sobota, 26 stycznia 2013

Rozdział 2. Drużyna?


Jace, radosny niczym chmura gradowa, wszedł do sekretariatu. Miał na sobie szarą bluzę zapinaną na zamek, w której kieszeniach trzymał ręce. Na nogach miał trampki, a torba na ramię obijała mu się od biodra, gdy leniwym krokiem podszedł do biurka sekretarki.
-Morgenstern - rzucił - Dyrektor chciał mnie widzieć.
-Mhm. Tam - wskazała mu drzwi na lewo i wróciła do pasjansa.
Jace westchnął cicho, poszedł do gabinetu i ze zdumieniem zauważył, że w środku siedzi już Navi.
Dyrektor zaproponował im - i nie przyjął odmowy - herbatę i usiadł za biurkiem.
-Obaj wiecie, czemu tu jesteście. Wasza kartoteka jest długa, bogata i wręcz kolorowa od informacji na wasz temat.
-I? - mruknął pod nosem Jace, ale dyrektor nie dał się zbić z tropu.
-Obu z was oddelegowuję do odnowienia drużyny koszykarskiej naszej szkoły. To nowy program, sport w resocjalizacji, i przyda się wam obu - wręczył ulotki. -Więc, który chce zostać kapitanem? - zapytał z radosnym uśmiechem i miną, jakby właśnie dał im karnet na wszystkie słodycze w sklepie.
Navi zerknął na Jace'a, a ten na niego.
-Gry zespołowe to nie moja broszka - powiedział w końcu blondyn. Wstał i sięgnął po torbę.
-Oj. Pani kurator nie będzie zadowolona..
Navi zerknął na plecy "Nowego". Hardy był. Ale szkoda mu się go zrobiło, bo wyglądał na samotnego.
-Ja zostanę kapitanem. Jace i tak jeszcze pracuje, z tego co wiem..
-No i wszystko jasne!

Gdy wyszli z gabinetu, Jace zerknął na Navi'ego.
-Słuchaj, nie potrzebuję ła..
-Umiesz rysować?
-Co?
-Trzeba zrobić plakaty. O naborze. Zagadam do Yumi. Albo Ayu. Porozwieszasz je.
-Pocałuj mnie w du..
-Zobaczymy się na lunchu!

Podczas przerwy na lunch, Jace usiadł w swoim kącie. Nagle zauważył Silver. Skulił ramiona i wbił wzrok w wegetariańskiego burgera.
Silver zgarniała przy bufecie najlepszą bułkę i sok. No. Będzie wyżerka.
Odwróciła się przodem w stronę stolików. Kuźwa, ile tej wiary tu łaziło? Wrrr.
Cicho, jest Jace, jest nadzieja.
Szybko do niego przemknęła i usiadła.
- Cześć - przywitała się i wzięła się za rozwijanie bułki z folii ochronnej.
-Cześć - odparł odruchowo, zaskoczony tym, że obok niego usiadła. -Myślałem, że nie chcesz mnie znać, po.. TYM.
- Po czym? - uniosła na chwilę swoje spojrzenie na niego, a potem znów na swoje jedzenie.
-No wiesz - wzruszył ramionami, że niby miało mu to zwisać. -Ty pasujesz do nich - lekko skinął głową w stronę stolika Mathiasa, gdzie właśnie się zaśmiewali wszyscy.
- Nie musisz mnie obrażać, wiesz?
-Nie miałem nic złego na myśli - mruknął. -Po prostu... Ech. Smacznego - powiedział, odwracając wzrok. Co jej bd tłumaczył, że go troszkę onieśmiela..?
- No ja myślę - prychnęła, odgarniając włosy na plecy. Wyjęła z torebki wykreślanki i kolorowy pisak.
Obserwował ją kątem oka. Była najładniejszą dziewczyną, jaką poznał. Pomyślał o zgiętym w portfelu, zniszczonym zdjęciu. Ale powstrzymał się od dotykania go.
