- No niiieeee, z czym do ludzi no! - David aż podniósł
rękę, wskazując na tv, wiszące na ścianie.
- No kurde, bez sensu jest ten wątek! - zawtórowała mu Silver.
Rodzeństwo de Varden siedziało w pokoju Silver i oglądali sobie seriale.
- No proszę cię, on ma mieć dziecko? Przegięcie! Ja już tego nie będę oglądać. Bez sensu!
- Noo, zepsuli - westchnęła Silver i zjadła popcorn do końca.
- Wali mnie to, kuźwa, idziemy na imprezę? - wstał i otrzepał swoją koszulkę i spodnie.
- Nie chce mi się, idę spać. Maturalna, co? - prychnęła cicho, wyłączając tv.
- No dobra - wzruszył ramionami, a potem pocałował ją w czoło. - Dobranoc zatem.
- Branoc, branoc, baw się dobrze - uśmiechnęła się do niego.
A potem poszła do łazienki.
- No kurde, bez sensu jest ten wątek! - zawtórowała mu Silver.
Rodzeństwo de Varden siedziało w pokoju Silver i oglądali sobie seriale.
- No proszę cię, on ma mieć dziecko? Przegięcie! Ja już tego nie będę oglądać. Bez sensu!
- Noo, zepsuli - westchnęła Silver i zjadła popcorn do końca.
- Wali mnie to, kuźwa, idziemy na imprezę? - wstał i otrzepał swoją koszulkę i spodnie.
- Nie chce mi się, idę spać. Maturalna, co? - prychnęła cicho, wyłączając tv.
- No dobra - wzruszył ramionami, a potem pocałował ją w czoło. - Dobranoc zatem.
- Branoc, branoc, baw się dobrze - uśmiechnęła się do niego.
A potem poszła do łazienki.
W domu nagle zerwał się lekki, ale przeraźliwie zimny
podmuch wiatru, mimo zamkniętych okien i drzwi. Wyglądało to na przeciąg, ale
skąd? Obraz, wiszący na ścianie, z hukiem upadł na podłogę, a szkło rozbryznęło
się na wszystkie strony. Zaraz za nim poleciał kolejny. I kolejny. Podłoga
zaskrzypiała cicho, jakby ktoś śledził Silver. Bębniący o szyby deszcz jakby
przybrał na sile, a grzmot przetoczył się nad ich domem. Silver w tym czasie wzięła
prysznic i ubrała się w koszulę nocną. Tak, tak, oczywiście, że krótką. Później
położyła się do koja.
Przez
chwilę w domu panowała cisza. Zbyt nienaturalna cisza. Nie było słychać nawet
ulewy za oknem.
Ciszę
przerwało trzaśnięcie drzwiami pokoju Silver. I znów. I znów. Drzwi trzaskały,
podczas gdy książki z jej biurka spadły na podłogę.
Silver
gwałtownie podniosła się do pozycji siedzącej.
- David? - zapytała i spróbowała zapalić światło. Na próbach się skończyło. - Jak to ty, kretynie, to cię zabiję - warknęła.
- David? - zapytała i spróbowała zapalić światło. Na próbach się skończyło. - Jak to ty, kretynie, to cię zabiję - warknęła.
Temperatura w pokoju spadła tak nisko, że widziała swój
oddech w postaci pary, tuż przed sobą. Nagle jedno z okien się otworzyło, a
przez cały dom przetoczył się donośny dźwięk grzmotu. Ciemność, na ułamek
sekundy, rozjaśniła błyskawica, i wtedy mogła ją zobaczyć.
Zjawa
ubrana była w długą, białą suknię. Postrzępiony gorset okrywał, za życia,
szczupłe ciało. Dookoła wykrzywionej w gniewie twarzy, falowały ciemne włosy.
Kobieta wskazała na Silver palcem i otworzyła usta, z których wydobył się
głośny pisk.
Silver
patrzyła na nią z szeroko otwartymi oczami. Była przerażona, a z tego strachu
nie potrafiła się ruszyć.
Jednak w końcu zerwała się na równe nogi i pobiegła w stronę drzwi, a potem na dół. Co to, kurwa, przepraszam, miało być?!
Jednak w końcu zerwała się na równe nogi i pobiegła w stronę drzwi, a potem na dół. Co to, kurwa, przepraszam, miało być?!
Duch niespiesznie podążał za nią, a gdy mijał jakiś obraz,
spadał on na ziemię. Podłoga w domu drżała. Tuż przed nosem Silver drzwi
zatrzasnęły się.
