sobota, 4 maja 2013

Rozdział 16. To tylko gra.

  

Następnego dnia Jace siedział na schodach przed salą gimnastyczną i rozważał swoje położenie. Jeśli dobrze wypadnie w przedstawieniu, David będzie zadowolony. Jeśli David będzie zadowolony, Silver bedzie zadowolona.. Cóż. 
Bez słowa wszedł do garderoby i zaczął się przebierać. Nie lubił być nago (półnago i tak dalej) w towarzystwie innych. Często pytali o blizny, a on nie chciał o tym mówić. Dlatego też zaczął szybko wkładać togę i ćwiczył swoją scenę przed lustrem.
David spojrzał na publikę. Odszukał wzrokiem pewnej osoby.
- Jest - Joseph schował łapki w kieszeniach.
- Jeden.
- Bo grasz tylko Oktawiana. Niezbyt duża rola, więc nie ściągałem trzech.
- Okej, dzięki - kiwnął głową.
W szatni panował rozgardiasz. Każdy się przebierał, powtarzał role, a Jace przez na szybko zrobioną kurtynę, obserwował tłum. No hej, tam nikogo nie ma. Nie ma, powtarzał sobie.
Mathias odnalazł Victorię i złapał ją za rękę.
-Jak się czujesz?
- Tak sobie. Po przedstawieniu wracam do domu.
-Szkoda, myślałem, ze zatańczymy dzisiaj na tej imprezie u Sky’a..
- Chciałabym, ale nie mogę...
-Jasne, rozumiem – zapewnił ją szybko. –jeszcze będą okazje.
-Braciszku, musisz włożyć zbroję, zaraz zaczynamy – powiedziała Ayu, ale widząc go z Victorią, uśmiechnęła się. –Ale w sumie nie wychodzisz od razu, masz jeszcze chwilę..
             Umknęła i pobiegła do Yumi, szczerząc się jak wariatka. Yumi, która akurat się malowała, wysłuchała jej ekscesów z lekką obojętnością.
-Mat i Vicki? Nie wiem, nie wiem. Wiesz, że on jest narwany. No i myślałam, że leci na Silver.
-Silver jest z Jace’em – odparła twardo Ayu. –Ech, te czasy starożytne były fajniejsze – spojrzała na togę siostry. Poprawiła czule jej wisiorek.
- No, wchodzimy, ludzie - zawołał do swoich Rzymian Sky.
            No i ruszyli. Cassie kibicowała im z widowni, a Ayu zza kulis. Kiedy Jace lekko się potknął zamarła, ale ku ich zdumieniu, Łowca nadrobił to lekkim uśmiechem i szybko wrócił do swojej kwestii. Mathias był dystyngowany, jak nakazywała rola i umarł z prawdziwym talentem, nie ma to tamto.
Sky odszedł dumnym krokiem, a David zagrał swojego Oktawiana dość... władczo. Potem jego sceny były idealne. Nawet kiedy musiał się pokłócić z siostrą.
            Aż nadeszła scena pocałunku. Jace przyciągnął do siebie Silver i pocałował, głaszcząc ją po włosach.
-Moja królowo – szepnął zmysłowo, a z widowni dobiegło go kilka damskich westchnień.
Nadszedł koniec przedstawienia. Znaleźli królową martwą, ale dumną. 
Kurtyna opadła, a na widowni rozległy się oklaski.
-David, twoje marzenie chyba się spełni – James objął go lekko i pogłaskał po ramieniu.
- Oby - wzruszył ramionami. - Następnym razem musze zagrać główną rolę.
-Mogłeś wziąć moją – zaśmiał się Jace. –Cieszę się, że mogę się uwolnić z tej togi.
- Nie mogłem wziąć twojej. Idę się przebrać - po ukłonach i takich tam, oczywiście poszedł.
-Czemu nie mógł wziąć mojej? – zapytał Silver.
- Bo jak Redbird czegoś chce, to to dostaje.
-Taaak. Też bym tak chciał. O której impreza, Sky?
- O 19. Trzymajcie się, muszę nakarmić Oksymorona i Alfreda - zasalutował im, a potem poczochrał Davida po włosach. Roześmiał się i w końcu wyszedł.

