James wszedł do swojego pokoju i
pstryknął palcami. Ubrania poderwały się i same łagodnie wpłynęły do szafy,
papiery na biurku poukładały się, a pościel na łóżku ułożyła i wygładziła. No.
Uwielbiał bycie czarodziejem.
-Dobrze, że nie musisz się martwić o ograniczenie mocy - prychnął jego czarny kot, zajmując miejsce na łóżku.
-Salem, masz dzisiaj udawać normalnego kota! Przychodzi David.
Kot przewrócił oczyma, po czym obrócił się do Jamesa dupą i zaczął się myć.
-Dobrze, że nie musisz się martwić o ograniczenie mocy - prychnął jego czarny kot, zajmując miejsce na łóżku.
-Salem, masz dzisiaj udawać normalnego kota! Przychodzi David.
Kot przewrócił oczyma, po czym obrócił się do Jamesa dupą i zaczął się myć.
No i David de Varden zawitał do
ślicznego domu państwa Matthews. Ok. Bał się mamy Emmy i Jamesa. Nie miał
konkretnych powodów (chyba), ale jakoś tak go przerażała.
No nic, zadzwonił do drzwi.
- David, cześć - Emma uśmiechnęła się, wychodząc z domu. - I na razie!
I poszła. Pewnie na randkę z rudzielcem.
Wzruszył ramionami i wszedł do środka.
- Dzień dobry - zaczął niepewnie. Dobra, zawsze jeszcze można uciec.
No nic, zadzwonił do drzwi.
- David, cześć - Emma uśmiechnęła się, wychodząc z domu. - I na razie!
I poszła. Pewnie na randkę z rudzielcem.
Wzruszył ramionami i wszedł do środka.
- Dzień dobry - zaczął niepewnie. Dobra, zawsze jeszcze można uciec.
-Cześć. Moich rodziców nie ma, nie
spinaj się - James się do niego uśmiechnął.
- O matko kochana, całe szczęście
- odetchnął de Varden i szedł za Jamesem. A gdyby tak... hm, tyle wizji, taki
duży dom...
Tyle miejsc płaskich i innych
takich powierzchni..
-Oj nie przesadzaj.
-Oj nie przesadzaj.
- Boję się twojej mamy, no daj mi
spokój - w jego pokoju przewiesił bluzę na krzesło i rozejrzał się po
pomieszczeniu. W oczy rzucił mu się kot. - O, masz zwierzątko.
-Ano. To jest Salem.
-MIAU.
-MIAU.
- Wykastrowałeś go, czy co?
Chodziło mu o to, że dziwnie miauczał.
Chodziło mu o to, że dziwnie miauczał.
-Nie. On tak zawsze.
Kot perfidnie zaczął lizać swoje jajka.
Kot perfidnie zaczął lizać swoje jajka.
- Urocze stworzenie - mruknął
David, a potem tak po prostu przytulił się do Jamesa. - Gdzie byłeś jak cię nie
było?
-Tu i tam - objął Jamesa i
pocałował w czoło - Tęskniłem, wiesz?
- No ja właśnie też - westchnął
ciężko. - Musisz mnie kiedyś zabrać na taką wycieczkę.
-A chętnie. Napijesz się czegoś?
- Zaraz - David pocałował go lekko
w usta, a potem tak coraz mocniej.
James odwzajemnił pocałunek,
delikatnie popychając de Vardena na ścianę.
W momencie, w którym pogłębił pocałunek, kot zaczął udawać, że rzyga.
W momencie, w którym pogłębił pocałunek, kot zaczął udawać, że rzyga.
- Twój kiciuś się chyba źle czuje
- zauważył David. Ale się kurczę przeeejooooł... tak się przejął, że aż zaczął
z Jamesa ściągać koszulkę.
-To tylko kłaczek.
- Aha, super - David wrócił do
całowania go i macania nagimi rękami po żebrach, brzuchu i plecach.
-Naprawdę tęskniłeś - ucieszył się
James, podciągając koszulkę Davida., No, planował seksy, ale dopiero po wypiciu
kawki, herbatki..
- Mhm - przytaknął, robiąc mu
malinkę na szyi, jednocześnie głaszcząc go po karku. Wypiął troszeczkę biodra
do przodu, ocierając się o niego.
James zamruczał seksownie, drapiąc
go lekko po pleckach. Jego pocałunki stawały się coraz bardziej nachalne, a
dłonie odważne.
David dobrał się do zapięcia jego
spodni. Oczywiście szybko się ich pozbył. Nie przeszkadzał mu ten pchlarz,
leżący na łóżku. Ściana też wydawała się być okej.
Nagle Salem zeskoczył z łóżka,
przeciągnął się, ziewnął, po czym podszedł do Davida, oparł się o jego nogi i zaczął
ostrzyć pazury.
- Ała! - warknął David, odpychając
od siebie kota.
James zerknął na futrzaka.
-Salem!
-MIAAAU.
-Salem!
-MIAAAU.
- Chodź, wywalimy go za drzwi -
zaproponował David.