A ona
zatrzymała się dopiero na nich, prawie się od nich odbijając. Odwróciła się
gwałtownie w stronę zjawy.
- Dobra, kim, kurwa, jesteś i czego chcesz? - warknęła, sięgając po swój płaszcz. Przecież nie wybiegnie na ulicę w koszuli.
- Dobra, kim, kurwa, jesteś i czego chcesz? - warknęła, sięgając po swój płaszcz. Przecież nie wybiegnie na ulicę w koszuli.
Zjawa nie odpowiedziała, wydała z siebie znów ten wysoki,
przejmujący dźwięk. Kawałek szkła z rozbitej antyramy uniósł się i ostrym
końcem poleciał w stronę Silver.
W
ostatniej chwili się uchyliła.
- Okej, Kacperkiem to ty nie jesteś - szybko się ubrała, a potem otworzyła drzwi i wybiegła z domu.
- Okej, Kacperkiem to ty nie jesteś - szybko się ubrała, a potem otworzyła drzwi i wybiegła z domu.
Na zewnątrz
szalała burza, a deszcz zacinał, smagając każde miejsce na jej ciele, którego
nie osłoniła płaszczem. Na szczęście, duch nie poszedł za nią. Kurwa, zostawiła telefon w domu.
Nosz jasna cholera no!
Ale miała drobniaki w kieszeni płaszcza. Poszła więc do butki telefonicznej, z której zadzwoniła po taksówkę.
Ale miała drobniaki w kieszeni płaszcza. Poszła więc do butki telefonicznej, z której zadzwoniła po taksówkę.
Jako że
była to bogatsza dzielnica miasta, taksówka pojawiła się dosyć szybko. Kierowcą
był starszy, czarnoskóry mężczyzna. Zerknął na nią, na jej długie, niczym nie
osłonięte nogi.
-Nieudana randka, panienko? – zapytał.
- W moim
domu straszy - mruknęła i wsiadła do taksówki. Podała mu adres Jace'a.
Kierowca zmarszczył brew.
-Zawiozę cię tam, panienko, ale jeśli pokłóciłaś się z
rodzicami, Brooklyn ci nie pomoże. To bardzo niebezpieczne miejsce, zwłaszcza
dla samotnej, młodej dziewczyny..
- Nie ma
ich w domu. A brat pewnie się pie... po prostu proszę mnie tam zawieźć -
spojrzała na niego. - Poza tym, Queens jest bardziej niebezpieczne. Umiem o
siebie zadbać - uśmiechnęła się lekko.
No chyba nie bardzo. W jej domu był, kurwa, duch!
No chyba nie bardzo. W jej domu był, kurwa, duch!
Zrobił, jak
mu kazała, w końcu nie powinien się tym interesować. Dowiózł ją do granicy
dzielnicy, w której mieszkał Jace i zaparkował.
-Nie wjeżdżamy dalej, panienko. To złe miejsce. Nie
zapuszczamy się tam. Niech Bóg ma panienkę w opiece – dodał.
Silver
uniosłą brew. Boże, oni naprawdę nie znalali się na dzielnicach NY. No cóż.
Wyjęła z kieszeni wszystko, co miała.
- Starczy?
Wyjęła z kieszeni wszystko, co miała.
- Starczy?
Starczyło.
Kierowca odjechał. Nim zatrzasnęły się za nią drzwi. Miał tylko nadzieję, ze
nie usłyszy o tym, ze jej zgwałcone ciało wyłowiono z rzeki.
No
dobra, Silver, weź się w garść - pomyślała. Otuliła się płaszczem, a potem na bosych nogach
szybko szła w kierunku mieszkanka Jace'a.
W końcu zobaczyła jego auto i jeszcze bardziej przyśpieszyła. A potem zaczęła pukać do jego drzwi, coraz silniej, natarczywiej, z coraz większą częstotliwością.
W końcu zobaczyła jego auto i jeszcze bardziej przyśpieszyła. A potem zaczęła pukać do jego drzwi, coraz silniej, natarczywiej, z coraz większą częstotliwością.
Odpowiedziała
jej cisza. Co prawda, zza drzwi słychać było lekkie dźwięki muzyki, płynącej z
radia, a z góry odgłos kłótni sąsiadów, ale drzwi były wciąż zamknięte.
-
Morgenstern, otwieraj! Prokuratura okręgowa! - warknęła i przywaliła pięścią w
drzwi.