            Na imprezie panowała atmosfera euforii i sukcesu. Mimo, że przedstawienie było dla niego karą,. Jace dobrze się bawił. Czuł się w jakiś sposób spełniony. Poradził sobie z tremą. Gdy w półmroku zauważył Jamesa, usiadł obok niego.
-Cześć.
-Cześć, Jace. Co tam? Wypadłeś dzisiaj świetnie.
-Dzięki - łowca lekko się zarumienił. –Najlepiej wypadł David. Krótko, ale treściwie.
- I'm sexy and i know it - na schodach stanął Sky. - Chciałem tylko powiedzieć, że panowie koszykarze mają się jutro wstawić o 9 na hali. Żartowałem! Bawimy się!
No i zabawa trwała.
            Ruby Robb była wściekła. To ona powinna zagrać Kleopatrę, ale rolę dostała ta cała de Varden. Tylko dlatego, że była przedmiotem bójki dwóch idiotów. Jak można być taką idiotką, by umawiać się z dwoma na raz i dać im się o tym dowiedzieć? Ruby sięgnęła po drinka i kątem oka zauważyła Jace’a. No, no. Ładny, seksowny, ale biedny. Mogła się nim zabawić, by zrobić na złość swojej rywalce od czasu przedszkola, ale na razie nie miała ochoty. Obok niego siedział James. Pedał. Sky? Nie, czasami był dziecinny. Mathias? Zaliczał panienki jak leciało.
- Gdzie strumyk płynie z wolna, rozsiewa zioła maj, stokrotka rosła polna, a nad nią szumiał gaj - zanucili faceci, na czele z Emmą. Potem klaskali do rytmu.
Mathias nie przyłączał się do zabawy .Znalazł w telefonie numer komórki do Victorii i napisał jej sms „Jak się czujesz?”, po czym wsunął telefon do kieszeni. Wtedy zauważył Ruby. Miała rude włosy, ale o wiele jaśniejsze, niż włosy Navi’ego.
-Co ona tu robi? – zdziwił się.
- Wpieprzyła się - powiedział Sky. - Niby też grała, nie? No.
Mathias po chwili dostał odpowiedź, że wszystko w porządku.
„Idź spać, słodka”.
Jace zaczął się rozglądać za Silver, a wtedy podeszła do niego rudowłosa laska. Była ładna. Jedna z tego typu, które na szybko zaliczał w toaletach. Teraz na samą myśl o tym czuł obrzydzenie.
-Cześć. Ty jesteś Jace. Nie mieliśmy okazji się poznać. Ruby – podała mu dłoń.
- O mój panie, biedny Jace - westchnął Sky.
-Czemu? – zapytała Yumi, stając obok niego. Awrr. Jak sobie przypominała go w todze, noo. To było COŚ. Przez duże C.
- No nie widzisz, jak to wygląda? Brzydkie, wytynkowane. Le fu.
-No ale na daremno ostrzy na niego pazurki. Przecież on biega za Silver jak pies, z wywalonym ozorem. Nawet my tak nie biegamy – zaśmiała się. Może Sky poprosi ja do tańca.. czy coś..
- No oby nie poleciał - mruknął David. Bo mu połamię kości. A jest ich ponad dwieście, nie?
-Nie, Jace się chyba zakochał. Can you feel, the love tonight.. – zanuciła Yumi. –Ale Silver mu się gdzieś zgubiła. On potrzebuje odsieczy..
- Uratujmy go. Kto chce się poświęcić?
-Brak chętnych – powiedziała Yumi. –Nie znam tej Ruby.
- Ech, ten las rąk... 
- Ja nie pójdę - zaprotestował od razu David. - Nawet nie patrzcie na mnie.
-Ale Jace to chłopak twojej siostry!
- No to właśnie niech się trzyma z daleka od tej rudej bźdźiągwy.
-Bźd.. co? – mruknął James, ale po chwili lekko zbladł. –Ech, Idę przeszkodzić Navi’emu w zagadaniu mojej siostry. David, pomożesz mi?
- Mam komuś przeszkodzić? Zawsze! - ucieszył się i polazł za Jamesem.
