sobota, 23 marca 2013

Rozdział 10. Komedia pomyłek.

No. Generalnie w Tejszkolecosięuczą był zapieprz. Nauczyciele się obudzili, że chcą mieć wysokie statystyki na maturach i zaczęli cisnąć jeszcze bardziej swoich bogatych uczniów. No co zrobisz no. Trzeba było się wziąć do roboty, a nie opierdalać się jak co poniektórzy (patrz David de Varen i Sky Hell grający w karty lub w kosza). 
Silver na przykład siedziała na holu, noga na nogę i piłowała paznokcie. Miała się przejmować jakąś matematyką? Ha. Ona miała ważniejsze sprawy na głowie. Musiała do perfekcji opanować angielski, żeby dostać się na dziennikarstwo. A matma? No cóż, sory, ale to Dean i Sam nauczyli jej bronić się przed demonami i duchami.
No, jedną z niewielu osób, której zależało na ocenach (w końcu kurator siedział mu na karku), był Jace. Starał się odrabiać zadania domowe, a w przerwie między angielskim a matmą biegał powyrzynać parę wampirów, tak dla relaksu.
Widząc Silver w holu, podszedł do niej i uśmiechnął się lekko. Poprawił nerwowym ruchem krawat mundurka.
-Cześć – przywitał się, wsadzając ręce do kieszeni. Nie bardzo wiedział, jak ma się zachowywać wobec niej. W końcu umówili się na seks bez zobowiązań, no i ta chwila zapomnienia w garderobie..
Silver uniosła na niego wzrok. 
- Siema - nadstawiła pyszczek.
Pocałował ją w kącik ust i usiadł obok. Dopiero teraz zauważył, że z drugiego końca korytarza przypatruje im się Mathias. Noo, to by wyjaśniało serdeczne powitanie. Wilkołak z tej odległości bez problemu mógł usłyszeć, o czym rozmawiają, więc Jace grał na zwłokę.
-Co słychać? – zapytał, niezgrabnie obejmując jej ramiona. Chrząknął cicho i wzrokiem pokazał jej Mathiasa.
- Bez zmian - oparła się o niego, a potem położyła dłoń na jego dłoni.
Jace, dzięki słuchowi łowcy, usłyszał zgrzytanie zębów wilkołaka. Noo, igrał z ogniem.
-To widzimy się w sobotę wieczorem u mnie? – przesunął palcem po ramieniu Silver, a potem pogłaskał jej włosy. Mijający ich nauczyciel pogroził im palcem, ale nic nie powiedział.
- Yep. Ugotuj coś dobrego - cmoknęła go i uśmiechnęła się.
-Ugotuję – obiecał. –Swoją drogą, dostałem przepis na pyszne ciasto. Od Victorii Quinn, kojarzysz? To ta, co miała wypadek. Pomogłem jej troszkę z matmą – oznajmił.
- Nie znam - odwróciła się do niego przodem i poprawiła mu krawat.
Pocałował ją lekko. Mm. Noo, to była najlepsza część ich układu. Miał ją. Co prawda, na jakiś czas, ale przyjemnie było budzić się ze świadomością, że „ma się dziewczynę”.
-Fajna dziewczyna. Nogę ma w gipsie. Ten kretyn Mathias wjechał autem w jej auto.
Mathias warknął cos i z trudem opanował się na tyle, by nie wyrwać temu blondasowi tchawicy pośrodku szkolnego korytarza.
- Aaaa, nadal nie kojarzę. Nie interesuje mnie to - pocałowała go w brodę. - Ała, nie ogoliłęś się dzisiaj.
-Nie zdążyłem, miałem rano.. problem – uśmiechnął się do niej. Niech Mathias myśli co chce, nie musi wiedzieć, ze problemem był przerośnięty ghul w kanale ściekowym. –Ogolę się jutro.
Przesunął dłonią po nodze Silver i wtedy zauważył Victorię.
-Dasz mi sekundę? Pójdę jej pomóc. Szafka się zacięła.
Pocałował dziewczynę w nos i wstał. W międzyczasie gdy szedł do Victorii, Mathias podszedł do Silver.
-Cześć, Silver.
- Cześć - nie spojrzała na niego, ponieważ cały czas obserwowała Jace'a. Więc to jest ta laska? Nic specjalnego.
-Twój kolega widocznie nie tylko ciebie ma na oku – usiadł obok niej i również wbił wzrok w parę. Prawie zawału dostał, gdy Jace dotknął ramienia Victorii tylko po to, by wziąć jej plecak i zarzucić go na własne ramię, podczas gdy walczył z zamkiem w szafce. Jak smiał jej dotykać, gdy jeszcze przed chwilą dotykał Silver?!