-Co się pańcia tak drze?! – sąsiad Jace’a otworzył drzwi i
łypnął na nią przekrwionym okiem.
-Spokojnie, Carl, to moja dziewczyna – oznajmił Jace, stając
w otwartych drzwiach. Miał na sobie tylko bawełniane spodnie od dresu oraz
ręcznik na karku. Walenie w drzwi zastało go pod prysznicem.
-Dzieciaki – burknął sąsiad i zatrzasnął drzwi.
-
Wreszcie! - warknęła, a potem się do niego przytuliła. - Musisz mi pomóc.
-Co się stało? – zapytał, obejmując ją. Nogą zamknął drzwi,
po czym, wyćwiczonym gestem, zamknął zamek i założył łańcuch. –Jezu, jesteś
przemoczona – zaczął z niej ściągać płaszcz. Pierwsze, co mu przyszło do głowy,
to woda. –W prysznicu jest jeszcze ciepła woda, musimy cię rozgrzać, nim się
rozchorujesz.
- Jak
sobie chcesz - wzruszyła ramionami. - U mnie w domu straszy jakaś pizda.
-Co? – uniósł brwi, pchając ją w stronę łazienki. Cholera,
miała na sobie seksowną koszulę. Odwrócił wzrok. –W szafce są czyste ręczniki.
Rozgość się – mruknął i zamknął drzwi od łazienki, po czym oparł się o nie i
zarumienił. Chryste. Była przemoczona, dygotała, przerażona, a on myślał o tym,
by wziąć ją pod prysznicem. Pokręcił lekko głową i poszedł do kuchni naszykować
herbatę na uspokojenie.
Dla nich obojga.
- Ja ci
tu gadam, że u mnie straszy, jestem przerażona jak nigdy w życiu, a ty
wychodzisz?! - krzyknęła przez drzwi.
No ale dobra, wzięła się za ten prysznic. Ciepłooo... Jakie to było przyjemne.
W końcu wyszła, owinięta jego ręcznikiem.
No ale dobra, wzięła się za ten prysznic. Ciepłooo... Jakie to było przyjemne.
W końcu wyszła, owinięta jego ręcznikiem.
-Wpierw trzeba zadbać, byś nie złapała zapalenia płuc –
mruknął, podając jej kubek z ciepłą herbatą. –Melisa. Na uspokojenie. Tu jesteś
bezpieczna. Możesz mi spokojnie powiedzieć, co się dzieje – powiedział,
starając się brzmieć profesjonalnie.
Ta. Wzwód był iście, cholera, profesjonalny. Ale nie mógł
się nie podniecić, widząc Silver w ręczniku, gdy jej skóra była wciąż jeszcze
lekko zaróżowiona po kąpieli. Chryste, miej litość.
Silver
wzięła kubek do rąk i napiła się herbatki.
- Była biała. Krzyczała. I potrafiła przesuwać przedmiotami. Nigdy wcześniej jej nie było, a mieszkam tam przez całe życie.
- Była biała. Krzyczała. I potrafiła przesuwać przedmiotami. Nigdy wcześniej jej nie było, a mieszkam tam przez całe życie.
-Mściwy duch – mruknął pod nosem. Dotychczas w swoim życiu
spotkał się tylko raz z takim. –Niekoniecznie musiał u was być cały czas –
powiedział. –Ale sprawdzimy to. Na razie.. – podrapał się w brzuch. –Dam ci coś
do ubrania. I włożę twoje rzeczy do suszarki – burknął, starając się nie
patrzeć na jej nogi.
- Okej, okej...
Jace - spojrzała na niego tymi swoimi ciemnoniebieskimi oczami. Normalnie teraz
była lepsza niż Kiciak ze Szreka.
-Tak? – zapytał, wrzucając do suszarki również swój ręcznik.
Wyjął z pralki czystą koszulkę i podał Silver. –Nie miałem czasu prasować –
wyjaśnił.
- Mogę u
ciebie przenocować?
-O.. no, jasne. Oczywiście – wyrzucił z siebie. Okeej. –Nie
powinnaś teraz wracać do domu, nie w tym stanie – oznajmił i pogłaskał ją po
głowie. Z kuchni dobiegło ich ciche PING. –Piekarnik. Przebierz się, a ja wyjmę.
- Okej -
uśmiechnęła się leciuteńeńko. Szybko ubrała jego koszulkę.
Jace
tymczasem sprawdził, jak tam kalafiorowa zupa, po czym wyjął z piekarnika
blachę maślanych ciasteczek. Były ciepłe, więc szybko wrzucił je do pojemnika.