-Wykreslanki - powiedział cicho. -Pasują do ciebie.
Silver znowu uniosła na niego oczy, na krótko.
- Chcesz mój numer czy coś?
-Mam swój - odparł cicho. -Chyba nie jestem w twoim typie...
- Dlaczego uważasz, że mnie znasz? - warknęła na niego nagle.
Kretyn myślał, że wszystko o niej wie. Niedoczekania pańskie, kurwa.
-hej, hola, spokojnie - zerknął na nią. Miała charakterek. Lubił to. -Po prostu... wiesz, czym się zajmuję - ściszył głos. -Wolałbym nie wciągać cię w to głębiej. Żeby ci się nic nie stało..
- Nie, to nie. Przecież nikt ci nie każe - przewróciła oczami i zabrała się za wykreślanki.
-Posłuchaj, panno de Varden - powiedział łagodnie, ale przerwało mu pojawienie się Navi;ego. Rzucił mu kilka plakatów.
-Rozwieś je, okej? Cześć, Silver. Poznałaś już Jace'a?
- Miałam tę przyjemność - spojrzała na papierzyska. - Co to?
-Robimy nabór do drużyny koszykówki. Jace mi pomaga, prawda? - zapytał słodko.
-Muszę - burknął Jace.
-Nom. Wpadniesz poobserwować?
- Nie? - spojrzała na niego jak na kretyna. Czy kiedykolwiek przychodziła...?
-Oj.. Ej, ale Jace cię lubi, widziałem, jak na ciebie patrzy. Wpadnij mu pokibicować - zachęcił. -Bez ciebie pewnie przegra, a od tego zależy jego pobyt w zak..
-Finn, dosyć powiedziałeś - warknął Jace.
Silver spojrzała na drzwi. Jej brat właśnie przylazł.
Jej wzrok znów powędrował na rudego kolesia.
- Uważaj, bo może wpadnę.
-Jace się uci..
-Fajnie było cię spotkać, Finn - Jace wstał. -Ale właśnie z Silver omawiamy.. eee. projekt z biologii.
- Chyba ty. Ja jem jakbyś nie zauważył.
Navi zaśmiał się cicho.
-Zostawię was, gołąbeczki. Do zobaczenia po zajęciach, Jace..
Gdy odszedł ,Jace osunął się na krzesło.
-Boże, nikt tu człowieka nie zostawia w spokoju..
- Tell me that - mruknęła pod nosem i napiła się soku.
Miał jej się odgryźć, że to ona się przysiadła do niego, ale darował sobie. Tak szczerze, to czuł radość z tego, że się dosiadła. Była piękna. Więc obserwował ją
- Jara cię to? - spytała nagle, zaznaczając słówko w wykreślance.
-Słucham?
- Patrzenie na mnie.
Wzruszył ramionami i odwrócił wzrok.
-Nie wiem, co inn..
-Cześć, Piekna - Mathias usiadł obok Silver. -Uciekłaś ode mnie? - uniósł jej dłoń do ust i lekko pocałował.
- Powiedzmy... - spojrzała na niego, a potem spuściła wzrok.
-Jest u nas miejsce, nie musisz siadać z ... no, z tym kolegą. Sorry, stary, nie pamiętam, jak masz na imię. Ale nawet nie masz mundurka, więc pewnie nie zagrzejesz tu długo, co?
Jace milczał. O tym właśnie mówił wcześniej. Patrząc na Silver i Mathiasa widział parę idealną.
Ha.Haha. Hahaha. Hihihitler.
- To jest Jace, Mathiasie.
-A więc zaznajomiłaś się z nim - położył ramię na jej oparciu. -Więc wiesz, za co trafił do poprawczaka?
Jace zrobił się blady i odniósł wrażenie, że w stołówce zrobiło się ciszej, a parę głów obróciło się w ich stronę. Zgarnął do torby książkę z biologii.