Kot na te słowa mocniej wczepił
się w jego nogę. James wziął go na ręce.
-Salem, idź spać.
-Salem, idź spać.
- Twój kiciuś chyba mnie nie
polubił - zauważył inteligentnie de Varden.
-Nie wiem, co go napadło. przepraszam
- James przyciągnął go mocno do siebie.
- Może wybaczę - zamruczał,
uśmiechając się kącikiem ust. Jego dłoń przesunęła się wzdłuż jego kręgosłupa w
dół, aż w końcu wdarła się za bokserki.
James jęknął mu chrapliwie do
ucha, po czym pociągnął de Vardena na łóżko.
A na łóżku leżał Salem. I się GAPIŁ.
A na łóżku leżał Salem. I się GAPIŁ.
David pocałował Jamesa namiętnie,
powoli zabierając się za ściąganie z niego bielizny, kiedy jednak przestał.
- Nie mogę.
- Nie mogę.
-Mrrau!
-Boże. Wybacz, David. Salem, sio!
-Sam sio, już nie mogę.
-Boże. Wybacz, David. Salem, sio!
-Sam sio, już nie mogę.
David zrobił w głowie szybką
analizę. Nic nie pił dzisiaj. Chyba, że w mleku i soku coś było, ale raczej
powątpiewał w to.
- Wydawało mi się, czy twój kot właśnie przemówił?
- Wydawało mi się, czy twój kot właśnie przemówił?
-Ja pierdole...
-No oczywiście, ze przemówił. Ładny, ale nie ogarnia. James, na litość boską, nie mogłeś znaleźć czarodzieja, tylko lisołaka?!
-No oczywiście, ze przemówił. Ładny, ale nie ogarnia. James, na litość boską, nie mogłeś znaleźć czarodzieja, tylko lisołaka?!
- Wigilia dzisiaj? Zwierzęta mówią
ludzkim głosem, czy znalazłeś sobie gadające zwierzątko?
-To jest kotołak.
- Miodzio - David opadł na
poduszki. No i to by było na tyle, jeśli chodzi o seks na przywitanie.
-Coś ci nie pasuje, lisie? - Kot
zasyczał.
- Ty mi nie pasujesz, pchlarzu.
-Nie mam pcheł, debilu.
-Uspokójcie się - jęknął James, szukając swoich spodni.
-Uspokójcie się - jęknął James, szukając swoich spodni.
- Mhm, ale liżesz się tam, gdzie
nikt nie powinien, więc...
-A ty się niby nie liżesz? Poza
tym, ja lizę tylko sobie.
- No, to jest przerażające. James,
możemy go wywalić, proszę? - zapytał z nadzieją David, chociaż wiedział, że i
tak się nie zgodzi.
James westchnął.
-Chciałem, żebyście się zaprzyjaźnili.
-Nie było okazji, bo lis zaczął cię rozbierać.
-Chciałem, żebyście się zaprzyjaźnili.
-Nie było okazji, bo lis zaczął cię rozbierać.
- Och, skrzywiłem ci psychikę,
kocie?
-Widziałem Jamesa więcej razy nago
niż ty wszystkich swoich kochanków razem wziętych, lisie.
-Błagam. Proszę was. David, to Salem. Salem, to David. Obaj jesteście dla mnie ważni.
-Błagam. Proszę was. David, to Salem. Salem, to David. Obaj jesteście dla mnie ważni.
- Człowiekofil? - David uniósł
brew wyżej.
Salem przeniósł się na kolana
Jamesa i zaczął mruczeć.
-Każdy czarodziej ma swojego chowańca. Ja mam Salema.
-Każdy czarodziej ma swojego chowańca. Ja mam Salema.
- To cudownie. Cieszę się twoim
szczęściem - David wstał i też się ubrał, no bo co tu będzie tak leżeć.
James poczuł żal. Lubił podziwiać
jasną skórę de Vardena.
-Naprawdę zależy mi..
-Naprawdę zależy mi..
- Ale ja nie mówię, że nie -
pocałował go w czubek głowy, a potem w czoło.
James pocałował go w usta.
-Och błagam - jęknął Salem. -Nie lubię go, James.
-Nie znasz go, przyjacielu - powiedział łagodnie James. -Daj mu szansę.
-Och błagam - jęknął Salem. -Nie lubię go, James.
-Nie znasz go, przyjacielu - powiedział łagodnie James. -Daj mu szansę.
- Nie musisz mnie lubić,
sierścichu. Ważne, że James mnie lubi - pocałował SWOJEGO CHŁOPAKA (trololo,
nadal dziwnie to brzmiało) w usta.
James wyciągnął się łagodnie na
łóżku obok niego, ignorując pazurki Salema, które wbijały mu się w brzuch.
- Czyli ty, ja i sierściuch? Już
wiem, jak się czuję Silver z Jace'em, kiedy im przeszkadzam i zatruwam dupę.
-Daj spokój. To tylko ko..ałć.
- Potwór? Szatan wcielony? Super.