W powietrzu, w całym mieszkaniu, szybko rozszedł się zapach słodkości.
Starał się
troszkę unikać Silver. Była przestraszona, przybiegła do niego po pomoc, a on
nie mógł wyrzucić z głowy obrazu jej półnagiego ciała. To była jego PRACA, miał
ją CHRONIĆ. I z tym postanowieniem wrócił do salonu.
-Jadłaś coś? – zapytał.
- Popcorn
i nachosy - kiwnęła głową, a potem spojrzała na jedzenie. - Ale spoko, chętnie
dojem.
-Naleję ci zupy, dobrze ci zrobi – powiedział. Szybkim
ruchem okrył ją dodatkowo kocem, po czym dorzucił do kominka polano drewna, aby
ogień nie zgasł.
- Mhm,
chętnie - zabrała się za zupkę. O mój panie, jakie pyszności!
Obserwował
ją, gdy jadła. Dopiero teraz docierało do niego, że mógł jej więcej nie
zobaczyć. Ale widok jej, w jego koszulce, siedzącej przy stole i z apetytem
zajadającej zupę, uspokoił go.
-Więc, co się stało? – zapytał. –Opowiedz mi po kolei.
- Poszłam
spać, a nagle z półek zaczęły spadać książki, drzwi zaczęły trzaskać, a obrazy
spadać. Ona była biała, unosiła się nad ziemią - spojrzała na niego krótko, a
potem wróciła do jedzenia.
-Typowa manifestacja – westchnął. –Czy próbowała zrobić ci
krzywdę? I czy to była ONA? Może to był on? Zjawa była wyraźna?
- To była
ona. Miała niezłą figurę swoją drogą...
-Jeśli widziałaś ją wyraźnie, oznacza to, że jest naprawdę
wściekła – odłożył do zlewu swoją miskę i natychmiast ją umył. –Jutro
pojedziemy do ciebie i spróbujemy się jej pozbyć.
- Sam
pojedziesz i sam się jej pozbędziesz - prychnęła. Ona ma tam wrócić? Mowy nie
ma.
-Będę potrzebował twojej pomocy. Musisz mi pokazać, co
ostatnio kupiliście, jakieś używane antyki albo coś – podał jej talerz z
ciasteczkami i kubek mleka.
- Tata
kupił mamie naszyjnik, ale ona go nie chce nosić. Nie podoba jej się. Może to
to?
Zamyślił się na chwilę.
-Tak, to może być to – powiedział krótko.
Silver
kiwnęła głową i wzięła ciasteczko.
- Bardzo dobrze gotujesz, Jace'ie Morgenstern.
- Bardzo dobrze gotujesz, Jace'ie Morgenstern.
Wzruszył lekko ramionami.
-Nie dało się żyć na zupkach chińskich – zażartował. –Mój
kolega żartuje, że to podnosi moją wartość na rynku kawalerów – puścił jej
oczko. –Chcesz pooglądać TV? Bo jest dopiero 23, nie kładę się spać tak
wcześnie. Ale jeśli chcesz się położyć, to bierz łóżko. Prześpię się na kanapie
– dodał.
- Okej,
ja idę spać w takim razie. Dość wrażeń na dzisiaj. Gdzie masz sypialnie?
No co, jego mieszkanko było malutkie w porównaniu do jej domu.
No co, jego mieszkanko było malutkie w porównaniu do jej domu.
-Tutaj – otworzył drzwi. Posprzątane, czysto, żadnych
pornoli w szafce. –Poczekasz chwilkę, wezmę tylko pościel na zmianę i dorzucę
do kominka, żeby było ci w nocy ciepło – położył, na ułamek sekundy, dłoń na
jej plecach.
-
Dobrze... głupio mi tak... Przepraszam. Przyszłam, zawracam ci głowę i jeszcze
ci łóżko...
-Daj spokój, to żaden problem.
Co prawda, rzuciwszy okiem na swoją kanapę, Jace dobrze
wiedział, że będzie spał z nogami od kolan poza materacem, a ta sprężyna wbije
mu się w żebra, ale dobro i bezpieczeństwo Silver było dla niego ważniejsze.
-Poradzę sobie – stwierdził, dokładając drewna do kominka.
- Mhm,
oby...
Silver przewracała się z boku na bok, aż w końcu wstała i poszła do Jace'a. O mało nie wybuchła śmiechem, widząc go na kanapie.