-Nie będę wam przeszkadzał - mruknął.
-Siedź - polecił Mathias.
- Mat, daj spokój - Silver widziała, że Jace nie czuje się zbyt komfortowo, więc...
-Jak to jest, prawie zabić swojego ojca? No wiesz, tak psychologicznie. Czułeś radość? Euforię? Pamiętasz cokolwiek czy byłeś równie narąbany jak on?
Jace rzucił torbę na siedzenie i złapał Mathiasa za koszulę. Ruch był tak szybko, że chłopak nawet nie spostrzegł, kiedy znalazł się nos w nos z  r e c y d y w i s t ą, jak go nazywał.
-Nie wiem, ale może odtworzę proces na tobie i zobaczymy, co poczuję? - warknął. A potem go puścił. -O tym mówiłem, Silver - dodał ciszej. Wziął do ręki plakaty i odszedł.
- Brawo, debilu - warknęła Silver i uderzyła go otwartą dłonią w potylicę.
A potem pobiegła za Jace'em.
- Czekaj.
Zatrzymał się, ale nie obrócił.
Podeszła do niego i dotknęła go ramienia.
- W porządku? - zapytała głupio.
Nie odsunął się. Zerknął tylko w dół, prosto w jej oczy.
-Tak - skłamał. -Nie podejrzewałem, że tacy ludzie zachowają takie informacje dla siebie., Historię można poczytać w internecie, ktoś o nicku HeavenDevil wstawił ją już na stronę szkoły.
- Przykro mi, Jace - przytuliła się do niego niepewnie. No, niech poczuje, że ona jest po jego stronie.
Od śmierci matki nikt go nie przytulał. Zapomniał, jakie to miłe.. Niepewnie objął ją ramieniem.
-Niepotrzebnie - powiedział cicho. Wiedział, że powinien odsunąć Silver od siebie nim ktoś ze stołówki ich zauważy, ale nie mógł się na to zdobyć. Czuł ciepło, które biło od jej drobnego ciała. -Tak, prawie zamordowałem mojego ojca. Kradłem. Kłamałem. Włamywałem się. Robiłem też wiele gorszych rzeczy - wyznał. Chciał, by Silver zrozumiała, że nie czeka ją z nim nic dobrego..
- Rozumiem - pogłaskała go po plecach. - Nie musisz mi o tym mówić teraz.
-Jara cię to? - powtórzył jej słowa.
- Może trochę.
-Księżniczko... - westchnął. -Przyjdziesz na te głupie eliminacje?
Doszedł do swojej szafki i zamarł. Przez całość sprey'em ktoś namalował słowo "MORDERCA".
- Jeszcze świeży - przejechała palcem po napisie. Wyjęła nawilżone chusteczki z torby i zaczęła zmywać.
-Daj spokój - złapał jej dłoń. Jego ręka lekko drżała. -Zostaw. Sam posprzątam.
- Pomagałam mojemu bratu, tobie też pomogę.
-Twojemu brat? - pogrzebał troszkę w głowie. -David. Twój brat ma na imię David. Czym on podpadł Królowi?
- Chodziło tu parę kretynów i homofobów, którzy go dręczyli i pisali na jego samochodzie, czy drzwiach od szafki "pedał", "ciota" i takie podobne. Ale się nie poddał. Stawiał im czoła. W końcu przestał zmazywać te napisy. Jak zdążyłeś zauważyć, nie ma ich.
-Chciałbym go kiedyś poznać - starł literę M. Tak krwawą, jak pręgi, które zostawiał po sobie ojcowski pas. Gdy ścierał kolejną, myślał o kablu, który wielokrotnie spadał na niego niespodziewanie. Którym ojciec parę razy próbował go udusić..
- Poznasz. Gra w drużynie koszykarskiej. Pewnie będzie na przesłuchaniu świeżaków.