Salem wyciągnął się na brzuszku
Jamesa i zaczął mruczeć, gdy czarodziej powoli przesuwa po nim dłonią.
-Nie jest najgorszy.
-Nie jest najgorszy.
David zmienił się w lisa, a potem
wykopał kota z brzuszka Jamesa. Sam się położył, rozciągając się na brzuszek i
tors.
Po chwili wlazł na niego kot i
użarł go w ucho.
-O mój Boże. Zaczyna się.
-O mój Boże. Zaczyna się.
Dobra, tak to nie będzie. Lis mu
oddał, przy okazji udrapał.
-Ej, ej - James ich rozdzielił.
-Salem, jesteś moim chowancem, a David jest moim chłopakiem. Nie wolno ci go
ruszyć, rozumiesz?
-Jasne. Masz nowego zwierzaczka.
Salem zeskoczył z łóżka i usiadł na parapecie. Patrzył w okno ze smutkiem. James westchnął ciężko i wstał, po czym wziął go na ręce.
-Kocham cię tak samo, jak wczoraj czy pół roku temu, Salem. Ale teraz kocham jeszcze Davida. Inaczej, niż ciebie. ALe chciałbym, żebyście się dogadywali..
-Jasne. Masz nowego zwierzaczka.
Salem zeskoczył z łóżka i usiadł na parapecie. Patrzył w okno ze smutkiem. James westchnął ciężko i wstał, po czym wziął go na ręce.
-Kocham cię tak samo, jak wczoraj czy pół roku temu, Salem. Ale teraz kocham jeszcze Davida. Inaczej, niż ciebie. ALe chciałbym, żebyście się dogadywali..
- Dobry patent - prychnął David,
zmieniając się w człowieka i leżąc na łóżku. Złożył rączki razem i położył je
sobie na brzuchu, obserwując tą jakże łzawą scenę.
-David, proszę - James posłał mu
łagodne, smutne spojrzenie.
- Nic nie mówię.
-Możecie chociaż spróbować się
dogadywać? Obaj?
- Możemy. Ja mogę, nie wiem, jak
sierściuch.
-Dla ciebie, James, zrobię
wszystko.
Ale lizus - pomyślał David,
przewracając oczami.
- Zgłodniałem. Idziemy coś zjeść?
- Zgłodniałem. Idziemy coś zjeść?
-Jasne.
Zostawili Salema w pokoju, po czym James zaprowadził Davida do kuchni.
Zostawili Salema w pokoju, po czym James zaprowadził Davida do kuchni.
- Czemu nic nie mówiłeś, że masz
gadającego kota? - zapytał, opierając się o blat.
-Nigdy nikt nie pytał -
odpowiedział prosto. -A to nie jest coś, czym się chwalić?
- No to jakaś nowość. Nigdy nie
zostałem skomentowany przez zwierzaka - przyciągnął go do siebie mocno.
James objął go i pocałował.
-Tutaj go nie ma
-Tutaj go nie ma
- Ale zejdzie. To kot. Te szatany
czają się wszędzie. Możemy się poprzytulać.
-Oczywiście, że możemy - James
przytulił go do siebie i zaczął głaskać po pleckach.
Takie zwykłe przytulanie i
głaskanie też było nowością dla Davida. I to taką przyjemną nowością. Mógłby
się do tego przyzwyczaić i to dość szybko.
Wtulił nos w zagłębie jego szyi, zamknął oczy i odetchnął sobie cichutko.
Wtulił nos w zagłębie jego szyi, zamknął oczy i odetchnął sobie cichutko.
-Szzzz, teraz już będę siedział w NY.
- To dobrze. Cieszę się - zamknął
go w uścisku i nie miał zamiaru puszczać.
-Oj - James głaskał go po
włoskach.
- To ten. No. Sobota. Co robisz w
sobotę? - zagadnął po paru dłuższych chwilach David, unosząc głowę i
spoglądając na niego.
-Spotykam się z tobą.
- Dobrze. A gdzie chciałbyś iść?
No wiesz, spotkać się. No wiesz, na r... na ra... na randkę? - tak, powiedział
to!
-Chętnie - James aż ociekał
entuzjazmem. -Co powiesz na kino?
Hm... w kinie można było się
poprzytulać, pomiziać i tak dalej...
- Chętnie - uśmiechnął się do niego i pocałował go lekko w usta.
James odwzajemnił buziaka.
-To świetnie. Wybierzesz film, którego i tak nie będziemy oglądać?
- Chętnie - uśmiechnął się do niego i pocałował go lekko w usta.
James odwzajemnił buziaka.
-To świetnie. Wybierzesz film, którego i tak nie będziemy oglądać?
- Tak, właśnie - zaśmiał się.
O ludzie kochani, David de Varden chyba naprawdę się zakochał. Gdzie to napisać?!
O ludzie kochani, David de Varden chyba naprawdę się zakochał. Gdzie to napisać?!
Ja to napiszę! :3
OdpowiedzUsuńZA-KO-CHAŁ SIĘ!!! :D