-Cóż, Sky, zostaliśmy tylko we dwoje. Może zatańczymy? – zaproponowała w końcu Yumi.
- Czemu nie - wzruszył ramionami i poprowadził ją na parkiet.
            Yumi aż pisnęła z radości. Złapała go za ręke. Mmm. Alfa stada wilkołaków roztaczał dookoła siebie cudowną aurę. Wtuliła się w niego i odetchnęła. Mm. Pachniał lasem. Sky przytulił ją do siebie. Mhrrr.
-Grosik za twoje myśli – powiedziała, głaszcząc go po ramieniu. Był silnym wilkiem. To ją kręciło. Czuła się z nim taka bezpieczna i w ogóle.
- Gdybym ci powiedział, musiałbym cię zabić - zaśmiał się.
-Nie wierzę, że mógłbyś mnie skrzywdzić – uniosła głowę i spojrzała mu w te fiołkowe oczy. Ho, ho, ho. Za takie oczy niejedna kobieta oddałaby swoją duszę.
- To dobrze. Muszę być nieprzewidywalny - uśmiechnął się, wtapiając palce w jej włosy.
-Ty, nieprzewidywalny? – dźgnęła go palcem w klatę i uśmiechnęła się. –Kpisz czy o drogę pytasz?
- Mówię jak jest. Nie no, nie zrobiłbym ci krzywdy. Nigdy.
-Wiem – objęła go mocno, kładąc głowę na jego ramieniu. Magia 12 centymetrowych szpilek. –Dlatego jesteś taki cudny, Sky – westchnęła. –Zazdroszczę twojej przyszłej partnerce.
- Tak? Aż taki cudny jestem?
-No już, już. Nie łap mnie za słówka – roześmiała się. –Chodzi o to, że jesteś doskonałym Alfą. Stado cię uwielbia, my cię uwielbiamy..
- To dobrze - uśmiechnął się, a potem okręcił, aby znów do siebie przyciągać.
Roześmiała się, by po chwili znów się w niego wtulić. Tak by chciała, by ogłosił właśnie ją swoją partnerką, ale marne szanse. Szkoda..
            Jace tymczasem wysłuchiwał nawijania Ruby i z czystej grzeczności potakiwał głową. Jednocześnie wysłał sms do swojej dziewczyny: „Znasz wysokiego, rudego babsztyla, który wiecznie nawija? Ratunku”.
Silver pojawiła się szybciej, niż można to było przewidzieć.
- Spierdalaj, Robbsonie - położyła dłonie an biodrach.
-Cześć, anorektyczko. To podobno twój facet? – Ruby założyła ręce na piersi. Zawsze zazdrościła Silver biustu. I kości policzkowych.
-Yy.. Tak jakby – Jace pocałował Silver. –Dzięki – szepnął jej na ucho.
- To jest mój facet - patrząc na tę rudą szmatę, złapała Jace'a za koszulkę i przyciągnęła do siebie. - MOJE. Więc bierz dupę i wypieprzaj.
-Dobra, dobra. I tak nie przepadam za żebrakami. Nara – machnęła na nich ręką i odeszła, a Jace odetchnął z ulgą.
            Nagle jednak spiął się cały i mocno przyciągnął do siebie Silver. Rozejrzał się, nie tracąc czujności, jednocześnie dyskretnie wsuwając w dłoń ukochanej sztylet.
-W pobliżu jest demon – powiedział cicho.
- Dziwne. Myślałam, że właśnie odszedł - odprowadziła rudą szmatę wzrokiem.
-Silver, mówię poważnie. Tu gdzieś jest demon. Zabiorę cię w bezpieczne miejsce, ok.? – mocno zacisnął rękę na jej przegubie. Nie chciał walczyć myśląc o tym, że ona może się znaleźć na linii.
- Eee... no okej - poszła za nim.
Gdy odnalazł kuchnię, wcisnął jej w dłoń sól.
-W razie czego, syp tym w jego twarz – poradził. –Najchętniej bym cię stąd wywiózł, ale muszę ochronić jeszcze całą resztę – skrzywił się. –Umiesz atakować nożem? Cokolwiek? Strzelać?
-Och Łowco, po co ten pośpiech? – rozległ się za nimi zimny, beznamiętny głos. Jace osłonił Silver sobą, a przybysz zacmokał cicho. –Nie będę dziś mordować.. Chyba – dodał ciszej.