-Jest podobny do ciebie? - zagadnął, ścierając kolejne literki. R było tak wielkie jak dłoń jego ojca., Która szarpała, targała, uderzała.. Zamarł. Zamknął oczy i starał się nad sobą zapanować.
- Wredny? Złośliwy? Cyniczny? Taaak. Cały on.
-M..mhm. Słuchaj, zo.zobaczymy się później, ok? - wymamrotał. Wyjął z szafki butelkę z troszkę mętną wodą. Pociągnął ogromny łyk.
- Jasne... - spojrzała na niego dziwnie.
Zerknął na nią, na butelkę. Skrzywił się.
-Melisa - wyjaśnił. -Jeśli nie wierzysz, powąchaj. Na uspokojenie.
Po co w ogóle chodził do szkoły? Przecież jego i tak czekała szybka śmierć. Został wyszkolony do polowania na wampiry i pewnego dnia braknie mu szczęścia. Nikt nie myślał o tym, by poskładać w kupę jego psychikę.
- Czy ja coś mówię? - prychnęła.
-Nie. Ale spojrzałaś się. Nie chciałbym, żebyś... - roześmiał się gorzko. - "Myślała o mnie źle" - dokończył sarkastycznie.
- Nie myślę przecież - uniosła brew wyżej.
-Serio? Koleś z poprawczaka, wytatuowany, polujący na wampiry, a ty nie myślisz o nim źle? Księżniczko, jesteś wyjątkowa - schował butelkę do torby. Wbił ręce do kieszeni. -To wpadniesz na eliminacje? - zapytał, nie patrząc na nią.
- Mówisz tak, jakbyś wiedział o mnie wszystko. To błąd, księciuniu - zarzuciła torbę na ramię i poszła w swoją stronę. - Wpadnę, wpadnę - dodała jeszcze, nim zniknęła za zakrętem.

Kiedy nadszedł czas eliminacji, Jace siedział w szatni. Robił to tylko po to, by w papierkach mieć ładnie, że się resocjalizuje i żeby kuratorka nachodziła go rzadziej. Navi poklepał go w plecy.
-No, głowa do góry. Jedziemy na tym samym wózku, przyjacielu.
"Przyjacielu". Nikt nigdy go tak nie nazwał.
- Gotowy dać im wciry? - zapytał Sky stojącego obok Davida.
- Pewnie - stanął w progu szatni. - No co jest?! Zbierać dupy i na boisko! Ruchy! No dalej!
Sky zaśmiał się.
- Starzejesz się - poklepał przyjaciela po ramieniu i radosnym krokiem udał się na salę.
Ku zdumieniu wszystkich lasek (i części kolesi), na eliminacjach pojawił się również Mathias. Cóż, aktywny udział w drużynie będzie ładnie wyglądał w podaniu na studia.
Pomachał swoim siostrom, a one mu odmachały. Yumi pomachała również lekko do Sky'a i Davida.
Odmachnęli jej, a potem spojrzeli na Mata.
- Kto co ma na ciebie, że tu przyszedłeś? - Sky uniósł brwi wysoooko.
-Potrzebne mi to do CV. Wiesz, żeby nie było, że jestem aspołeczny. Ale ten co tu robi? - wskazał lekko palcem na Jace'a, który był w spodenkach za kolano i bawełnianym tshircie. Jego tatuaż ciągnął się na lewym ramieniu, od nadgarstka aż za brzeg materiału. Był czarny, przetykany różnymi symbolami. Przykuwał uwagę wielu dziewczyn.
Jedna z nich, Bianka, westchnęła cicho wprost nad głową Silver i zwróciła się do koleżanki.
-Morderca czy nie, jest cholernie seksowny.
-Daj spokój. Jeszcze ci zrobi krzywdę. Dzisiaj na stołówce prawie zlał Mathiasa... Lepiej do niego nie podchodzić.
-Oj no proszę cię. Im groźniejszy facet, tym lepiej - zachichotała. -Nie ma dziewczyny. Podobno któraś go zapytała i zaprosiła do kina, ale odmówił.
