam, że przez ten pocałunek sprawdzę, co tak naprawdę czuję do ciebie. Nazwij mnie głupią, ale... zakochałam się w tobie.
Brwi Jace'a uniosły się wysoko. Wpatrywał się w nią przez chwilę, zaskoczony, zraniony, zaniepokojony.
-Zakochałaś się we mnie - powtórzył. Ostatnie, co teraz przychodziło mu do głowy, to nazywanie Silver "głupią".
- Jace, proszę, uwierz mi - złapała go za ręce i spojrzała mu prosto w oczy. - Mnie i Mathiasa nic nie łączy. Nic nie było, uwierz...
Zrobiło mu się gorąco. Powoli docierało do niego to, co Silver mówiła. Zakochała się w nim. W nim, w mężczyźnie bez rodowego nazwiska, pieniędzy i koneksji.
-Ale przecież kochałaś go - powiedział cicho, język troszkę mu się plątał. -Poszłaś ze mną do łóżka dla niego..
- To było kiedyś, nie wspominaj już tego. Nie jesteś już zły?
Nie był zły. Był rozżalony. Ale powoli mu przechodziło. Mocniej chwycił jej ręce.
-Czułem się, jakbym umierał, gdy widziałem was. Za każdym razem, gdy o nim wspominałaś, gdy on cię dotykał.. Ja powoli umierałem w środku. Byłem z tobą, w tobie, a dręczyły mnie pytania, czy teraz myślisz o nim.
- Jace, mogę ci szczerze powiedzieć, że nigdy nie myślałam o nim, kiedy się kochaliśmy.
-Nigdy?
- Nigdy.
Zadrza w jego sercu zniknęła, jakby ją ktoś wyjął. Jace poczuł ulgę, która wprost zwaliła go z nóg. Przyciągnął Silver do siebie i mocno przytulił. Czy to był sen?
-Nie chciałem sugerować, że.. tego, co rano powiedziałem - przeprosił.
- A ja przepraszam, bo to był głupi pomysł... - szepnęła, mocno się do niego przytulając.
Nigdy nie myślała, że będzie tak szczęśliwa, przytulając się do niego.
-Który był głupi? Bo ten pierwszy mi się podobał, dzięki niemu się zbliżyliśmy - zamruczał, przesuwając dłońmi po jej plecach. Jedną ręką się uszczypnął. Nie, to nie był sen. Silver naprawdę tu była!
- Skoro tak twierdzisz - westchnęła, a potem kilak razy pocałowała go w policzek, który rano uderzyła.
Przesunął głowę i odnalazł jej usta. Pocałował Silver delikatnie, tuląc ją do siebie. Dłonie zsunął na jej pośladki. Boże, tęsknił za nią, a nie minęły nawet 24 godziny, od kiedy myślał, że ją utracił!
Za to Silver pocałowała go mocniej, namiętniej. Wskoczyła również na niego, obejmując go nogami w pasie. Mhm, godzenie się.
Podtrzymał ją i lekko uniósł, by mogła spojrzeć na niego z góry.
-Kocham cię - wyszeptał, patrząc jej w oczy.
- Ja ciebie też - uśmiechnęła się do niego, szczęśliwa i znów pocałowała. Z miłością i czułością.
Jace przeszedł z nią do sypialni. Nie była ani troszkę ciężka. Mógł ją tak trzymać całymi godzinami, byleby była bliska niego.
-Kocham cię - powtórzył. -Kocham do szaleństwa - mruknął, wtulając nos w jej szyję.
- Jak to pięknie brzmi - cały czas się uśmiechała. Przytuliła go do siebie i pogłaskała po karku.
Zaśmiał się cicho.
-Nigdy nie widziałem, żebyś się tyle uśmiechała - powiedział, kładąc ją na swoim łóżku.
- No widzisz, ciesz się tą chwilą - przyciągnęła go do siebie i pocałowała. Jej łapki pogłaskały go po plecach, a potem zawędrowały pod jego koszulkę.
-Będę się cieszyć każda chwilą z tobą - zamruczał, kładąc się na niej, a jakże. Uwielbiał, gdy była tak blisko. Muskał wargami jej szyję i obojczyk.
A ona palcami głaskała go po plecach i kręgosłupie. Uwielbiała tego człowieka.