-Czego chcesz?
-Jestem Thomas. Chciałbym powiedzieć „miło mi”, ale dobrze wiemy, że to byłoby kłamstwo, Jonathanie Christopherze Morgenstern.
-Czego ode mnie chcesz? – powtórzył Jace.
-Niczego. Wpadłem się przywitać. Wczoraj wynająłem to… ciało. Ładne, prawda? Słyszałem, że spadł wam tu anioł, więc mam go odnaleźć. Mówię ci to, byś nie posądzał mnie o wszystko, wliczając to przechodzenie na czerwonych światłach.
Silver uniosła brew.
Poczekaj. Jeszcze trzy tygodnie temu była normalną dziewczyną. Ale nie. Dean i Sam musieli mieć rację. I te wszystkie stwory żyją.
-Rozumiem, że ta piękna dama tam to twoja partnerka, więc zobacz, cofam się o krok – demon zrobił krok do tyłu i uśmiechał się, m jakby przemawiał do upośledzonego dziecka. –Nie planuję zrobić jej krzywdy. Ma w sobie skazę.
-Skazę?
-Gen lisołaka. Kobiety go przenoszą, ale nie przejawiają oznak chorobowych. Gdybym zamieszkał w jej ciele, mógłbym zamieniać się w lisa, czego jej ciało by nie strawiło. Taki konflikt interesów.
Silver nadal stała z uniesioną brwią. Boże.
-Okej, widzę, że mało jesteście rozmowni, więc pójdę poszukać innego towarzystwa. Baw się dobrze, łowco. Madame – zasalutował jej, po czym.. znikł. Rozpłynął się w powietrzu.
Jace wypuścił powietrze z płuc i potarł serce. Za każdym razem gdy wyczuwał demona, czuł ból. Taki wmontowany radar biologiczny.
- What da faq? - Silver spojrzała na Jace'a. - Oni zawsze są tacy... mili?
-Nie – oparł się o blat. –Każdy gatunek tak ma. Część z nich potrafi zachować część… człowieczeństwa. Mówią, myślą, czują jak ludzie. Wtedy zło jest tylko ich wyborem. Ale zdecydowana większość traci wszystko i nastawia się na przetrwanie, jak zwierzęta. Zabić, nim zabiją mnie. Ten tutaj był z tych pierwszych. Demon wyższej rangi. Słyszałaś, polował na Anioła. A na aniołów nie wysyłają byle kogo. Chryste, anioł w Nowym Jorku – potarł dłonią oczy.
- Muszę się napić - poinformowała go i poszła do salonu.
Poszedł za nią.
-On może wrócić. Nie odsuwaj się. Powinienem powiedzieć Sky’owi, ale.. – zerknął na Alfę stada wilkołaków, który uśmiechnięty tańczył z Yumi. Nie chciał im tego przerywać..
Silver nalała sobie whisky i napiła się. Ech, czasami tęskniła za tą niewiedzą.
Jace ją przytulił.
-Ochronię cię – obiecał cicho.
- Wiem - przytuliła się do niego.
-Wilkołaki są bezpieczne ze Sky’em. Ja ochronię ciebie. Wszystko będzie dobrze – pocałował ją w czoło. –Patroluję teren twojego domu, skarbie. Sprawdzam, by było bezpiecznie – dodał. –Nikt cię nie tknie, nie bój się.
- Wiem... - szepnęła.
-Ufasz mi, kochanie? – zapytał miękko, głaszcząc ją po policzku.
- Oczywiście, że tak.
-Więc śpij spokojnie – uspokoił ją i mocno przytulił. Nie ciągnął Silver na parkiet. Wolał obserwować tańczących stąd, przy okazji lekko kołysząc Silver w ramionach. Ku jego zdumieniu, Ruby ich obserwowała, ale z dyskrecją. Zapytałby Silver, o co chodzi, ale dziewczyna i tak miała ciężki wieczór, po co jej pogłębiać nieprzyjemności.
- Jedziemy do domu? - zapytała po chwili. Dłuższej chwili, bo w jego ramionach było mega zajebiścieprzyjemnie.