- Jace - szturchnęła go. Swoją drogą, ładny był. Jeszcze ten ogień na jego twarzy. No i generalnie ładnie spał...
Silver przewracała się z boku na bok, aż w końcu wstała i poszła do Jace'a. O mało nie wybuchła śmiechem, widząc go na kanapie.
- Jace - szturchnęła go. Swoją drogą, ładny był. Jeszcze ten ogień na jego twarzy. No i generalnie ładnie spał...
Otworzył jedno oko.
-Tak? – zamruczał. Nie spał. Nie dało się. Dobrze, ze jako
Nefilim, nie potrzebował dużo snu.
Silver
jakoś się wcisnęła jeszcze obok i usiadła.
- Nie mogę spać.
- Nie mogę spać.
-Nie dziwię się, taka ilość stresu i nowości – szepnął,
troszkę rozespanym głosem. Obrócił się na bok, robiąc jej miejsce. –Chodź,
połóż się obok – zaproponował.
- Nie,
chodź do łóżka. Widzę, że ci tu strasznie wygodnie - chwyciła go za dłoń i
pociągnęła do sypialni.
W końcu
„wylądowali” w łóżku. Nie tak to sobie Jace wyobrażał, ale nie było źle. Silver
ulokowała się pod ścianą z oknem, przy wnęce, którą Jace swego czasu wyłożył
poduszkami, by nie czuć było chłodu, on sam położył się z brzegu. Ku jego
zdumieniu, wystarczył ten krótki czas, by jego pościel już pachniała nią.
-Spróbuj zasnąć – powiedział łagodnie, układając się na
boku. Zazwyczaj spał na brzuchu i spał nago. No cóż.
-
Spróbuję - przykryła się kołderką i wtuliła nos w poduszkę.
-Nikt cię tu nie skrzywdzi. Mieszkanie jest zabezpieczone –
szepnął i pogłaskał ją po włosach. –Możesz się odprężyć. Nie znam bajek, by ci
jakąś opowiedzieć.
- Nie
znasz? To opowiedz mi o sobie i jak to tak, że polujesz na duchy i inne takie
tam.
-I myślisz, ze to ci pomoże zasnąć? – zaśmiał się cicho. –No
dobra. Kiedy trafiłem do poprawczaka, posiedziałem tam 3 miesiące, po czym
pojawił się taki facet i powiedział, że trafiłem do programu
resocjalizacyjnego. Zabrali mnie z Londynu do Szkocji, na Wyżyny, do Akademii
Nefilim. Tak przeszedłem trening, badania. Okazało się, że jestem jednym z
nich, więc zrobili ze mnie wojownika – uśmiechnął się do siebie na wspomnienie
wspaniałych, szkockich widoków.
-
Nefilim? - otwarła szeroko oczy, podrywając nieco głowę. - No tak, skoro są
wampiry, wilkołaki i lisołaki, to dlaczego Nefilim nie ma być. Kontynuuj.
-Czekaj. Wiesz, czym są Nefilim? I o lisołakach też wiesz?
- No tak.
Czytam książki. A lisołakiem jest David. Przecież wiesz... - spojrzała na
niego, a potem położyła z powrotem głowę na poduszce.
-Oczywiście, że wiem. Wiem też, że do naszej szkoły chodzą
wilkołaki, a także raz czy dwa widziałem czarownicę. Ale nie wiedziałem, że ty
wiesz – odparł ze spokojem. –No cóż, to wiele ułatwia. Kiedy skończyłem
Akademię, dali mi do wyboru dwa miasta: Paryż lub Nowy Jork. Jako że nigdy nie
lubiłem francuskiego, wybrałem tutaj. Nie żałuję – uśmiechnął się do niej
szeroko, po czym zaryzykował i, Pani i panowie, wreszcie ją pocałował.
O mój
panie! Tak bez niczego? Bez publiczności?
Silver oczywiście odwzajemniła pocałunek, ale na razie bez zbędnych czułostek.
Silver oczywiście odwzajemniła pocałunek, ale na razie bez zbędnych czułostek.
-No – szepnął, gdy się od niej oderwał. –Chcesz wiedzieć coś
jeszcze?
- Chyba
nie... - uśmiechnęła się i przytuliła do niego. Cieplusio.
-Mhm – jego ręka zaczęła gładzić jej włosy, a ramię oplotło
ją w talii. To było takie naturalne, przyszło samo z siebie. Jace musnął
wargami jej czoło. –To spróbuj zasnąć, księżniczko.
- Mhm...