-Masz ochotę? - zapytał, trącając nosem jej nos.
- Na ciebie zawsze - ugryzła go lekko w ucho.
Uśmiechnął się i zaczął zsuwać z niej sweterek.
-Chcę być blisko ciebie - zamruczał. Potrzebował tego. Wciąż gdzieś w środku czuł lekki niepokój. A jeśli Silver się rozmyśli? Chciał być z nią jednością, poznać jej myśli, poczuć, jak ich serca biją wspólnym rytmem.
Odpowiedziała mu uśmiechem, a potem znów pocałowała. Uwielbiała go całować, uwielbiała się do niego przytulać. No cóż, kochała go.
W końcu rozebrał ją całą i całą obsypał pocałunkami. Chciałby oznaczyć jej ciało jako swoje, ale cóż, wystarczy mu świadomość, że oni oboje o tym wiedzą.
Silver pogłaskała go po włosach, a potem zdjęła z niego powoli koszulkę.
-Chyba powinienem sie wykapać. Jestem cały spocony - powiedział przepraszającym tonem.
- Zamknij się - pocałowała go, a potem ugryzła go w dolną wargę. Jej dłonie zabrały się za ściąganie jego spodni.
Och, wróciła jego dawna Silver. Nie przeszkadzało mu, że na niego warczała. Uniósł biodra,. by mogła mu ściągnąć spodnie, a następnie sam je wykopał z łóżka.
Silver przyciągnęła go z powrotem do siebie i mocno wpiła się w jego usta. Uniosła lekko klatkę piersiową, aby otrzeć się o niego piersiami.
Jace jęknął gardłowo, jedną dłonią głaszcząc jej piersi. Ocierał się o nią lekko, a jego usta zawładnęły jej ustami.
-Jesteś moja - szepnął z zachwytem.
Silver uśmiechnęła się na te słowa. Przyciągnęła go do siebie, a nogami oplotła go w pasie.
Ale Jace przewrócił się na plecy, a ją posadził na sobie. Jeszcze z nikim nigdy sie tak nie kochał. Chciał, żeby Silver była pierwsza i ostatnia, której się oddał.
Twardą męskością otarł się o jej pupę.
-A ja jestem twój, tak jak ty moja - powiedział, kładąc ręce za głową. Należał do niej.
- Właśnie - zgodziła się z nim i przytuliła do niego. Jednocześnie całowała go powoli, ale zmysłowo w szyję. Zakręciła biodrami, troszkę się obniżając. Jęknęła cicho, czując go blisko siebie.
Jace nie wykonywał żadnych ruchów, oddychał tylko szybko. Zawsze był panem sytuacji, wolał być do góry, mieć kontrolę. Ale ufał Silver. W końcu jednak uniósł rękę i przeczesał jej włosy, aż opadły na ramiona i plecy  j e g o  kobiety.
Wkrótce Silver wzięła w dłoń jego męskość i nakierowała na siebie. Wcześniej tylko szybciutko nałożyła na niego prezerwatywę. Potem w końcu zagłębiła go w sobie powoli, a potem zaczęła poruszać biodrami. Pochyliła się nad Jace'em i pocałowała go mocno.
Odwzajemnił pocałunek, unosząc się na łokciach, by było jej łatwiej. Podobało mu się to, że Silver przejęła inicjatywę. Pojękiwał cichutko, patrząc jej w oczy z oddaniem/
Silver znów pocałowała go w policzek, który uderzyła rano. Jak mogła go uderzyć?!
Zaczął cicho pojękiwać mu do ucha, aż w końcu podrapała go lekko po ramieniu.
Zasłużył sobie, bo powiedział jej okrutne rzeczy, których potem żałował.
-Jest okej - zapewnił ją, oddychajac szybko. Opadł na materac i przesunął dłońmi od jej bioder, az po piersi, które ujął i zaczął lekko pieścić.
Silver ogarnęła włosy ruchem głowy. Oparła się dłońmi o jego tors (który oczywiście podrapała). Jęknęła głośniej, kiedy jej biodra zaczęły poruszać sie szybciej. Było jej gorąco i bardzo przyjemnie.
Jemu również było dobrze. Zaczął lekko od dołu poruszać biodrami, przyspieszając troszkę rytm. Pozwalał sie drapać, uwielbiał to. Czuć jak jej paznokcie orają jego skórę, jak jego kobieta drzy i jęczy.