-Jasne. Powiemy tylko Davidowi, żeby cię o ciebie nie martwił, okej?
Och, pewnie wszyscy pomyślą, że pojechali na seks, skoro wymykali się z imprezy w połowie. No cóż. Jace miał zamiar odstawić Silver do łóżka i wrócić do siebie.
I zajechali pod dom.
- Dzięki - pocałowała go w policzek.
-Odprowadzę cię pod drzwi – powiedział cicho i pomógł jej wysiąść z samochodu. Wziął Silver za rękę i ruszyli w stronę domu. Było chłodno, więc narzucił jej swoją skórzaną kurtkę na ramiona. –Chcę się upewnić, że jesteś w domu.
- Jasne - uśmiechnęła się lekko do niego i stanęła w końcu przy drzwiach. Poszukała klucza w torebce.
Jace wyjął jej klucz z dłoni, gdy go odnalazła i przyciągnął Silver do siebie.
-Pachniesz miętą – szepnął. –Pachniesz mną. To niesamowicie seksowne, skarbie – mruknął i pocałował ją. Wpierw lekko, ostrożnie, ale po chwili opierał ją o ścianę i całował zachłannie, z nutką desperacji. Jakby bał się, że to ich ostatnie spotkanie..
Ojej! Silver byłą w lekkim szoku, ale bardzo chętnie odwzajemniała pieszczotę. Mrrr... Objęła go mocno za szyję.
Uwielbiał ją całować. Czuć na ustach jej smak, a pod dłońmi jej drobne, ciepłe ciało. Dotknął lekko jej bioder i przytulił ją do siebie.
Silver pogłaskała go po szyi i karku, a potem wsunęła palce w jego włosy.
Jace uniósł ją, by mogła go objąć nogami. Aww. Uwielbiał ją. Mimo chłodu, jaki czuł na plecach, od przodu grzało go ciało Silver. Mógłby tak trwać cały wieczór, gdyby nie ciche chrząknięcie tuz obok nich. Jace oderwał się od Silver, świadom, że oboje mają lekko opuchnięte wargi, oddychają szybko i byli w pozie, która nie zostawia wiele dla wyobraźni.
            Tuż przed nim stał ojciec Silver, Henry de Varden. Prokurator de Varden. Wpływowy i majętny człowiek, który UWIELBIAŁ swoją córkę.
-No dobry wieczór wam – powiedział, przesadnie słodko.
- Tato... cześć - Silver ogarnęła się i stanęła o własnych nogach.
-No cześć, córeczko. Twój… przyjaciel oparł cię o dzwonek. Myślałem, że się pali – powiedział wesoło, jednak Jace’a mierzył badawczym wzrokiem.
-Mam na imię Jace – przedstawił się Łowca. –Jestem chło.. ja i Sil.. ja i Erin spotykamy się.
- No. Jest moim chłopakiem - poklepała go po brzusiu.
Jace lekko się spiął.
-Chłopakiem – powtórzył pan de Varden. –W takim razie musisz przyjść w niedzielę na obiad. Moja żona, a mama Erin, z chęcią cię pozna. A i ja zadałbym ci parę pytań – uśmiechnął się szeroookoo. A Jace poczuł, że miękną mu nogi.
- Jasne, wpadnie - Silver uśmiechnęła się do taty, a potem pocałowała Jace'a w policzek. - Dobranoc - później pocałowała tatę w policzek i poszła do siebie do pokoju.
Henry wykonał palcami gest pod tytułem „I’m watching you”, po czym wszedł do domu za córka.
A Jace zastanawiał się, jakim cudem się w to wpakował.


3 komentarze:

  1. pozwólcie, że zacytuję "bźdź... co?" XD biedny Jace, czeka go obiadek z teściami hłehłehłe XDDDD :D
    ~M

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obiadek będzie ciekawy xDDD Ukryj kryminalną przeszłośc przed tatusiem - prokuratorem xD

      Usuń
  2. No cóż :D Nie mogę doczekać się nowego rozdziału XD Ten oczywiście świetny :3
    U nas news :3

    OdpowiedzUsuń