- przytuliła się mocniej. I było cudownie. Zasnęła po paru minutach.
Jace
jeszcze czuwał, trzymając ja w ramionach, póki nie upewnił się, że śpi. Gdy
zyskał już pewność, że Silver zasnęła, rozluźnił się i zamknął oczy. Pierwszy
raz w życiu spał z kimś w łóżku. Było to dziwne, ale przyjemne uczucie…
Nad ranem
Silver zaczęła się kręcić, ale spała nadal. Kto by nie spał po wczorajszym.
Jace’a
obudziło pocieranie jego krocza. What the hell, pomyślał, otwierając oczy.
Wtedy zauważył przed sobą tył głowy Silver, która spała. A jej pupa bezlitośnie
co chwila się o niego ocierała. Chryste. Chcąc uspokoić dziewczynę, położył
dłoń na jej brzuchu, a twarz przytulił do jej karku.
-Śpij – wyszeptał. –Spokojnie.
Pfff,
naiwny myślał, że to coś da.
Nie dosyć, ze śniła mu się całą noc (He, He, całkiem
przyjemnie), to teraz to.. Zacisnął lekko zęby, przytulając się do niej do tyłu
lekko unieruchamiając sobą.
-Śpij.
No, teraz
się trochę uspokoiła. Powiedzmy. Teraz wtulała się w niego plecami. Niiieeee,
czyżby pasowali do siebie tak idealnie?
Nie powinien tego robić. Naprawdę nie powinien. A mimo to,
ustami lekko zaczął muskać jej kark. Oczywiście, z zerowym kontekstem
erotycznym. Chciał tylko, by się uspokoiła. Ale ona zawsze nad ranem się wierciła. Wyczuwała, że znowu
trzeba wstać.
Był już twardy, ale panował nad sobą. Zaczerpnął kilka
głębokich wdechów (szkoda, że z każdym wciągał do płuc więcej i więcej jej
zapachu). Mógłby ją obudzić i potem powiedzieć, że jeszcze może spać, ale,
znając ją, wywaliłaby go za to z jego własnego łóżka.
Ale
spoko, Silver się przebudziła. Zamruczała coś pod nosem. Znwou zasnęła z
Davidem?
Nie, to z pewnością nie był jej brat. I nie jej pokój. What the... No tak, zjawa.
Przekręciła się i po chwili spojrzała na Jace'a.
- Dobry.
Nie, to z pewnością nie był jej brat. I nie jej pokój. What the... No tak, zjawa.
Przekręciła się i po chwili spojrzała na Jace'a.
- Dobry.
-Bry – mruknął przez zaciśnięte zęby. –Wyspałaś się?
- Tak, a
ty?
Teraz sobie przypomniała, że się całowali!
Teraz sobie przypomniała, że się całowali!
-Taaak. Wyspałem się.
Przecież nie pójdzie do łazienki na teges śmieges, gdy ona
tu była. Fuck. Poprawił kołdrę i lekko cofnął się biodrami. Może niczego nie
zauważy, a on pomyśli o czymś nieprzyjemnym. Jak zdechłe pieski.
- No, to
dobrze - zamknęła znowu oczy. Nie musiała przecież wstawać.
Dłoń Jace’a lekko dotknęła jej policzka.
-Kobiety pewnie cię nienawidzą za to, że rano wyglądasz
jakbyś miała cudowną noc pełną seksu, a nie napad ducha, spacer w burzy..
- Nie
wiem, rzadko rozmawiam z innymi kobietami.
-Mhm.
Głaskał opuszkami palców jej skórę. Podobała mu się.
-
Łaskoczesz - uśmiechnęła się i otworzyła oczy.
-Przepraszam. Po prostu jeszcze nigdy nie obudziłem się z kobietą
przy boku – wyznał i zabrał rękę.
- No co
robisz, głaskaj mnie dalej - "poprosiła", ale bardziej to brzmiało
jak rozkaz.
Przysunął się troszkę bliżej i zaczął ją głaskać, zahaczając
palcami o jej szyję i kark. Cały czas patrzał w oczy Silver, uśmiechając się.
-Podoba ci się to? – zapytał, lekko muskając jej kark.
-
MORGENSTERN, OTWIERAJ! PROKURATURA OKRĘGOWA!
Krzyknął ktoś zza drzwi wejściowych na klatkę schodową. Czyżby taki tekst nie padł jakieś dziesięć godzin temu?
Krzyknął ktoś zza drzwi wejściowych na klatkę schodową. Czyżby taki tekst nie padł jakieś dziesięć godzin temu?