Silver odchyliła głowę do tyłu i zamknęła oczy. Teraz nie krępowała się jęczeć. Było głośno. A jak sąsiedzi słyszą... proszę bardzo.
Cholera. Jace zacisnął zęby, by nie dojść. Ta uległość, jaką czuł względem Silver, gdy go ujeżdżała, była przytłaczająca. Zaczął biodrami wbijać się w nią od spodu.
Teraz mógł poczuć, jak paznokcie Silver wbijają się w jego skórę bardziej.
Nagle pochyliła się nad nim i namiętnie go pocałowała.
Odwzajemnił pocałunek, poruszając się w niej leniwie.
Ona nie pozwoliła mu być leniwym. Zakręciła biodrami, a potem znów poruszała się w górę i w dół.
I tak parę uderzeń i jęków później, zaszczytowała. Głośno, z jego imieniem na ustach.
Jace również doszedł, bez wykrzykiwania imion, ale mocno wpił jej palce w uda, chcąc ją przytrzymać, gdy jego przeszywał skurcz. Jutro pewnie będzie miała siniaki, ale teraz o tym nie myślał. Wpatrywał się w nią zamglonym wzrokiem.
A tam, kit z siniakami! Nikt się nie będzie nimi przejmował.
Silver pogłaskała go po karku, przeczesując jego blond włosy palcami. Pocałowała go czule w usta.
- Kocham cię.
-Ja ciebie też. Zwłaszcza, jak tak leżysz - zaśmiał się, głaszcząc ją po plecach powolnym gestem. Leżała na nim. Pozwolił się zdominować i po raz pierwszy nie czuł lęku, że to ktoś kontroluje jego. Co niestety przypomniało mu o paru rzeczach, które Silver musi wiedzieć.. O nim.  -Wiesz, w filmach zawsze rzucają się na siebie, gdy się godzą. A ja wolę to nasze godzenie się - westchnął. Nie chciał, by Silver wiedziała o jego przeszłości, ale z drugiej strony...
- Nasze? - sięgnęłą po kołdrę, bo się zimno zaczynało robić.
Nim pozwolił się jej otulić kołdra, wyskoczył z łóżka, by wyrzucić gumkę i przynieść więcej poduszek.
-Mhm. Że wpierw rozmawiamy, a potem dopieramy sie do siebie dojrzale, a nie jak nastolatki w aucie - powiedział, wsuwając się pod kołdrę. Założył czyste bokserki, a jej podał jeden ze swoich t-shirtów. -Swoją drogą, musimy porozmawiać, Silver.
Założyła go z wielką chęcią. A potem przytuliła się do Jace'a mocno.
- Poczekaj - sięgnęła po swój telefon i napisała tacie esemesa, że nie będzie jej na noc w domu. - O czym chcesz rozmawiać?
-O nas. Żeby nie było niedomówień - myśli mu uciekały, jak widział ją w swoich ciuchach.
"Brawo, córeczko. Pozdrów tego szczęściarza!" odpisał Henry.
- Masz pozdrowienia od mojego taty. A teraz kontynuuj.
-Chodzi o to, kim byłem - zaczął. -Mój ojciec zabił moją mamę, gdy miałem 2 lata. Był alkoholikiem, sadystą. Większość blizn, jakie mam, zostawił on - opowiadał.
Silver zamrugała szybko oczami i spojrzała odruchowo na jego blizny. Więc to nie od wampirów...
-Kradłem. W sklepach, portfele.. Gdy nie miałem pieniędzy, jadłem to, co znalazłem w śmietniku.
Dziewczyna patrzyła na niego uważnie, z troską. Głaskała go spokojnie po karku i ramieniu.
Pogłaskał ją czule po policzku, ale po chwili cofnął rękę.
-Ojciec używał różnych rzeczy do bicia. Najbardziej lubił kabel od radia - skrzywił się. -Mógł nim też lekko podduszać. Mówił, że jestem nikim, że lepiej by było, gdybym zdechł. Parę razy byłem bliski - przyznał. -Dwa razy prawie mnie udusił, a kilka razy zatrułem się tym, co zjadłem ze śmieci. Wtedy nie wiedziałem, że krew Nefilim mnie ratuje.