No właśnie. Silver zadawała sobie to samo pytanie. 
- No cóż, dostanie po pysku - wróciła do swoich paznokci. - Co tam u ciebie?
-Po staremu – odparł krótko. Widząc, jak Jace pomaga Victorii wymienić książki, a potem podaje jej ramię, zacisnął pięści.
Jace podszedł do nich powoli, prowadząc Victorię. Właśnie wpadł na genialny plan. Może by tak wilczkowi włączyć sumienie i pozwolić mu opiekować się tą drobną dziewczyną, a wtedy on straci zainteresowanie Silver, i Jace będzie mógł dłużej z nią być.
Genialne!
-Pozwolisz, że ci przedstawię: Silver, to jest Victoria, osoba, która ratuje mi Zycie z hiszpańskim. Vicki, to jest moja dziewczyna, Silver. A to jest du.. Mathias.
-My się znamy – powiedział sucho Mat i wstał, by Vicki mogła usiąść.
- Cześć - przywitała się chłodno Silver. 
Dobra, może Victoria nie była taka brzydka no.
- Hej... siedź, Mat, ja zaraz idę.
-Daj spokój, nie możesz się forsować – powiedział chłopak i złapał jej plecak. Jakby wzrok zabijał, Jace już by jeździł na wózku.
- Bez przesady - uśmiechnęła się do niego. - Poradzę sobie. 
Silver spojrzała na nią. O mój Boże, kochała się w Mathiasie? Sory, laska, ale nie.
Jace obserwował ich, a w duchu zacierał łapki, ciesząc się swoją przebiegłością. Co prawda, lubił Vicki i rzucenie jej „na pożarcie” wilkołakowi było złe, ale po pierwsze, na wojnie każde chwyty są dozwolone, po drugie, dziewczyna była zbyt mądra, by mu ulec.
-Silver, mam coś dla ciebie – powiedział nagle i sięgnął do torby. Wiem, że je lubisz – podał jej teczkę. W środku był ładny szkic liska na leśnej polance.
- Lis! - ucieszyła się, a potem odchrząknęła. - Dziękuję - przyciągnęła go do siebie za krawat i pocałowała go namiętnie. 
Victora odwróciła speszony wzrok. No tacy to pożyją.
O. Węzeł w żołądku Mata jakoś się nie zawiązał, widząc, jak Jace przyciąga do siebie Silver i całuje ją tak, jakby chciał ją pożreć.
-Ma słabą technikę – powiedział do Victorii i puścił jej oczko. No. Ona wiedziała, że Mat ma lepszą! –Na skali od 1 do 10 dałbym mu 2. Za chęci.
- A co? Całowałeś się z nim? - Victoria uniosła brew wyżej.
Mathias roześmiał się.
-Boże, broń. Po prostu to widać. Nie jest zbyt subtelny – ujał lekko dłoń Victorii. –Gdzie masz zajęcia? Odprowadzę cię, a nasze gołąbki… nasze gołąbki będą walczyć o wyższą punktację.
- W Wyroczni Delfickiej - uśmiechnęła się do niego, cały czas na niego patrząc. Borze zielony, był taki przecudnie fantastyczny!
Gdy odeszli, Jace uśmiechnął się i przerwał pocałunek.
-Lisek ci się podoba? – zamruczał, bawiąc się palcami Silver.
1:0 dla Łowcy, kupo futra.
- Bardzo. Powieszę sobie nad łóżkiem - jeszcze raz spojrzała na rysunek. - Prawie jak David. Chociaż wszystkie lisy wyglądają tak samo...
- Ja jestem oryginalny - oburzył się braciszek, przechodząc obok ze Sky'em, który radośnie im pomachał, śmiejąc się z kumpla.
Po chwili już ich nie było.
- Jak już mówiłam, wszystkie są takie same. 
-Twój brat jest całkiem wyjątkowy. Mało znam lisołaków. Spotkałem wcześniej tylko dwa, w Londynie i w Glasgow. Widocznie wyjątkowość macie w genach.
Noo. Nie był dobry w prawieniu komplementów. Nigdy nie musiał. Pijane laski tego nie oczekiwały. A teraz takie wyzwanie.. żałował, że brakowało mu ogłady, jaką miał Mathias i łatwości w flirtowaniu.
- Ano. Jesteśmy piękni i młodzi - zaśmiała się cicho. - Muszę iść na włoski.
-Okej.
Pocałował ją na pożegnanie i poszedł zmierzyć się z chemią, która, w jego odczuciu, była gorsza od bandy głodnych wampirów.