-Może woli chłopaków..
-To by było wredne!
- No dobra, chłopaki - zaczął Sky. - Sprawdźmy waszą kondycję. Pięć kółek dookoła boiska ZA czerwoną linią. Start.
- Chcesz się poznęcać nad Matem, przyznaj się.
- Nigdy nie zaprzeczałem.
Jace sobie truchtał. Kurka. Był na prawie dwuletnim szkoleniu jak polować na wampiry. Bieganie? Kiedy musisz ratować swoje życie, bieganie to nic.
Z kolei Mathias miał to w tyłku. Biegł sobie z przodu (co by nie znaleźć się za blisko Jace'a) i uśmiechał. Ładne dziewczyny siedziały sobie o tam..
- Szybciej, moja babcia szybciej biega. Nie mamy czasu.
No i zaczęli biec. We trzech: Mat, Navi i .. Jace.
- Na mój znak robicie przysiad, a potem wyskakujecie w górę... JUŻ!
I tak oto znęcali się, no co, musieli się wyżyć.
- Szybciej! - warknął Sky.
- Odzywa się twoja wilcza natura - powiedział cicho David, uśmiechając się kącikiem ust.
I proszę bardzo. Jace nie miał problemów z kondychą.
Navi miał już lekką zadyszkę, ale dawał radę. Z kolei Mat na lajcie. Czuł, że mu serce wali i chłopaki dają wycisk, ale jakoś.. jakoś..
W końcu, po męczącej rozgrzewce chłopaki mieli się poustawiać w stronę kosza, na skrzydle po lewej. Dwójka z przodu dostała piłki.
- No to teraz ładne dwutakty poproszę.
No i robili. Potem z prawej strony, a potem jeszcze rzuty wolne.
Po kolejnych długich minutach Sky i David podzielili ich na dwa zespoły.
- No to rozegramy sobie meczyk. Zapraszam dwóch panów na środek - Sky stanął na środku z piłką.
Mathias podszedł do Sky'a i uśmiechnął się.
-Nie wiem, co ci zrobiłem, że mnie nie lubisz.
Ale drugiego kapitana wciąż brak. 
- Lubię się na was wyżywać - uśmiechnął się do chłopaków.
- Jace? Navi? - David spojrzał na chłopaków.
Navi uniósł ręce.
-Ja łapię oddech, ale ktoś tutaj chce zaimponować t w o j e j siostrze - wyznał teatralnym szeptem i oczy wbił w Jace'a.
- Mojej siostrze? - David spojrzał na blondaska. - No dobra, chodź tu i pokaż, co umiesz, przystojniaczku.
No taaak, był jakiś na stołówce. To był on, tak?
-Finn.. - warknął Jace.
-Uznaj to za gałązkę oliwną. Powodzenia - pokazał mu zaciśnięte kciuki.
Jace stanął twarzą w, prawie, bo Mathias był niższy, z swoim wrogiem (chociaż nie wiedział, za co Azjata go nie lubi..).
-To chyba będzie osobiste - zamruczała koleżanka Bianki.
-Nie wiem. Obojętnie, który z nich wygra. Z oboma poszłabym do łóżka.
-Jednocześnie?
Bianka roześmiała się.
-Czemu by nie.
Silver wstała i przesiadła się. W końcu schowała telefon do torby. Zaczynało się coś dziać. Nareszcie!
Jace odwrócił się do Sky'a.
-Nie mogę oddać walkowerem? - mruknął.
Mathias roześmiał się.
-Wymiękasz, recydywo?
- Lwom z West Side też to powiesz? - prychnął Sky. - Nie denerwuj mnie, Jace - Sky popatrzył na niego, a potem podrzucił piłkę w górę, gwiżdżąc w gwizdek.
Mat podskoczył, ale wystarczyło, że Jace wyciągnął rękę i przejął piłkę, po czym podał ją do Navi'ego.