- Dlaczego nie szukałeś pomocy? - zapytała nagle. Niepewnie dotknęła jego szyi opuszkami palców. Nawet sobie nie wyobrażała, jak się wtedy czuł Jace.
-Ojciec wtłukł mi do głowy, że zrobi ze mną to samo, co zrobił z moją mamą, jeśli komuś o tym opowiem. Lubił dominować. Zabił moją mamę gdy - na chwil ę urwał, zamknął oczy, głęboko odetchnął - gdy była w ciąży.
Silver spojrzała na niego poważnie, z wielkim bólem w oczach.
- W ciąży...?
O Boże, Jace mógł mieć brata lub siostrę...? A tamten...
-Tak. Powiedział mi to potem. Ze niepotrzebny mu był kolejny darmozjad, jak ja i że kazał jej zrobić skrobankę, ale ona nie posłuchała.
- Tak mi przykro, Jace - sama miała łzy w oczach. Przytuliła go do siebie.
-Nie chciałem cię zasmucić, skarbie - szepnął, obejmując ja i przytulając do siebie mocno. -Po prostu.. musisz wiedzieć, nim ktoś ci o tym doniesie. Kim jestem naprawdę.
- Dziękuję, że mi zaufałeś, Jace - pocałowała go w czoło.
-Nie chcę budować związku z tobą - tak, użył słowa "związek"! - na kłamstwach. Nie mam pieniędzy, koneksji, znajomości, pleców, pozycji ani nazwiska, które coś znaczy. Mogę ci dać tylko siebie - powiedział cicho.
- No i ty mi w zupełności wystarczasz, kochanie - teraz pocałowała go w usta. - Kocham cię, a ty mnie. To mi wystarcza.
-A czy twoi rodzice to zaakceptują? Ulicznika z Londynu? Złodzieja, syna mordercy..?
- Oni nie mają nic do tego.
-Mają. To twoi rodzice, Silver - westchnął. -No i ta sprawa z byciem Łowcą. Wiesz, że teoretycznie nie wolno nam się wiązać - wplótł palce w jej włosy. -Ale w praktyce możemy być w związkach, pod warunkiem, ze druga osoba wie o ee.. konsekwencjach.
- Możemy nie rozmawiać już o takich rzeczach?
-Oczywiście - zapewnił ją szybko. -Opowiedz mi teraz ty coś o sobie. Dlaczego nie lubisz, gdy ktoś dotyka twoich stóp? - wypalił, wspominając ich pierwszy raz
- No bo nie lubię. Takie głupie uczucie.
Zaśmiał się cicho.
-Oj bardzo głupie - przyznał.
- Oj tam, cicho bądź, blondasie - spojrzała na niego i uśmiechnęła się lekko.
-Taaak - pocałował ją w nos.
- Tańczyłam balet - powiedziała nagle.
-Co? - aż uniósł głowę. Wyobrażenie sobie Silver w tutu było niemożliwe.
- No tak. Taki taniec.
-Ty i balet? - powtórzył i znów położył głowę. Cichutko chichotał. -O Boże. Naprawdę? Musiałaś wyglądać ślicznie - zapewnił ją. -David też?
- Przestań się ze mnie śmiać - pacnęła go. - O matko, David tańczył wszystko, co się tylko dało. W sumie, robi to do dzisiaj. No wiesz, szkoła artystyczna, Broadway i te sprawy.
-Tak. Ale David pewnie tak seksownie nie wygląda.. - urwał, przypomniawszy sobie swój sen.
- Nie tobie to oceniać, skarbie - ułożyła się wygodnie, wtuliła w ciepłe ciało obok siebie o zamknęła oczy. - Dobranoc.
-Śpij dobrze, kochanie - pocałował ja w czoło.
I zasnął, chociaż myślał, ze z radości nie będzie mógł.


3 komentarze:

  1. Biedny, a jednocześnie szczęsliwy Jace xd Kocham go dręczyć :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Uroczo, ach i och. :D Pogodzili się i to jest najważniejsze. <3
    U mnie pojawi się news dopiero w przyszłym tygodniu, trzeba nadgonić oceny.
    Weny życzę :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powodzenia w nadrabianiu :)
      PS. Ja też nienawidzę, gdy się kłócą :(

      Usuń