Jace usiadł.
-Czy to..?
- Prokuratura?
- Silver spojrzała na niego.
-Jezu, jeśli to moja kuratorka, to mam przerąbane –
wyskoczył z łóżka i złapał za t-shirt, który leżał na oparciu krzesła. –Nie
wychodź z łóżka, kochanie – powiedział szybko. –Spławię ją i zrobię ci
śniadanie – obiecał.
- Ale to
jest... - no nie dokończyła, bo już go nie było.
A za drzwiami stał ZDENERWOWANY David de Varden.
- Gdzie jest moja siostra?
A za drzwiami stał ZDENERWOWANY David de Varden.
- Gdzie jest moja siostra?
-W łóżku, nie ma jeszcze 8, David – powiedział Jace, szerzej
otwierając drzwi, zapraszając go tym samym do środka. –Właśnie planowałem
zrobić śniadanie.
- W
ŁÓŻKU? - wepchnął się wręcz (i jego też) do mieszkania. - Czy ty wiesz, w jakim
stanie zastałem nasz dom?! A ty mi mówisz, że MOJA siostra jest w TWOIM łóżku?!
-No tak. Przyszła tu wczoraj i przenocowała. Spaliśmy aż do
teraz i… Czekaj, czekaj. JEZU, DAVID. Nie uprawialiśmy seksu!
- SERIO?
Bo jak kłamiesz, to powieszę cię za... Cześć, Silver - uśmiechnął się do
siostry. BOŻE, MIAŁA NA SOBIE JEGO KOSZULKĘ.
-Silver, powiedz mu. Nie spaliśmy ze sobą. W tym sensie, że
w sensie. Jesteś wciąż dziewicą – powiedział cicho Jace.
- No,
jestem, Davidzie - przewróciła oczami. - Po co wpadłeś?
- Nasze mieszkanie wygląda jak po przejściu huraganu. Co się dzieje? Włamali się, próbowali ci coś zrobić? - podszedł bliżej niej.
- Nie. Ducha mamy...
- Nasze mieszkanie wygląda jak po przejściu huraganu. Co się dzieje? Włamali się, próbowali ci coś zrobić? - podszedł bliżej niej.
- Nie. Ducha mamy...
-W dodatku złośliwego – dodał Jace, kierując się do kuchni.
Wstawił wodę na herbatę. –Lubicie jajecznicę? – zawołał. Miał nadzieję, że
Silver nie powiedziała Davidowi o ich układzie..
- Lubimy
- odpowiedzieli równocześnie.
- Nic ci nie zrobił?
- Nie, uciekłam w porę.
- Ja mówię o Jace'ie.
- Daj spokój, on jest jak ta niewinna owieczka!
- Nic ci nie zrobił?
- Nie, uciekłam w porę.
- Ja mówię o Jace'ie.
- Daj spokój, on jest jak ta niewinna owieczka!
Jace tymczasem przygotował śniadanie i herbatę, wszystko to,
na dużej tacy, zaniósł do sypialni.
-Nie daję wam kawy, bo i tak jesteście od rana nabuzowani.
Proszę – usiadł i podał Silver talerz, następnie podał Davidowi. On sam
skoncentrował się tylko na herbacie, nie miał ochoty jeść. –David, czy wiesz,
jaki naszyjnik twój ojciec kupił waszej mamie? Umiałbyś mi go pokazać?
- No
raczej. Chwalił się nim, że "mamie na pewno się spodoba!". No nie
spodobał.
-Jeśli poprzednia właścicielka zginęła w tragiczny sposób,
pałając żądzą zemsty, może teraz nawiedzać tych, do których ów naszyjnik należy
– Jace wyciągnął się wygodnie obok Silver i wyjął z szafki laptop. Otworzył go
i wszedł na forum łowców, po czym zaczął przeglądać galerię „przeklęte
obiekty”. –Ten? – pokazał im jeden na
obrazku, ostatnio widziany w NY, jak głosił jego podpis.
- O, to
ten. Prawda, że badziewie? - powiedziały jednocześnie bliźniaki.
-Badziewie? Antyk wart prawie 5 tysięcy? – prychnął Jace. No
cóż, niektórzy nie przywiązywali do bogactwa takiej wagi.. Podpisał się pod
zdjęciem swoim Nickiem, aby reszta wiedziała, ze pracuje nad tą sprawą.