Wieczorem pod domem państwa de Varden zaparkował Mathias. Po chwili dzwonił już do drzwi, nerwowo zaciskając pięści.
Drzwi otworzył mu David.
- Siema. Co jest? - otworzył szerzej drzwi.
-Cześć – uścisnął jego dłoń. –Muszę porozmawiać z twoją siostra – oznajmił ponuro.
- Z moją siostrą? - uniósł brwi. - Stało się coś? Jest u siebie - dodał po chwili.
-Ten kretyn, Jace. Chce ją zranić. Chcę ją ostrzec – położył dłoń na ramieniu Davida i ścisnął lekko.
            Po chwili stał już pod drzwiami Silver. Nie, żeby był tu wcześniej, ale trafił po zapachu. Ten pokój najbardziej pachniał nią. Kiedyś ten zapach doprowadzał go do szału, a teraz wydawał się być jednym z wielu. Za to zapach Victorii..
Zapukał.
- David, jestem zajęta.
Czytaj: Silver bujała się w rytm muzyki niczym Elizabeth Stonem.
-Silver, to ja – powiedział Mathias, uchylając drzwi.
A ona zatrzymała się natychmiastowo. 
- Co ty tu robisz? - wyłączyła odtwarzacz.
-Muszę z tobą pilnie porozmawiać. W cztery oczy – mruknął i zamknął za sobą drzwi. Skrzywił się, widząc rysunek liska na ścianie. –Chodzi o twojego chłopaka.
- Co z nim? - założyła bluzę. Nie, nie Jace'a. Jeszcze nie miała okazji takowej od niego zwinąć. Ale Davida też ładnie leżała.
-Posłuchaj, Silver. Ze względu na nasza wieloletnią przyjaźń, chcę cię ostrzec. On złamie ci serce – powiedział łagodnie, łapiąc ją za rękę. –Widziałaś, że już wybrał kolejną ofiarę. Zależy ci na nim? – zapytał z niepokojem.
- Zależy - odpowiedziała twardo. No, niech wie. - Nie wybrał ofiary, Mat. On jej pomaga, bo ona pomaga jemu.
-Tak, tak, a słodkie oczka robią do siebie tak o. Posłuchaj, ja ci pomogę go odzyskać, co? Sprawimy, że będzie zazdrosny.
I odczepi się od Victorii.
1:0 dla wilka, blondasie.
- Nie, nic nie mu... jasne, zaczniemy jutro, co? - uśmiechnęła się kącikiem ust.
-Świetnie. Co prawda, to dupek, ale jeśli tego pragniesz. Chcę tylko, byś była szczęśliwa.
Przytulił Silver, ale nie czuł już tego dreszczyku pożądania, który czuł wcześniej. Teraz miał wrażenie, że trzyma w ramionach swoją siostrę.
A ona natomiast przytuliła się do niego mocno. Pachniał inaczej niż Jace. Wolała zapach Jace'a. Dziwne.
Poklepał ją po pleckach.
-No, to jutro wcielimy nasz plan w życie. Ten koleś musi wiedzieć, co traci – pogłaskał ją po włosach, a potem pocałował w czoło, niczym troskliwy brat. –Jeśli pozwolisz, nawet cię pocałuję, tak, by widział. To mu da do myślenia.
Tylko musiał uważać, by nie widział tego nikt inny. Zwłaszcza Victoria!