Gra się zaczęła. Sky i David robili za sędziów.
No i tak sobie grali. Jace po chwili się wciągnął Nawet parę razy trafił do kosza i.. poczuł się fajnie, jak Navi podszedł, by przybić mu piątkę. Kątem oka zauważył Silver. Chciał jej pomachać, ale gra się toczyła.
-Ten blondyn jest słodki - powiedziała Ayumi do Yumi.
-Uważaj na niego. Poza tym, ma oko na Silver.
- A tam, blondyn - prychnęła Emma. - Rudy jest boski.
-No jest - zgodziła się Yumi. -Ale i tak Sky wymiata. Bawi się nimi jak klockami.
-David też jest ładny. Szkoda, że.. no cóż. Ale lubię jego uśmiech. Jest taki zaraźliwy - powiedziała ciepło Ayu i zauważyła Silver. Nieśmiało jej pomachała.
Silver odmachnęła lekko. Co się z tymi ludźmi dzieje ostatnio w ogóle?
- Szybsze podania - warknął David. - Jeszcze minuta do końca! Ruszać się!
Jace właśnie planował dwutakt, gdy Mat - naprawdę, nieitencjonalnie - wpadł na niego, chcąc go przyblokować. Obaj przewrócili się. Mat miał rozwalone kolano, a Jace usta, przez które - również przypadkowo - rozwalił łokciem Mathias.
Silver aż wstała z miejsca i spojrzała z góry na nich.
Sky z Davidem podeszli do niej.
- Nic wam nie jest?
Czy coś. A o co mają się pytać?
- Ała, lepiej z tym iść do piguły.
Jace otarł usta dłonią.
-Bywało gorzej - mruknął.
Mathias zerknął w dół.
-Laski lecą na blizny.
- Najważniejsze to widzieć pozytywne strony - skwitował Sky.
Tablica z wynikami wydała dźwięk oznaczający koniec meczu.
- Dobra, chłopaki. Koniec na dzisiaj. Możecie iść do szatni, a jak skończycie, to wróćcie tutaj i podamy wam wyniki.
Skoczyli nawet pod prysznice. Och. I dali radę się nie pozabijać, aczkolwiek nawet Mathiasowi nie chciało się komentować ilości blizn na ciele Jace'a.
Po chwili wyszli na boisku, ubrany, ale wciąż z mokrymi głowami.
- Więc było miło mi was wszystkich pomęczyć, ale do drużyny ląduje na pewno Jace Morgenstern, Mathias Sakai, Navi Finn - Sky wymienił jeszcze paru chłopoków. - Reszcie dziękujemy i zapraszamy za rok, kiedy my wyjdziemy. Miłego dnia.
-Kurwa - burknął Jace, niezadowolony.
-Ej, stary, przecież dobrze grasz, o co ci chodzi? - zapytał Navi.
-Pracuję. Nie mam czasu na treningi, a z czegoś się muszę utrzymywać. Gdyby mnie nie wzieli to mógłbym ze spokojem powiedzieć dyrowi, że starałem się, ale nie dało rady.
-Wiesz, zawsze możesz im powiedzieć prawdę.
-NIE - mruknął Jace. -Im mniej o mnie wiedzą, tym lepiej. Dla ciebie też, Finn.
-Jestem Navi - wyciągnął do niego dłoń. -Też byłem nowy niedawno.
- To co, panienki - przerwał im Sky. - Idziemy świętować?
-Możemy iść - zawołał Mat i podał im nazwy super klubu. Drogiego super klubu.
Jace pokręcił głową.

3 komentarze:

  1. Aww xd Nowa drużyna :) Ciekawe, jak się ostatecznie nazwą :D

    OdpowiedzUsuń
  2. O kurde... biedny Jace...
    ~M

    OdpowiedzUsuń
  3. Laski lecą na blizny to mnie powaliło. Świetne :D
    Zapraszam do mnie kolejna notka.

    OdpowiedzUsuń