–Poprzednia właścicielka: Linch Marylee. Zginęła w 1765 roku, porzucona przed
ołtarzem, powiesiła się po powrocie do domu. Jak się później okazało, jej
niedoszły mąż miał już żonę i trójkę dzieci – uniósł brwi. –No, no.
- No to
dlatego jest taka wredna. I ja jej się nie dziwię - powiedziała od razu Silver,
wcinając śniadanko. Jace był wybitnym kucharzem no. Nie to, co ona.
- I co z tym teraz? Zniszczyć, zakopać, wrzucić do oceanu, rozpuścić w kwasie?
- I co z tym teraz? Zniszczyć, zakopać, wrzucić do oceanu, rozpuścić w kwasie?
-Spalić. Anielski ogień może temu podołać – powiedział
cicho. –Wtedy dusza Marylee zazna wiecznego spokoju. Okej. Silver niech tu
zostanie, bo będzie bezpieczna. David, pojedziemy zabrać naszyjnik i go
zniszczyć. Musicie wymyślić jakąś historyjkę dla waszych rodziców.
- Proste:
włamywacze, naszyjnik. Koniec - David wzruszył ramionami. - Damy radę -
dokończył jedzonko. - No, gotujesz prawie tak dobrze, jak ja.
-Okej. Chodźmy. Ona nie będzie zadowolona z tego, że chcemy
ją odesłać. Masz – podał Davidowi wyjęty z dolnej szuflady pistolet. –Naboje są
z soli kamiennej. Sól ją odstrasza. Tak samo żelazo. Daj mi 3 minuty, ubiorę
się.
Poszedł do łazienki.
David
pokiwał głową z uznaniem.
- Ale masz chłopaka - usiadł obok niej.
- No nie? - uśmiechnęła się, a potem położyła głowę na jego ramieniu. - Uważajcie na siebie.
- Ale masz chłopaka - usiadł obok niej.
- No nie? - uśmiechnęła się, a potem położyła głowę na jego ramieniu. - Uważajcie na siebie.
-Taak, nie pozwolę, by ktoś zrobił Davidowi krzywdę –
powiedział Jace chwilę później. Miał na sobie, typowe, czarne dżinsy i czarny
t-shirt. –Przywieziemy ci ubrania, żebyś miała w czym wrócić do domu. Chodźmy,
David.
- Poradzę
sobie - prychnął. - Kiedyś rozmawiałem z duchem. Był seksowny. Żołnierz z czasów
II wojny światowej. Taak, Mundury coś w sobie mają - cmoknął Silver w czoło, a
potem wyszedł z mieszkania.
Gdy dojechali do domu de Vardenów, Jace postanowił mu
wyjaśnić.
-Pokojowo nastawiony duch nie jest groźny. Zazwyczaj chce
wyjaśnić jakąś tajemnicę, kogoś przeprosić, przekazać coś. Z kolei duch taki,
jak Marylee, chce, by każdy, kto się nawinie, podzielił jej los. Obiecaj mi, że
będziesz uważał. Inaczej to mnie opieprzy Silver.
__________________________
Na życzenie, SJ :D
PS. Polecam soundtrack (i więcej utworów tego autora). Muzyka jest świetna i pasuje do sceny o duchu ^^
Ale ja jestem zboczona hahaha siedziałam, czytałam i mówię sobie w duchu : "No dalej, długo macie zamiar nic nie robić w tym łóżku?" XD
OdpowiedzUsuńNotka jak zwykle super czekam na dalszy ciąg. ^3^
hehehe :D Trzeba zbudowac między nimi napięcie :3
Usuńja tam się jaram Drama Kingiem Davidem, pf.
OdpowiedzUsuńCzym? O__o
Usuńno Drama King. jak jest Drama Queen to on bd Drama Kingiem XD
UsuńO kurwełę ;-; Jestem jednak zboczona D: Jak tylko przeczytałam, że Silver nie może zasnąć pomyślałam : "no dalej, dalej! Na co czekacie?!" xD W każdym razie rozdział przeczytałam z 10 razy XD Jak zwykle rozdział powalił na kolana >3< Życzę weny i czekam na następny rozdział. Mam nadzieję że będzie za nie długo =w=
OdpowiedzUsuńRozdział będzie, jak zawsze, w sobotę :3
UsuńCudny rozdział :3 Z resztą jak wszystkie XDDD
OdpowiedzUsuńTAAAAAAAAAAK!!!! Nadrobiłam zaległości! możesz już się nie fochać ;p
OdpowiedzUsuńfajny rozdział :) i teraz postaram się już na bierząco czytać ;)
~M