Silver następnego dnia była w szkole wcześniej. Poprawiła mundurek i kozaki na obcasie. Jej mundurek - krótka spódniczka być musiała. Nie to co inne, spódnoczka do kolan. No i obcasy. Te obcasy. Jak zawsze w sumie, więc żadna nowość. Zima była, ciepłe rajstopy równa się serduszko. 
Rozejrzała się za Jace'em, tą całą Victorią i Mathiasem.
Jace zauważył Silver i chciał do niej podejść, podczas gdy pierwszy podszedł do niej Mathias. Łowca był zaskoczony. Korytarz był pusty, więc skąd on się tu wziął?
Mathias tymczasem uśmiechnął się do Silver, pogłaskał ją po policzku i pochylił się, by nakryć jej wargi swoimi.
Szlag by to.., warknął w duchu Jace. Co prawda, plan jego i Silver zakładał taki koniec sprawy, ale widząc ich razem, coś w nim pękło.
Silver odwzajemniła pocałunek, chociaż... Powinna się cieszyć, więc czemu tak nie jest? Czemu ona się, kurwa, nie cieszy?!
Mathias, wyczuwając u niej zerową reakcję, odsunął się.
-Silver? – musnął ustami jej skroń.
-ODSUŃSIĘODNIEJ.
Jace stał obok nich, z trudem nad sobą panował. Umowa umową, ale ktoś tu zaraz dostanie wpierdol.
Silver spojrzała na jednego, a potem na drugiego. Jace nie musiał się tak wczuwać.
-Silver nie jest dla takich, jak ty – warknął Jace. Złapał Silver za przegub i przyciągnął do swojego boku. –Pchlarzu, nie zasługujesz na nią.
-I będzie mi to mówił recydywista? Ręce przecz od niej, kryminalisto! – pchnął go lekko.
- Chłopaki, uspokójcie się - warknęła Silver. - Mat, siad, Jace, zamknij się.
Równie dobrze mogła rzucać grochem o ścianę. Jace, osłoniwszy sobą Silver, przybliżył się do Mathiasa. Teraz obaj już warczeli cicho na siebie nawzajem. W końcu Mat nie wytrzymał i zdzielił Jace’a pięścią w oko. Łowca cofnął się o krok, po czym przyłożył wilkołakowi pięścią w brodę.
-Bo przyniosę ci obrożę, kundlu – warknął, czując, ze oko lekko mu puchnie.
- CHŁOPAKI! - krzyknęła Silver i stanęła między nimi. Położyła dłonie na ich mostkach. - Bo was usadzę - warknęła.
-Silver, nie wtrącaj się. Temu śmieciowi przywidziało się, że może należeć do naszej społeczności – Mathias poluzował krawat i roztarł brodę.
-Społeczność czy nie, Silver jest  m o j a.
- Co tu się dzieje? - zagrzmiał profesor Redbird, nauczyciel fizyki.
-Jace ma problemy ze zrozumieniem, ze panna de Varden nie jest już dłużej zainteresowana jego amorami, panie profesorze – powiedział Mathias, prostując się z dumą. Ha. Negatywny wpis do akt i wracasz do poprawczaka, idioto, pomyślał, patrząc triumfalnie na Łowcę.
- Jesteście chorzy - Silver przewróciła oczami. Faceci. Jednak najlepiej być samemu. Zero problemów.
- Zapraszam, panie Morgenstern za mną. Pana również, panie Sakai - lodowaty chłód piździł od osoby pana Redbirda. - Panno de Varden, na lekcje. Panowie, zapraszam za mną - odwrócił się i poszedł w stronę swojego gabinetu. No w tej szkole było ich stać na osobne gabinety dla nauczycieli.
            No i wylądował. Obaj chcieli dobrze dla Silver. Szkoda tylko, że dobrymi chęciami jest wybrukowane piekło..
W gabinecie Joseph usiadł sobie na swoim cudnym fotelu i otworzył jakąś teczkę. 
- Morgenstern... - spojrzał na blondyna. - Zrób coś z okiem - spojrzał na papierki. - Marek. Sakai - rzut okiem na chłopaka. - Juliusz. 
Pozapisywał swoim cudownym, nieczytelnym (bo takie mieli inteligentni ludzie) pismem.
- Przekażcie koleżankom i kolegom, że mają spojrzeć na tablicę ogłoszeń.
-O co chodzi, panie profesorze? – zaniepokoił się Mathias.
-Czy dostaniemy naganę do akt? – zapytał cicho Jace. Jeśli dowie się o tym jego pani kurator…
- Nagany nie, Jace - powiedział ŁAGODNIE Joseph. - Dostaniecie coś o wiele gorszego - uśmiechnął się wrednie. - Zgracie w szkolnym przedstawieniu.

11 komentarzy:

  1. XD eh chłopaki i tr ich "sprytne" plany XDDD
    i nie wiem dlaczego, ale jak Silver kazała Mathiasowi usiąść wyobraziłam sobie coś takiego: http://acceleorder.tumblr.com/post/46052173471/osuwari XD
    ~M

    OdpowiedzUsuń
  2. Inuyasha!! :D Też o tym wtedy, podczas pisania, pomyślałam :D Najlepsza scena to było osuwari combo :D
    No chłopaki mają pomysły :P Kto pod kim dołki kopie i tak dalej XD

    OdpowiedzUsuń
  3. Czemu tak bardzo niennawidzę Mathiasa ? Czemu on mnie tak wkuźwia D: XD
    No nuc. Rozdział zaje :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie no ja musze się leczyć.. wszystko widzę dwuznacznie. -,-''
    Nocia super i czekam na dalszy ciąg ^-^ U mnie powinno się coś pojawić za jakiś czas.

    OdpowiedzUsuń
  5. Może nie będe się tutaj tym dzielić. >_<

    OdpowiedzUsuń